O tym, co wydarzyło się na jeziorze Studziennym pisaliśmy 8 czerwca. Oto 29-letni mężczyzna ze swym 4-letnim synkiem wsiada do łodzi. Płyną z nim znajomi, 18-letnia Anna i 25-letni Rafał. Wszyscy płyną bez kapoków. Dorośli na tej łodzi są pijani. Tak powiedzą potem policjanci. Na środku jeziora ojciec dziecka staje na burcie łódki i skacze do wody. Łódź przewraca się i tonie.
Krzyki o ratunek słyszą osoby będące na brzegu i mieszkający w pobliskim pałacu w Gogolinie Eszerowie. Danka i jej szwagier Tomek biegną w stronę jeziora. Ona skacze do wody, on odpina swą łódź i dopływa do szwagierki.
Tak relacjonowałem zdarzenie na naszych łamach 8 czerwca. - Ale pierwszy wskoczył do wody mój kolega Tomek Kawka - zwrócił mi uwagę Dawid Łaszkowski z Tryszczyna. Okazało się jednak, że Dawida nie było wówczas nad jeziorem w Gogolinie. Przekazał mi więc numer telefonu Tomasza Kawki. Tomek jest w Holandii. Rozmawiałem z jego dziewczyną, Moniką Gołembiewską - również mieszkanką Tryszczyna, która z Tomkiem w Boże Ciało była nad jeziorem Studziennym w Gogolinie.
- Kiedy około godz. 17,30 przyjechaliśmy samochodem Tomka nad jezioro, oni już pływali łódką. Widziałam, jak Przemek skoczył z łódki do wody. Przewróciła się i wszyscy znaleźli się w wodze: to małe dziecko, Ania, czyli siostra Tomka i Rafał z Gogolina. Usłyszeliśmy krzyk: - Ratunku! I płacz tego dziecka. To był straszny widok szamocących się w wodzie osób.
Tomek Kawka rozebrał się i od razu wskoczył do wody. Płynął ratować siostrę. Po chwili z drugiej strony jeziora zaczęli płynąć Eszerowie. Oni ratowali dziecko. Ona wyskoczyła z łodzi, wydostała dziecko z wody i podała je swemu szwagrowi.
Tomek Kawka już wtedy był przy swej siostrze, która nie umiała pływać. Pomógł wtaszczyć ją z wody do łódki Eszerów. Tomek ze dwa razy nurkował, bo chciał uratować ojca chłopczyka. Nie widzieliśmy go na powierzchni. Rafał i Tomek trzymali się łodzi Eszerów i tym sposobem dopłynęli do brzegu...
Z załogi łódki, która przewróciła się na środku jeziora Studziennego utopił się tylko ojciec dziecka. Czy ofiar nie byłoby więcej, gdyby nie akcja ratunkowa Danuty Chodur-Eszer i jej szwagra Tomasza Eszera? Czy zdołałby uratować swą siostrę Tomasz Kawka? To pytania, na które nie ma i nigdy nie będzie odpowiedzi.
- Ciocia tego uratowanego czterolatka podziękowała nam na Facebooku. Jego mama nie - mówi pani Danka. - Za uratowanie Roberta podziękowała jego mama. Robert i Anna nie odzywają się do nas, choć widujemy ich w Gogolinie.
Czytaj e-wydanie »