Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Bereski mierzy się z piekłem w "Barze pod zdechłym psem"

Grzegorz Olkowski
Dariusz Bereski w mocnej roli Władysława Broniewskiego: - Broniewski był poetą całym sobą
Dariusz Bereski w mocnej roli Władysława Broniewskiego: - Broniewski był poetą całym sobą Grzegorz Olkowski
- Dlaczego gram Broniewskiego? Chyba Emiliana Kamińskiego ujęło to, że ja też piszę i czuje poezję. Mówię o biesach, które go toczyły, o tym, że uważał się za słabego poetę - mówi Dariusz Bereski, aktor, który w monodramie "Bar pod zdechłym psem" wciela się w postać Władysława Broniewskiego.

"Bar pod zdechłym psem"

"Bar pod zdechłym psem"

Scenariusz: Krzysztof Kolberger
Reżyseria: Emilian Kamiński
Muzyka: Włodzimierz Nahorny
Udział biorą: Dariusz Bereski, Michał Hajduczenia (kontrabas), Robert Matusiak (pianino)
Toruńska premiera spektaklu: 16 stycznia, godz. 19 w Impresaryjnym Teatrze Muzycznym.
Spektakl będzie grany również 17 i 18 stycznia o tej samej porze. Bilety: 25/30 zł.

"Bar pod zdechłym psem" napisał i miał zagrać w warszawskim Teatrze Kamienica Krzysztof Kolberger. Nie zdążył. Jak to się stało, że to pan zrealizował ten monodram?
Emilian Kamiński poprosił Krzysztofa Kolbergera, żeby przygotował jakąś małą formę z okazji otwarcia jednej ze scen Teatru Kamienica. Słyszałem, że Warszawa naprawdę czekała na premierę "Baru pod zdechłym psem", co wiązało się również z oczekiwaniem na powrót Krzysztofa Kolbergera do zdrowia. Wszyscy wiedzieli o nawrocie jego choroby, ale też o tym, że kontakt z publicznością bardzo mu pomaga, że praca go napędza. Ale Krzysztofa zabrakło.
Kiedy trafiłem do Teatru Kamienica, pewnego dnia Emilian Kamiński zapytał mnie, czy nie rzuciłbym okiem na scenariusz "Baru". Moje pierwsze pytanie brzmiało: "A ile osób w tym gra". Na co Emilian, że tylko ja. Zapytałem, kiedy zaczynamy pracę, a on na to, że jutro. Tak rozpoczęła się ta wielka, piękna przygoda. A dlaczego ja? Chyba Emiliana ujęło to, że ja też piszę i czuję poezję.

"Bar" jest pierwszym monodramem w pana karierze. Co było najtrudniejsze w pracy nad nim?
Monodram to w ogóle najtrudniejsza forma teatru i czułem, że muszę dojrzeć do tego, by odważyć się być z widzem sam na sam - utrzymać jego uwagę, nie zmęczyć go sobą, nie znudzić. Pomijam już kwestie techniczne, że trzeba mówić przez godzinę, śpiewać, że nie ma oparcia w partnerze, dialogu. Największym wyzwaniem na początku była muzyka - piękna, napisana przez Włodzimierza Nahornego. Ale ja nie wiedziałem, jak wpleść w nią słowa piosenek.

Zobacz także: Teatr im. Wilama Horzycy, Muzyczny Teatr Impresaryjny w Toruniu - zobacz zdjęcia z prób

A co pomogło?
Na szczęście aranżer przygotował mi linię melodyczną nutka po nutce. Trenowałem bardzo długo, aż w końcu trudno było mi się od tego oderwać! Pracy było dużo, bo słowa są szybkie, dynamiczne, trudne dykcyjnie, a przy tym muszą być podane w emocjach. Miałem też chwile zwątpienia. Myślałem wtedy: "Daj sobie z tym spokój, wygłupiasz się, tu jest Warszawa, przecież oni zaraz oburzą się, że nie gra tego ktoś ze znanym nazwiskiem".

Mierzył się pan też duchem Kolbergera.
Właśnie! Kiedy zacząłem uczyć się tekstu, a było to w okolicach dnia Wszystkich Świętych, postanowiłem odwiedzić Powązki. Znalazłem grób Kolbergera, stanąłem nad nim, porozmyślałem, przeprosiłem Krzyśka, że to ja. Potrzebowałem tego.

Jakiego Broniewskiego poznajemy w "Barze pod zdechłym psem"?
Poznajemy człowieka bardzo wrażliwego i subtelnego, a jednocześnie opanowanego przez alkohol, co wykracza poza granice jego kontroli. Poznajemy też człowieka, który jest wielkim poetą, wybitnym twórcą, dla którego napisanie wiersza jest jak urodzenie dziecka. Broniewski był poetą całym sobą. Chciałem pokazać go wielowymiarowo - z jego słabościami, wahaniami, załamaniami, samotnością, alkoholizmem, twórczą niemocą i mocą. Mówię o jego miłości do żony i córki, o rozpaczy po ich utracie. Mówię o biesach, które go toczyły, o tym, że uważał się za słabego poetę. A to był człowiek, któremu proponowano napisanie hymnu narodowego!

Takiego go nie znamy. Dla pana Broniewski też był odkryciem?
Cały czas go odkrywam. Zdarzyło mi się grać ten spektakl dla poetów, starszych ludzi, którzy osobiście znali Broniewskiego. To było bardzo cenne doświadczenie.

Co mówili?
"Wiesz, Darek, Broniewski tego by tak nie zrobił, ale tamto było rzeczywiście bardzo bliskie tego, jak go pamiętam". Myślę, że na temat Broniewskiego można by zrobić bardzo różne spektakle, opowiadające o różnych rzeczach - o tym, kiedy komunizował albo kiedy był piłsudczykiem. "Bar pod zdechłym psem" nie jest biografią Broniewskiego, jest opowieścią inspirowaną jego życiem, ale o rzeczach, które są wciąż aktualne: miłości, rozpaczy, śmierci, uzależnieniu.

Rozmawiała Magdalena Janowska

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska