https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Daria załatwiła się na Anię i ją pobiła. Samosąd grudziądzan był w planach

Katarzyna Piojda
39-letnia Daria upokorzyła 27-letnią niepełnosprawną Anię. A to przecież niby dobre znajome były...
39-letnia Daria upokorzyła 27-letnią niepełnosprawną Anię. A to przecież niby dobre znajome były... Facebook
27-latka przyjechała do 39-latki do Grudziądza. Razem piły i w towarzystwie się bawiły. Podczas libacji starsza załatwiła się na młodszą. Jeszcze ją pobiła. O zdarzeniu z końca 2024 roku może nikt więcej by nie wiedział, gdyby nie filmik, który pojawił się w internecie w zeszłą sobotę.

Ania przyjechała spoza województwa kujawsko-pomorskiego do znajomej w Grudziądzu. W odwiedziny. Razem miały iść do monopola po prowiant, czyli wódkę i piwa. Ponoć kupiły je za rentę Ani i wróciły do mieszkania Darii. Kilka godzin później libacja z udziałem m.in. obu pań, trwała w najlepsze. O tym, co tam się stało, usłyszeli (i zobaczyli) ludzie z całej Polski.

- 39-letnia Daria (najpierw mówiono, że ma 40 lat), do której przyjechała Ania, lubi alkohol i narkotyki, no i zabawić się lubi - mówiła nasza informatorka. - Ania jest niepełnosprawna. Cierpi na porażenie mózgowe. Przydzielono jej opiekuna, ale jest w miarę samodzielna, przykładowo: sama może jeździć pociągiem czy autobusem. Daria nie ma stałej pracy. Ma dzieci, ale one z nią nie mieszkają. U niej jednak rzadko kiedy było pusto, bo ekipa od kieliszka tam się regularnie zbierała. Daria bywała agresywna, np. na ulicy biła się z innymi kobietami.

Blondynka w dżinsach

Tym razem, czyli w grudniowy wieczór, też zaatakowała kobietę, ale nie na dworze, tylko w swoim mieszkaniu. Filmik, przedstawiający bulwersujące sceny, ukazał się w internecie dwa miesiące później, tzn. w sobotę, 22 lutego 2025 roku. Pojawił się m.in. na lokalnej grupie mieszkańców Grudziądza. Widać na nim, jak szczupła blondynka w dżinsach, właśnie Daria, siada w pokoju na głowę niepełnosprawnej kobiety (to Ania) i się załatwia. Po wszystkim wstaje zadowolona i zapina spodnie. Nikt z towarzystwa nie reaguje. Jest też druga scenka - jak ta sama blondwłosa kobieta szarpie Anię za włosy, bije ją po twarzy i kopie po ciele, już leżącą na podłodze, nadal w pokoju. Znowu nikt nie pomaga poszkodowanej. Obie sceny zostały nagrane przez wspólną znajomą 27-letniej Ani i Darii.

Kto wrzucił nagranie do netu, nie wiadomo. Trudno ustalić, ponieważ internauci w rekordowym tempie zaczęli je udostępniać. Jedna z wersji jest taka (choć niepotwierdzona przez funkcjonariuszy), że autorka nagrania, też z Grudziądza, na chwilę wstawiła je na Facebooka. Zrobiła to z zemsty, po tym, jak Ania miała ją zdenerwować. Chciała zatem ośmieszyć Anię przed kumpelkami i kumplami, a po chwili skasować video. Nie przewidziała, że ktoś z jej grona ten filmik ściągnie, a później opublikuje go na forum.

Tego dnia, gdy film trafił do sieci, policja zajęła się sprawą. Nie wpłynęło żadne zawiadomienie, lecz kryminalni też go zobaczyli, więc zadziałali. Dwie osoby zostały zatrzymane jeszcze w sobotę niecałą godzinę od momentu, jak mundurowi widzieli nagranie. - Jedną zatrzymaną jest kobieta, która zaatakowała panią, a drugą zatrzymaną jest kobieta, co do której podejrzewa się, że nagrywała filmik - mówił nam krótko po tym asp. Łukasz Kowalczyk, rzecznik policji w Grudziądzu. - 39-letnia agresorka oraz jej koleżanka przebywają obecnie w pomieszczeniu dla osób zatrzymanych.

Nikt nie wiedział, gdzie podziewa się Ania. Wtedy, w grudniu, nie powiadomiła policji. Gdy z kolei filmik ukazał się w necie, nie zareagowała natychmiast. Dopiero nazajutrz zgłosiła się na policję. To po tym, jak służby zaczęły jej szukać. Siostra Ani apelowała na Facebooku, żeby internauci pomogli ją odnaleźć. Ania złożyła wniosek o ściganie sprawcy kierowania gróźb karalnych. Przyznała jednak podczas przesłuchania, że nie czuje się zagrożona.

Oko za oko

Wiele osób myślało, że Daria trafi do aresztu, później na długo do więzienia. - Niech jakiś ochotnik zrobi na głowę tej skandalistki to, co ona zrobiła niepełnosprawnej koleżance. Najlepiej na rynku, w centrum miasta, przy publiczności. I niech oczywiście nagrania z tego będzie można oglądać w internecie - wskazywali niektórzy.

Były również tego rodzaju komentarze: - Oby koleżaneczki z celi, w której wyląduje Daria, wiedziały, co to za jedna i odpowiednio nią się zajęły. Śmiało!

Tymczasem oprawczyni wyszła na wolność w poniedziałek, 24 lutego. - Decyzją prokuratury wobec 39-latki zastosowano dozór policyjny, zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzoną oraz poręczenie majątkowe w kwocie 1500 złotych - poinformowała Komenda Wojewódzka Policji w Bydgoszczy.

Takie prawo

Za groźby karalne Kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia. Uszkodzenie ciała trwające nie dłużej niż siedem dni (takie stwierdzono u Ani) zagrożone jest karą pozbawienia wolności dwóch lat, a znieważenie karą ograniczenia wolności, a nawet tylko grzywną.

Działanie prokuratury, która pozwoliła Darii wrócić do domu, oburzyło opinię publiczną. - Można kogoś poniżyć przed całą Polską i pobić i iść za to na dwa dni za kratki?! W takich chwilach człowiek traci wiarę w sprawiedliwość - dało się słyszeć głosy. - Ta blondyna nie wykazała ani grama skruchy. Na zdjęciach z doprowadzenia do prokuratury widać, jak się bezczelnie uśmiecha.

Przedstawiciele prokuratury uzasadniali swój ruch. - Prokurator decyduje, jakie środki są konieczne dla zabezpieczenia prawidłowego przebiegu postępowania - wypowiadała się na początku bieżącego tygodnia prokurator Magdalena Chodyna z Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu. - W tym przypadku, na tym etapie postępowania, nic nie wskazuje, żeby wobec podejrzanej musiały zostać zastosowane środki o charakterze izolacyjnym. Prokurator nie może wnioskować o środki izolacyjne w sytuacji, gdy wystarczające są środki wolnościowe.

Samosąd w planach

W poniedziałkowy wieczór przed kamienicą, w jakiej mieszka Daria, zebrało się kilkadziesiąt osób. Krzyczeli do niej i jej grozili, chociaż nie wiadomo było, czy ona była w środku. Policjanci z sześciu radiowozów pilnowali porządku. Nie chcieli dopuścić do tego, żeby Darii stała się krzywda. W internecie ukazały się filmy i zdjęcia policyjnych aut. - Policja pilnuje kata, a nie ofiary! - komentowali mieszkańcy.

Podobne sytuacje się zdarzały. Pracownica ośrodka pomocy społecznej w Bydgoszczy wspomina: - Jedna sąsiadka z bloku opiekowała się drugą sąsiadką, częściowo niepełnosprawną ruchowo. Razem też piły, a jak piły, to szybko się biły albo kłóciły. Raz ta opiekunka przywiązała podopieczną bandażami do grzejnika i wyszła. Okazało się, że poszła po flaszkę, a nie chciała, żeby w czasie jej nieobecności tamta wypiła resztę wódki, którą razem rozpoczęły. Podopieczna krzyczała tak głośno, że sąsiad z domu usłyszał. Wbiegł do otwartego mieszkania i oswobodził obandażowaną. Wróciła opiekunka i obie zaatakowały go mopem i przenośną drabiną. Były złe,że zainterweniował.

Przypadek spod Torunia: samotny schorowany mężczyzna mieszkał w gminnym budynku. Oprócz niego, były trzy rodziny. Wszystkie, łącznie z panem, miały problem z uzależnieniem od picia. Każda familia zajmowała osobny lokal socjalny, ale ubikacja była wspólna. Drzwi do WC były zniszczone, nie dało się ich zamknąć na zamek. Gdy mężczyzna wchodził do toalety i siadał na sedes, inni sąsiedzi albo ich dorosłe dzieci otwierały drzwi i wyrzucały z WC papier toaletowy. Robiły panu fotki komórkami i przesyłały sms-ami do znajomych. To były czasy, kiedy internet nie był powszechny, jak dziś.

Ofiary poniżania często nie zgłaszają się na policję. Ich brak reakcji wiąże się ze środowiskiem, z którego pochodzą. - W środowiskach dotkniętych przemocą od pokoleń może ona uchodzić za coś normalnego - podkreślają autorzy „Ogólnopolskiej diagnozy zjawiska przemocy”, przygotowanej przez Kantar Polska dla Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. - W takich sytuacjach część osób doznających przemocy nie zgłasza się po pomoc, bo też ani nie widzi takiej potrzeby, ani nie dostrzega sensu w takim działaniu. Taki człowiek, zapytany o to, czy jest osobą doznająca przemocy w rodzinie, może też zaprzeczyć i być w pełni przekonanym, że tak właśnie jest. Inne osoby, doświadczające przemocy w rodzinie, są świadome swojej sytuacji, ale przez poczucie wstydu albo przekonanie o nieuchronności swego losu, nie proszą o pomoc.

Skradziona biżuteria

Nie trzeba szukać pamięcią do odległych czasów, żeby podać następny przykład strat (niekoniecznie fizycznych), poniesionych przez ofiarę, która zna krzywdziciela. Niefortunnych znajomych do biesiadowania wybrał sobie mieszkaniec Kraśnika w województwie lubelskim. - Kiedy obudził się rano po zakończonej libacji, zauważył, że w mieszkaniu nie ma ani współbiesiadników, ani kosztowności wartych ponad 26 tysięcy - przekazał w tym tygodniu aspirant Paweł Cieliczko z Komendy Policji Powiatowej w Kraśniku. - Kryminalni doprowadzili do zatrzymania sprawcy i odzyskania części skradzionych rzeczy. Podejrzanemu 42-letniemu recydywiście grozi do 7,5 roku pozbawienia wolności.

27-letniej Ani nikt niczego nie ukradł podczas libacji w Grudziądzu. Ona została okradziona z godności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska