Dlaczego my...?

     Gospodarstwo państwa Kaniewskich jako jedyne ucierpiało podczas czwartkowej nawałnicy. Szalejący wiatr w jednej chwili zerwał dachy z obory i stodoły. Sprasowane pęki słomy rozrzucił w promieniu kilkuset metrów. Poszycie dachu zatrzymało się na drzewach w sadzie. Komin z cegieł rozsypał się na podwórze.
     - Tak przed czwartą poszłam oprzątać. Nagle chmury przyszły, Czarne były. Zerwał się wiatr, prawdziwy huragan. Najpierw papę zaczął zrywać później dachy - relacjonuje Beata Kaniewska - Ledwo się do domu schowałam jak belka spadała przed gankiem. To były sekundy. Dorobek życia poszedł, o tak! - żali się ze łzami w oczach Janina Kaniewska, mama.
     - Sąsiadów mamy wspaniałych - mówi pani Beata - Jeszcze się wichura nie skończyła już przybiegli pomagać. Taki wiatr był, że podejść nie mogli. Plandekami zboże nakrywali,żeby się nie zmarnowało. Inwentarz do siebie zabiorą. Mąż po operacji, sami byśmy wiele nie zrobili. Prądu nie ma.
     - W tej chwili przeprowadzana jest wizja lokalna - mówi Ewa Braszkiewicz, komisarz gminy Włocławek - Rodzinie Kaniewskich na pewno zostanie umorzony podatek rolny. Wysokość odszkodowania i pomocy zostanie dopiero ustalona.__