https://pomorska.pl
reklama

Dawid Konarski: Wspomnienia z pracy z Ferdinando De Giorgim mam bardzo dobre, więc wróciłem

Tomasz Biliński
Reprezentacja Polski od poniedziałku zbierała się w Warszawie. Od czwartku już pod okiem Vitala Heynena w Spale przygotowuje się do Ligi Narodów. Pierwszy turniej w dniach 25-27 maja.
Reprezentacja Polski od poniedziałku zbierała się w Warszawie. Od czwartku już pod okiem Vitala Heynena w Spale przygotowuje się do Ligi Narodów. Pierwszy turniej w dniach 25-27 maja. sylwia dabrowa /polska press
SIATKÓWKA. REPREZENTACJA POLSKI. DAWID KONARSKI. Nie rozpamiętuję poprzedniego sezonu reprezentacyjnego, który był nieudany. Jak znam Ferdinando De Giorgiego, to wyciągnął z niego wnioski. Poza tym Jastrzębski Węgiel spełnił moje wszystkie warunki - mówi atakujący siatkarskiej kadry Polski Dawid Konarski, który po rocznej grze w Turcji wraca do PlusLigi.

Rozmawialiśmy rok temu, także na starcie przygotowań do sezonu reprezentacyjnego. Oba przypadki łączy fakt, że zaczynacie pracę z nowym trenerem. Wtedy z doskonale Panu znanym Ferdinando De Giorgim, teraz - Vitalem Heynenem.
Ale nastawienie jest takie samo. Każdy jest pozytywnie nastawiony. Osobiście miałem trzy tygodnie, żeby odpocząć po sezonie w klubie, więc aż czuję głód treningów. O ile z „Fefe” pracowałem też zanim prowadził kadrę, to z Heynenem będzie to pierwszy raz. Słyszałem tylko z opowieści chłopaków, z meczów czy telewizji. Z niecierpliwością czekam na treningi. Trener mówił, że na pewno nie będziemy mogli narzekać na monotonię. Zapowiedział codziennie coś nowego na rozgrzewce czy podczas ćwiczeń. Wierzy, że z chęcią i uśmiechem będziemy trenować. Ciekawy jestem tego pomysłu. Zadbał też o to, byśmy nie siedzieli cały czas w Spale, która po poprzednim sezonie może nam się źle kojarzyć. Stąd jedno ze zgrupowań będziemy też mieli w Zakopanem.

Mało brakowało, a z Heynenem pracowalibyście w 2013 r. w Bydgoszczy.
Między sezonami odszedłem do Asseco Resovii, natomiast Vital Heynen zastąpił Mariana Kardasa w trakcie rozgrywek. Tylko więc grałem przeciwko niemu.

Co Pan sobie pomyślał, gdy dowiedział się, że Heynen został trenerem kadry?
Że to będzie coś nowego i w pozytywnym sensie zwariowanego. Patrząc na jego zachowania podczas spotkań, mimikę i rozmowy ze sobą, kocha siatkówkę i ma jej punkcie fioła. Rozmowa z Vitalem - a przyjechał do nas do Ankary, później kilka razy kontaktowaliśmy się telefonicznie - tylko mnie w tym utwierdziła. Heynen żyje siatkówką 24 godziny na dobę, mógłby o niej rozmawiać bez przerwy, oglądać wszystkie ligi świata i je analizować. Pozytywny wariat. Jednak gram już w siatkówkę tyle lat i wiem, że nie samym słowem będziemy grać i wygrywać. Więcej dowiemy się po treningach.

U Pana uśmiech jest, mimo że z Ziraatem Bankasi Ankara zajął Pan w lidze tureckiej szóste miejsce i nie zdobyliście żadnego trofeum w pucharach?
Ten sezon nie poszedł po mojej myśli, ani nikogo w klubie. Ale właśnie dlatego, że był jaki był, to z jeszcze większą chęcią zaczynam zgrupowanie reprezentacji. Najważniejsze, że po sezonie w klubie jestem zdrowy. Jako jedyny w drużynie przetrwałem go bez urazu, prezentując w miarę równy poziom. Ale siatkówka to nie tenis, w niej liczy się gra zespołowa. Miniony rok przekonał mnie o tym jeszcze bardziej. Jednostki, owszem, mogą przesądzić o losie jednego czy drugiego meczu, ale nie sezonu.

Czemu nie wyszło Panu w Turcji?
Przemyślenia mam, ale nie chcę się z nimi dzielić. Mieliśmy mnóstwo kontuzji. Przez większość sezonu nie mógł z nami grać Bartek (Kurek). Przyszedł za niego Milos Nikić, ale po tygodniu zerwał więzadła krzyżowe. Później było dużo łatania. Poza tym właściciele w pewnym momencie odsunęli trzech zawodników. I tak naprawdę nie wiem z jakiego powodu. Na jednym z meczów pojawił się szef wszystkich szefów w klubie. Akurat przegraliśmy. I trzech graczy dostało na piśmie, że nie ma ich już w pierwszej drużynie, a dyrektor sportowy został zwolniony. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. To wszystko więc się skumulowało. Ale i tak wracam do Polski zadowolony, bo mimo wszystko w Turcji zdobyłem cenne doświadczenie.

Tamtejsza liga jest atrakcyjna dla Polaków?
Na pewno nie jest dla zawodników przed 25. rokiem życia. Głównie trzeba tam bazować na doświadczeniu, do tego władze klubów i kibice mają duże oczekiwania przy jednoczesnym braku wsparcia. Wybór może być łatwy dla kogoś, kto coś już osiągnął i chce dobrze zarobić. Poza tym jeśli chodzi na przykład o Ankarę, to jest to fajne miejsce do życia. Przed wyjazdem tam było wiele rozmów o ewentualnych zamachach i tym podobnych, ale niepotrzebnie. Po Ankarze czy okolicach poruszaliśmy się z żoną bez żadnych problemów. Miasto duże, mieszka w nim pięć milionów ludzi, ale się nie korkuje. Mieszkaliśmy w centrum, przy dużej galerii. Niczego nam nie brakowało, poza tym, że to nie Polska. Jeśli więc starsi zawodnicy będą mnie pytali o podpowiedź, to będę im polecał. Zresztą nie tylko ligę turecką, ale jakikolwiek zagraniczny wyjazd. Na przykład w Turcji jest okazja cofnąć się w czasie, jeśli chodzi o organizację. Kluby tureckie są pod tym względem daleko za naszymi. Jednak PlusLiga to gotowy produkt, który stale się rozwija.

Od nowego sezonu będzie Pan grał w Jastrzębskim Węglu. Dlaczego po roku wraca Pan do Polski?
Przyznam, że nie spodziewałem się tego powrotu, nawet o nim nie myślałem. Mogłem zostać w Turcji, było zainteresowanie dwóch najlepszych klubów. Jednak przed każdym transferem rozpisuję sobie plusy i minusy, a ostatecznie oferta Jastrzębskiego Węgla była bardzo dobra. Szczególnie finansowo. Jeśli więc mam zarabiać podobne pieniądze i żyć w Polsce, to wybór był prosty. Klub spełnił także moje pozostałe warunki, za co wielkie podziękowania dla prezesa Aadama Gorola i całej spółki Jastrzębskiego Węgla. Widać, że jej zależy. Bardzo spodobał mi się projekt klubu na najbliższe lata. Otrzymał potężny zastrzyk gotówki, a drużyna ma być w czubie tabeli i walczyć o trofea. Gdyby nie to wszystko, do PlusLigi już teraz bym nie wrócił.

Nie wspomniał Pan o Ferdinando De Giorgim, a mam wrażenie, że też miał duży wpływ na Pana wybór.
Oczywiście, znam go bardzo dobrze, każdy z nas wie, czego od siebie oczekiwać. Pracowaliśmy razem dwa i pół roku, bo nie tylko w reprezentacji, ale i wcześniej w ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle. Wiem, że jego treningi nie są łatwym chlebem, ale ta praca ma sens. De Giorgi zawsze zwraca uwagę na szczegóły, czego swoją drogą brakowało mi w Turcji. Jego dyscypliny i jakościowego trenowania. W Ziraacie niby ćwiczyliśmy, ale nikt się nie przejmował czy piłka jest dokładnie dograna, odpowiednio odebrana i tak dalej. Także osoba „Fefe” jest plusem, który miał wpływ na decyzję o przejściu do Jastrzębskiego Węgla.

Zaufania do trenera De Giorgiego nie nadszarpnął nieudany poprzedni sezon w reprezentacji Polski?
Staram się nie rozpamiętywać tego, co było. Z każdym kolejnym treningiem meczu wyrzucam z głowy porażki, podobnie jak sukcesy. Z poprzedniego sezonu w kadrze nikt nie był zadowolony. Ciężko trenowaliśmy, a nie wyszło z tego nic dobrego. Ale praca w reprezentacji a w klubie to jednak dwie różne rzeczy. Dla trenera De Giorgiego było to zresztą pierwsza praca z drużyną narodową. Jak go znam, to pewnie wyciągnął już wnioski. Jednak nie dowiemy się, jak byśmy grali w tym roku. W każdym razie wspomnienia pracy z „Fefe” w klubie mam bardzo dobre. Treningi też były ciężkie, a dwa razy zdobyliśmy mistrzostwo Polski i jeden Puchar Polski, graliśmy dobrą siatkówkę, więc wszystko miało ręce i nogi. Zresztą, gdyby coś mi u niego nie pasowało, to nie przeszedłbym do Jastrzębskiego Węgla.

Wybrane dla Ciebie

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Czerwcowa waloryzacja emerytur - jest nowy wskaźnik. Tak urosną świadczenia od lipca

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Tym osobom należy się prawie 350 złotych dodatku do emerytury. Oto zasady wypłaty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska