Tak trochę to Darek Przewięźlikowski przypomina Hagrida z książki o młodym czarodzieju. Też jest duży, ma czarne oczy, burzę włosów na głowie... Tylko brodę o wiele mniejszą. Ale za to, tak jak Hagrid, bardzo lubi młodzież. I czarować potrafi.
Jest artystą ceramikiem i w Toruniu właściwie dopiero się zagnieżdża. Większość swojego 38-letniego życia spędził w Barlinku, małym miasteczku w Zachodniopomorskiem. Tam po raz pierwszy dotknął prawdziwej gliny. - Pracownia ceramiczna istniała w Barlinku zawsze - opowiada. - Poszedłem tam kiedyś, jeszcze jako dzieciak. Zresztą wszyscy wtedy szli, bo lepienie z gliny było w miasteczku modne. Wszedłem, popatrzyłem i uciekłem.
Cud w studni
Był za mały, by opisać, co takiego pchało go do sztuki. - Ładnie rysowałem, ale nie był to jakiś nieziemski talent - dodaje skromnie. - Mój tata budował PRL, mama wychowywała mnie i dwóch moich starszych braci. Normalny dom, bez żadnych cudów.
Pewnej jednak zimy w życiu Darka stał się cud. Wydarzył się na skutej lodem, niedokończonej studni, gdzie mały pulchniutki chłopczyk w futerku z króliczka i czapce z ogromnym pomponem ślizgał się jak szalony. - Wyglądałem jak postać z kreskówki - mówi Darek - Biegałem po podwórku, a bracia grali w hokeja na zamarzniętym stawie. Wszędzie za nimi chodził, bo chciał być taki jak oni.
Wtedy nawet krzyknąć nie zdążył. W ułamku sekundy po chłopcu w futerku została tylko wyrwa w lodzie. - Bracia mnie uratowali, a właściwie ten pomponik - tłumaczy. - Chwycili za niego i wyciągnęli mnie z wody.
Do pracowni wrócił w szkole średniej. Tym razem już się nie bał. - Byłem chłopakiem z kompleksami - tłumaczy. - Tam nie musiałem za dużo mówić i to było fajne.
Potem były studia, którymi wszystkich zaskoczył. Wybrał wydział teologiczny, kierunek filozoficzno-teologiczny. Nie skończył go nigdy. - Po trzecim roku, kiedy zorientowałem się, że będę bardziej katechetą niż filozofem wziąłem "dziekankę“. Na czwartym roku - kolejną, tyle, że udzieliłem ją sobie sam. Na zawsze.
Sedes z Aleoitu
Jednak wiele stamtąd wyniósł. Szczególnie upodobał sobie filozofię stoików: - Interesowała mnie ich koncepcja człowieka. Zakładali istnienie harmonii między człowiekiem a wszechświatem. Pewien niezwykły profesor mnie do nich przekonał. Pamiętam, jak prof. Balbus, bo tak się nazywał, zapytał kiedyś kolegę na egzaminie, co wie na temat Sedesa z Aleoitu. Ten zaczął opowiadać właśnie o stoikach. Profesor wysłuchał go uważnie i dał mu tróję. Powiedział, że to za "stoików". Przy wyjściu dodał że sedes to taka miska, do której człowiek się wypróżnia, a aleoit to klapa, która ją przykrywa.
Pierwszą pracę znalazł w domu handlowym: - Dekorowałem witryny sklepowe, a panie praktykantki zawsze pytały, gdzie jest ten pan "plajstik".
Po kilku miesiącach dostał propozycję poprowadzenia pracowni w barlineckim Ośrodku Kultury - tej samej, w której wcześniej się uczył. Równocześnie rozpoczął studia z zakresu animacji kultury SAK w Szczecinie. Dyplom zrobił z ceramiki architektonicznej. - To wszystko, co wiąże się z architekturą przestrzenną: fasady budynków, plafony, moduły ceramiczne - wyjaśnia. - Obecnie uprawiam ceramiczną rzeźbę kameralną.
Oddech artysty
Dla Darka ceramika to kawałek ziemi łączący żywioły: - Już starożytni chcieli je okiełznać, ale udało się to tylko ceramikom. Mają w ręku ziemię, używają ognia i wody. Natomiast powietrze jest niezbędne, by glina wyschła i oddychała tak, jak ceramik oddycha podczas pracy nad figurą.
Darek potrafi wyczarować z gliny przedziwne rzeczy: kobiece popiersia przypominające ptaki, szufladki, w których można zamknąć marzenia, cyniczne walizki, zdziwione męskie głowy. Lubi ostre łuki i eleganckie, oszczędne w kolorze kształty. - Gotyk w architekturze jest najczystszą i najpiękniejszą formą - przekonuje. - Jestem purystą.
Mówi, że to co robi wynika z dziwnej wewnętrznej potrzeby. - Człowiek jest istotą twórczą - tłumaczy. - Ten cały proces rodzi się gdzieś w głowie i czeka na odpowiedni moment. Czasem wystarczy spacer, czasem deszcz. Ale tak naprawdę nigdy nie wiem do końca, co wyjmę z pieca.
Jak ptaki
Jego "kobiety“ często nie mają głów, niekiedy pozbawia ich spojrzenia. - To takie moje fanaberie - śmieje się. - Całego świata nie można traktować poważnie. A dla mnie kobiety są jak ptaki - piękne i ulotne. Nie można złapać ich w ręce. W swoim życiu tylko raz mi się to udało. Schwytałem cudownego ptaka - moją żonę. Dla niej przeniósł się do Torunia. Dla niej odrywa się od pracy i czasem gotuje: - To czysta improwizacja. Ostatnio zrobiłem lazanię ze szpinakiem. I żona ją zjadła! Jego dumą jest "makaron do rosołu": - Sam go robię i przyznam nieskromnie, że rzadko kto tak świetnie zagniata ciasto - śmieje się.
Większość dnia spędza jednak w pracowni. Ulokował ją w małym przytulnym budyneczku tuż przy toruńskim Kolegium Języków Obcych i nazwał fabryką snów. - Przecież glina pozwala je wyczarować - kwituje.
Jej wrota otworzyły się uroczyście 20 maja. - Chciałbym, żeby przyciągała młodych ludzi - mówi. - Czuję się edukatorem. Przez 13 lat prowadziłem coś podobnego w Barlinku. Uważam, że doświadczeniem należy się dzielić. A na uprawianie tej sztuki nigdy nie jest za późno. Skrywa marzenie, o którym nie chce mówić zbyt głośno. - Zabrzmi to może górnolotnie, ale chciałbym skupić tu takich swoich "uczniów", dla których byłbym "mistrzem" - szepcze nieśmiało.
Autoportret
Tymczasem w małym budyneczku stanął już piec do wypalania gliny i ogromny stół. Na półkach zamieszkały rozmaite figurki. Jedne milczą zakłopotane, inne kpiącym uśmieszkiem naigrywają się z sąsiadek, jeszcze inne śnią kolorowo.
Jedna jest szczególna. Co prawda, nie ma jeszcze swojego miejsca, ale pewnie zawiśnie gdzieś na ścianie. Ma oczy małego chłopca w futerku z króliczka. Tylko czapkę nosi zdecydowanie inną, już bez pompona. - Zawsze zazdrościłem Napoleonowi nakrycia głowy - śmieje się Darek. - W końcu pomyślałem sobie, dlaczego ja nie mogę takiego mieć.
***
Darek Przewięźlikowski
Jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków "Sztuka Użytkowa" oraz Stowarzyszenia Twórczego Artystów Rzeźbiarzy "Star". Przez wiele lat w rodzinnym Barlinku prowadził Pracownię Ceramiki Unikatowej. Pełni funkcję Komisarza Ogólnopolskich Plenerów Ceramiczno-Malarskich "Piękno Ukryte". Obecnie mieszka w Toruniu.