Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damskie perfumy testuje się na gorylach. Dobry zapach je podnieca

Adam Willma
Adam Willma
Przy tworzeniu perfum „burdelowych” testuje się je na gorylach, biorąc pod uwagę  ewentualny wzwód.
Przy tworzeniu perfum „burdelowych” testuje się je na gorylach, biorąc pod uwagę ewentualny wzwód. Siora Photography / Unsplash
Rozmowa ze Stanisławem Krajskim, autorem książki „Perfumy. Instrukcja obsługi” o świecie zapachów.

Jak pachną Polacy?
Dziś? Tak jak cały świat, czyli drogerią z tanimi kosmetykami. Perfumy zawsze były tajemnicą, tajemną wiedzą przekazywaną z matki na córkę. Tak było również w Polsce, ale PRL przerwał tę tradycję. I nagle nie było nic, perfumy znikły.

Nie przesadzajmy, była „Pani Walewska”.
Owszem, z czasem pojawiło się kilka w miarę przyzwoitych kompozycji. Oprócz „Pani Walewskiej” również „Być może” oraz „Prastara” dla mężczyzn. Jednak to tylko trzy perfumy. A kobiety powinny mieć do dyspozycji 10 000 perfum.

Skąd w PRL wzięli się specjaliści od zapachu?
Jeszcze z czasów przedwojennych. Bo perfumy to nie tylko Francja. Trzeba pamiętać, że za perfumami Coco Chanel stoją Rosjanie z Sankt Petersburga, którzy musieli uciekać przez rewolucją. W Polsce również byli przed wojną dobrzy perfumiarze.

Później pojawił się Pewex, który w pewnej mierze tę lukę uzupełniał.
Tyle że pojawiły się w nim dość dziwne zapachy, na przykład „Masumi”, które stało się w Polsce zapachem kultowym. Co ciekawe, gdy skończył się komunizm, przestano te perfumy produkować, później jednak wznowiono produkcję, ale tylko dla Polski. W Peweksach stać nas było głównie na dezodoranty, które mają za zadanie raczej usuwać zapach niż go dawać. Wtedy, oczywiście, bardzo się nam to podobało; sam zresztą kupowałem żonie dezodoranty w Peweksie. Na szczęście przyszedł czas, który pozwolił nam się rozwinąć, dlatego sądzę, że dziś kobiety powinny unikać zapachowych dezodorantów.

Warto trzymać się jednej zasady - zapach mężczyzny powinien być wyczuwalny dopiero wtedy, gdy kobieta się do niego przytuli - mówi Stanisław Krajski
Warto trzymać się jednej zasady - zapach mężczyzny powinien być wyczuwalny dopiero wtedy, gdy kobieta się do niego przytuli - mówi Stanisław Krajski. nadesłane

Męskim zapachem PRL-u był Brutal.
Zapachy męskie to jeszcze inny problem. Zasada jest taka, że powinny być niemal niewyczuwalne. Jeśli kobieta i mężczyzna wchodzą do sali balowej, mężczyzna musi trzymać się z tyłu - nie może zasłaniać kobiety. Dokładnie tak samo jest z perfumami - jeśli mężczyzna wystąpi z mocnym zapachem obok kobiety w perfumach, zasłoni ją (bo męskie perfumy są zwykle silniejsze). Wyjdzie z tego straszny miszmasz. Owszem, bywają mężczyźni pachnący z daleka i sygnalizujący tym, że wyszli na podbój, ale to jest maniera bardzo prymitywna. Warto trzymać się jednej zasady - zapach mężczyzny powinien być wyczuwalny dopiero wtedy, gdy kobieta się do niego przytuli.

Rok 1989 był zapachowym przełomem
I Polki zdały się wyłącznie na intuicję. Bo wiedza o perfumach była zerowa. Ta intuicja była bardzo ciekawa. Bodaj najczęściej kupowanymi perfumami w Polsce w latach 90. były „5th Avenue” - kompozycja zaprojektowana z myślą o kobietach z kręgów biznesowych pomiędzy 30. a 40. rokiem życia. To perfumy dla kobiet sukcesu - pani dyrektor, która co prawda jest kobietą, ale trzeba okazywać jej szacunek i trzymać dystans.

Nic dziwnego, słowo „biznes” odmieniało się wówczas przez wszystkie przypadki. Wszędzie.
Prowadziłem szkolenie, podczas którego pytałem kobiety, jakich perfum używają, co chcą osiągnąć przez używanie perfum i jak chciałyby być odbierane. Nic się w tych odpowiedziach nie zgadzało. Zresztą w swojej karierze spotkałem zaledwie kilka kobiet, które potrafiły dobrać perfumy do celów, które chciały osiągnąć. Wszystkie one było w granicach sześćdziesiątki. Natomiast młode kobiety na ogół nie mają zielonego pojęcia, jak używać perfum.

Dobierają to, co im się podoba.
Odpowiem panu anegdotą. Kiedyś byłem w poważnej instytucji kościelnej. Za biurkiem siedziała pani, od której poczułem specyficzny zapach perfum. Zapytałem, czego używa. Podała nazwę, więc poprosiłem ją, żeby tę nazwę wpisała w internet i poczytała, bo to jest kompozycja kojarzona z burdelem. Poprosiła, żebym nie mówił o tym księdzu dyrektorowi. Wyjaśniła, że perfumy dostała pod choinkę i zapach przypadł jej do gustu. W taki sposób zresztą perfumy trafiają do większości polskich domów. Czasem panie mówią mi - kupiłam, bo powąchałam w sklepie i zapach bardzo mi się spodobał. Nie zdają sobie sprawy, że to o czym mówią, to tzw. głowa perfum - zapach aktywny przez pierwszych 15 minut, który opracowano po to, aby wprowadzić kobietę w dobry nastrój i skutkować ma zakupem. Niewiele ma to jednak wspólnego z zapachem, który uwalnia się później.

Okładka książki „Perfumy. Instrukcja obsługi”
Okładka książki „Perfumy. Instrukcja obsługi”

Wróćmy jeszcze do okresu przedwojennego. Jak wówczas pachnieli Polacy. Bo perfumy były dostępne raczej dla zamożniejszych obywateli?
Perfumy zawsze były elitarne i tak pozostanie. Choćby z tego względu, że wszystkie dobre jakościowo składniki perfum są dostępne jedynie w ograniczonych ilościach. Weźmy na przykład olejek różany: jego produkcja roczna to zawsze około 500 kg. Używa się oczywiście coraz częściej syntetyków, które mają zapach „identyczny z naturalnym”, ale nigdy naturalnym nie dorównają. Przed wojną syntetyków praktycznie nie było, więc na perfumy stać było jedynie elity. Liczba zapachów w ogóle była bardzo ograniczona aż do czasu, gdy pojawiła się Coco Chanel, która jako pierwsza wprowadziła do perfum aldehydy. Wcześniej panienki i kobiety z nizin używały perfum jednozapachowych, które uzyskuje się stosunkowo niewielkim kosztem. Dominowały perfumy na bazie konwalii, róży i jaśminu. Jest zresztą słuszną strategią, aby młode dziewczęta, które nie są jeszcze świadome swojej kobiecości, używały prostych perfum. Bo jeśli sięgną od razu po perfumy, które mają 500 składników, niechybnie je to przerośnie i pogubią się. Krokiem naprzód były perfumy trzyzapachowe. Bo z perfumami jest jak z grą na fortepianie. Najpierw gra się „Wlazł kotek”, a dopiero po latach ćwiczeń - Chopina. Przed wojną kreatorów perfum było kilkudziesięciu i każdy z nich nad jednymi perfumami pracował 10-15, a nawet 20 lat. W tej chwili jest 450 kreatorów i wielu z nich nad nową marką pracuje dwa tygodnie. Niestety, w tej branży nie ma drogi na skróty. Jednak ponieważ ogrom klientek „nie ma wiedzy” na temat perfum, a duża część - nawet fizjologicznych możliwości, żeby kiedykolwiek poczuć całą złożoność zapachu - wystarczy przeznaczyć na reklamę dziesiątki, a czasem setki milionów dolarów i sprzedaż rusza. Takich marek jest mnóstwo i dość szybko weryfikuje je rynek. Znikają po zakończeniu kampanii reklamowej. To trochę jak z muzyką. Wielu przebojów z roku 2018 nikt nie będzie pamiętał w roku 2020, tymczasem przeboje Beatlesów pozostaną.

Nie wszystkim do twarzy z Beatlesami. Jak zatem wybierać?
Łatwiej powiedzieć - jakich błędów nie popełniać. Perfumy są skomplikowanym narzędziem, ponieważ zawierają tysiące związków chemicznych, które wchodzą w reakcje z innymi związkami chemicznymi. Dlatego kobieta, która używa określonych perfum, powinna być świadoma tego, że perfumy, które ładnie pachną na jej koleżance, na innym ciele mogą pachnieć zupełnie inaczej. A nawet - gdy użyje tych samych perfum co zwykle w okresie miesiączki - może pachnieć zupełnie inaczej i to niekoniecznie przyjemnie, bo substancje, które w tym czasie przedostają się przez skórę, mają dość agresywny charakter. Podobnie jest z lekami - perfumy stosowane w tym samym czasie, co niektóre leki mogą nie tylko zmienić zapach, ale i okazać się szkodliwe. Nie wspomnę o tym, że absolutnie niedopuszczalne jest używanie perfum na nieumyte ciało. Jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez kobiety jest nierespektowanie elementarnej zasady - że perfumy nanosimy zawsze na skórę bez zapachu. Czyli zanim spryskamy się perfumami, trzeba umyć się środkami bezzapachowymi. Jeśli wcześniej kobieta użyje mydła o zapachu konwalii, szamponu z nutą grejpfruta i kremu pachnącego wanilią, to po zmieszaniu z perfumem może to dać nam śmierdzący efekt.

Są zapachy, które się do nas przyczepiają i które uznajemy za swoje…
...i to jest największy grzech użytkowników perfum. Perfumy to jest ubiór. Każda kobieta, gdyby tylko miała na to pieniądze i miejsca w szafach, zapewne chciałaby mieć do dyspozycji ze 100 sukienek i garsonek. Podobnie jest z perfumami. Spytano kiedyś Marilyn Monroe co ubiera na noc. „Trzy krople Chanel N° 5” - odpowiedziała.

Jakość zawsze skorelowana jest z ceną?
Oczywiście, jest ścisły związek pomiędzy jakością a ceną. W dzisiejszych czasach zakup perfum, które w całości składają się z naturalnych składników, jest bardzo kosztowny, a dostępność takich perfum - ograniczona. Oczywiście, są możliwe kompromisy, w perfumach obecnych na większości półek sklepowych mamy również naturalne składniki, ale już nie w całości. Np. 20 proc. stanowić będzie naturalny jaśmin, ale już 80 proc. - syntetyczny. Poza tym naśladowanie niektórych naturalnych składników przez syntetyczne też okazuje się dość kosztowne. Problem ceny łatwiej zrozumieć, gdy powiemy sobie, jak powstają perfumy. Kreator zasiada przed „organami” składającymi się z np. z 500 zapachów, umieszcza paski zapachowe pomiędzy palcami. Takich 7-10 pasków stanowi jeden akord. Mamy więc do czynienia z procesem, który przypomina tworzenie symfonii. Musi kosztować, bo wymaga połączenia wybitnych zdolności, czasu i składników. Oczywiście, modne, szybko skomponowane perfumy, wypuszczane pod nazwiskiem jakiejś kolejnej gwiazdki będą tańsze, ale są de facto oszustwem. Gdy wychodzą nowe perfumy, nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będą oddziaływać. Pojawiły się kiedyś tzw. perfumy smakowe z nutami lodów śmietankowych, krówek, czekolady… Powszechną wiedzą jest, że perfumami można subiektywnie podwyższać lub obniżać wiek kobiety. Perfumy smakowe z miały obniżać wiek 30-40-latek. Weszły na rynek z sukcesem, spodobały się zarówno nastolatkom, jak i paniom starszym. Później zaczęto jednak robić badania i okazało się, że wielbicielami smakowych zapachów są przede wszystkim panowie powyżej 65. roku życia. Młodszych panów te zapachy zwyczajnie irytowały, a u kobiet dojrzałych wręcz wzbudzały agresję.

Strach się perfumować!
Bo zanim użyjemy perfum, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, jaki właściwie skutek chcemy osiągnąć. Jeśli jesteś kobietą powyżej trzydziestki, sprawną intelektualnie, głodną sukcesu, która chce być dla mężczyzn równorzędnym partnerem, oczekuje szacunku - użyjesz innych perfum niż te na pierwszą randkę i innych niż te, które dopuszczają finał w łóżku. W sklepach z odzieżą jest to przecież oczywiste - kobieta wie, czy kupuje sukienkę na wesele, czy garsonkę na rozmowę kwalifikacyjną. Są stare sprawdzone metody doboru perfum. Jednym z najskuteczniejszych jest kawałek irchy, który wkładamy pod pachę. Na tę irchę nakładamy w sklepie perfumeryjnym preferowany zapach. Wracamy do domu i wąchamy ten kawałek irchy co jakiś czas przez 8-12 godzin.

Aby sprawdzić trwałość?
Nie tylko. Klasyczne perfumy mają „głowę”, „serce” i „głębię”, które ujawniają się właśnie w tej kolejności w ciągu wielu godzin.

Biedne kobiety…
Nikt nie mówi, że to jest proste - perfumy należą do najwyższej kultury i wymagają wysokiej kultury od użytkownika.

Każdy może osłuchać się z Chopinem, ale jak się nie zgubić w świecie zapachu?
Perfumy są w tym względzie podobne do wina. Trzeba długiej praktyki, żeby potrafić się nimi rzeczywiście rozkoszować. Ktoś, kto odczuwa satysfakcję przy rytmach disco-polo, niekoniecznie zachwyci się Chopinem. Natomiast rzeczywiście jest pewna luka w edukacji - czcimy dzieła odnoszące się do słuchu, wzroku, a coraz częściej również smaku, tymczasem zmysł powonienia pozostaje niedoceniony. Niestety, kiedyś nazwiska sławnych perfumiarzy były powszechnie znane, jak nazwiska kompozytorów. Teraz się je ukrywa, nie wiadomo kto stoi za perfumami wypuszczanymi na rynek. To w ogóle ciekawe zagadnienie, bo mówi się, że nigdy w historii liczba perfumiarzy nie przekroczyła 450. Trzeba jednak pamiętać, że tylko część z tego grona zajmuje się perfumami. Większość tworzy zapachy proszków i innych środków czystości. Bo te środki zwykle cuchną, więc skomponowanie przyjemnego zapachu, który jednocześnie niweluje ten odór, bywa trudniejsze niż komponowanie perfum. Perfumy komponuje około 100-150 osób na świecie.

Zapachy są ponadnarowe i ponadrasowe?
Bynajmniej. Oprócz klasycznych perfum mamy również nieklasyczne. Sztandarowym przykładem są perfumy „Poeme”, które mają aż osiem etapów zapachowych. Zmieniają je co pół godziny, a po ośmiu godzinach wracają do zapachu pierwotnego. Trzecim rodzajem są perfumy tworzone dla Amerykanów, którzy zażądali od producentów europejskich stworzenia perfum, które ciągle pachną tak samo. Tego chciały Amerykanki. To było wielkie wyzwanie dla przemysłu.

Po co wydawać na perfumy mnóstwo pieniędzy, jeśli dostępne są tańsze imitacje sławnych zapachów?
Technika perfumeryjna rozwinęła się do tego stopnia, że w pewnym momencie postawiła pod znakiem zapytania dalsze istnienie tradycyjnego przemysłu. Z początku te możliwości otwierały nowe perspektywy - ekipa perfumeryjna leciała helikopterem na jakąś wyspę Polinezji i tam szukała rzadkich, unikatowych zapachowo kwiatów. Ponieważ nie było możliwości, aby uzyskiwać ten zapach na większą skalę w naturalny sposób, odtwarzało się go chemicznie. Z czasem jednak każdy mógłby zaopatrzyć się w urządzenie analizujące zapachy i w ten sposób dokładnie kopiować zapachy, których tworzenie trwało dwie dekady. Z tego powodu opracowano zagłuszacze zapachów, które wprowadzają w błąd aparaturę. Do dziś trwa dyskusja na ich temat, ponieważ według niektórych zagłuszacze są szkodliwe dla zdrowia. Ale dzięki temu, że istnieją, nie ma możliwości kopiowania, można je jedynie bardziej lub mniej nieudolnie naśladować. Ale technika analizy zapachów jest przydatna. Dzięki niej można było włączyć do kompozycji np. zapach Lazurowego Wybrzeża.

Jak pachnie Wybrzeże?!
Proszę sobie wyobrazić zapach, który czuje pan idąc plażą. Morze miesza się w nim z polami lawendy, lasem dębowym, winnicami, ale też zapachem miasteczka, więc jest tam nawet nuta spalin. I wszystko to, dzięki specjalistycznej aparaturze, wkomponowane jest później w zapachy perfum.

Czy w świecie zapachu możliwe są rewolucje. Spotka nas coś zupełnie nowego?
Jak najbardziej. Trwają poszukiwania nowych kwiatów, traw i korzeni. A tego jest mnóstwo. Kiedyś granicą była możliwość powielenia kwiatu czy korzenia - to, czy da się zasiać 100 hektarów i wycisnąć zapach. Teraz wystarczy dotrzeć do jednego kwiatu, żeby odtworzyć zapach. Są już przecież perfumy dla mężczyzn, w których oddano nutę asfaltu czy zapach rozgrzanego motocykla, bo okazało się, że taki zapach działa na kobiety.

Zapach motocykla?!
Tak, i są to wyniki bardzo rzetelnie przeprowadzonych badań. Zdejmuje się zapach mężczyzny zsiadającego z motocykla albo po przejażdżce konnej czy meczu piłkarskim. Później ten zapach podtyka się różnym kobietom i bada się ich reakcje. Z kolei przy tworzeniu perfum „burdelowych” testuje się je na gorylach, biorąc pod uwagę ewentualny wzwód.

Nie przekraczamy niebezpiecznej granicy manipulacji?
To było zawsze, choć nie na taką skalę jak dziś. Zawsze za pomocą perfumu osiągano jakieś cele, a nawet wiele celów naraz. Kiedyś po moim wystąpieniu podeszła do mnie grupa kobiet mocno zaangażowanych religijnie. Powiedziały, że nie będą używały perfum, bo są przeciwko manipulacji. A ja uważam, że nie ma w tym nic złego, że żona „koduje” męża poprzez używanie ściśle określonych perfum w miesiącu miodowym, a później zarzuca ten zapach do czasu, kiedy dostrzeże, że jego czułość nieco wygasła. Wówczas zapach miodowego miesiąca powoduje odruch jak u psa Pawłowa (śmiech). Perfumy mogą być pomocne w grze pomiędzy kobietą a mężczyzną, ale oczywiście, jeśli mężczyzna daje sobą zawładnąć przez sam zapach, jest durniem. Perfumy to otwieranie furtek, dzięki którym można dostrzec piękno na co dzień niedostrzegalne. Oczywiście, za zauroczeniem musi iść coś głębszego, bo perfum dodaje uroku, ale nie czyni cudów.

Jeśli moglibyśmy wysłać w kosmos flakonik z perfumami, które byłyby świadectwem naszej cywilizacji, to które by pan wybrał?
Wysłałbym raczej kilka aldehydów. Wie pan, jak bardzo długo nie mogłem zrozumieć tajemnicy wina. Dopiero po czasie zrozumiałem, że fenomen win opiera się na aldehydach i to je łączy z perfumami. Więc aldehydy są ważniejszą informacją.

Jakie perfumy kupił pan ostatnio dla siebie?
Żadnych. Ja w ogóle nie stosuję perfum.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska