Rozbieżności między aktem notarialnym a inwentaryzacją są znaczne. Chodzi aż o 691 metrów.
Wicestarosta Wikor Metkowski mówi, że jest tak, jakby powiat był już właścicielem pierwszego i drugiego piętra szpitala, a siostry elżbietanki były właścicielkami jedynie mieszkania na parterze ze znajdującą się obok kaplicą. Jak mogło dojść do takiego błędu? To trzeba ustalić, ale w starostwie nie mają wątpliwości, że zwyczajnie ktoś dostarczył złe dane do aktu notarialnego. Kto? Któryś z pracowników urzędu?
- Bynajmniej nie jest tak, że chcę kogokolwiek obciążać, ale ewidentnie ktoś zrobił psikusa - mówi wicestarosta. - Dziwi nas fakt, że tak ważnej transakcji dokonano bez inwentaryzacji i wycen. Inwentaryzację przeprowadzono dopiero 2 stycznia 2009 r., a akt notarialny podpisano 12 sierpnia 2008 r.
Dowiedz się więcej: Powiat tucholski nie kupi pozostałej części szpitala od elżbietanek. Powodem są pieniądze
Wczoraj do starostwa zaproszono na rozmowę byłego starostę Piotra Mówińskiego, który zapytany o rozbieżności, nie umiał wyjaśnić tej sprawy i skierował urzędników z powiatu do prezesa szpitala.
- Tak też uczyniłem, rozmawiałem z prezesem Leszkiem Plucińskim - mówi wicestarosta. - Prezes domyśla się, jaka mogła być przyczyna tej różnicy. Sytuacja jest niewątpliwie taka, że akt notarialny był przygotowany niestarannie. To, co jest w nim, nie zgadza się z granicami podziału geodezyjnego.
Teraz wszyscy muszą się spotkać z siostrami, by móc naprawić błąd. W starostwie liczą na to, że elżbietanki okażą zrozumienie i będzie można polubownie rozwiązać temat.
- Sprawa nie jest jednak łatwa do naprawienia - mówi Metkowski. - Nasi prawnicy zauważają, że dwóch pokoleń prawników nie wystarczy, by ten bałagan uporządkować.
Próbowaliśmy się skontaktować z Piotrem Mówińskim, ale nie odbierał naszych telefonów.