Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do raportu!

JANINA PARADOWSKA
Czas mija, a w komisjach śledczych nic się nie zmienia. Już po przyjęciu raportu w tzw. sprawie Rywina mówiono, że tak dalej być nie może, że komisja powinna przynajmniej spróbować napisać wspólny raport, ewentualnie posłowie mogą przygotować swoje zdania odrębne.

     Tymczasem w komisji orlenowskiej trwa radosna twórczość. Najpierw błysnął, podobno w ponadmilionowym nakładzie, Roman Giertych wypisując co mu tam w duszy gra, a faktów się nie trzyma. Teraz z kolei popisał się Zbigniew Waserman, który postanowił nie być gorszy i też własny raport sporządził. A wówczas w tym czasie błyszczał Antoni Macierewicz. Generalnie zasada jest taka: każdy pisze to co zamierzał napisać jeszcze przed rozpoczęciem prac. Waserman twierdził, że przed Trybunałem Stanu odpowiadać powinni: Miller, Piwnik i Siemiątkowski, który akurat pod żaden trybunał nie podpada, ale nie bądźmy drobiazgowi. Liczy się intencja. Początkowo do "grupy trzymającej Orlen" zaliczał jeszcze Kaczmarka, ale w końcu Kaczmarkowi odpuścił. Być może w myśl zasady, że świadków koronnych się chroni.
     Nie ma sensu opisywanie raportów od rzeczy. Tyle ile posłowie ustalili, wiadomo było, zanim zaczęli pracę. Wypada poczekać na wyniki prokuratorskiego śledztwa, chyba że prokuratura posłów się boi i będzie czekać na ich ustalenia, żeby oficjalnie zabrać głos. Tego wykluczyć nie można. Widać coraz wyraźniej, że w prokuraturze, też próbują wyczuć, skąd wiatr wieje. Tyle że w końcu będzie trzeba coś postanowić zgodnie z zasadami sztuki. Tak jak to się stało w sprawie Rywina, kiedy to prokuratura, po przestudiowaniu wszystkich nadesłanych jej raportów, w tym słynnego raportu Ziobry, odmówiła wszczęcia postępowań we wszystkich sprawach, wyjąwszy nieszczęsne "lub czasopisma", które to słowa badane są najwyraźniej z jakąś szczególną starannością, skoro śledztwo trwa i jakoś zakończyć się nie może.
     Czemu więc służą raporty obecnie ogłaszane? Oczywiście, polityce, co w wyjaśnianiem prawdy nie ma nic wspólnego, choćby się poseł Waserman tysiąc razy zaklinał, że on trudzi się w celu ustalenia prawdy, bo w Polsce żyje tylu biednych ludzi, że niech przynajmniej o prawdę się wzbogacą. Członkowie komisji nawet się nie silą się na udawanie, że nie o politykę tu idzie. Roman Giertych jeszcze przed przesłuchaniem prezydenta już jest przekonany o jego winie, nawet zarzuty podpadające pod kodeks karny chce wysuwać, zwykły Trybunał Stanu już mu nie wystarcza. Nie bardzo więc wiadomo, czy prezydent ma po co stawać przed komisją, zamiast uroczyście i przyjemnie obchodzić Dzień Kobiet, przypadający akurat na 8 marca. Chyba tylko po to, by mu niegrzecznie przypomniano, że "jest tu tylko świadkiem", czyli osobą z natury gorszą i pozbawiona wszelkich praw, także prawa odpowiedzi na pytania.
     Posłów bowiem odpowiedzi nie interesują. Interesują ich tylko własne pytania i snute przez nich samych dywagacje. Ciekawe, że po tylu miesiącach komisyjnych ćwiczeń członkowie komisji nie opanowali jeszcze prostej wydawałoby się sztuki - zadawania pytań, co przecież powinno być podstawą ich pracy. Jak się okazuje, postawienie znaku zapytania po zdaniu nie nadmiernie złożonym przekracza parlamentarne możliwości. Szczęśliwie inflacja komisji powoduje, że zainteresowanie nimi słabnie. Komisja zajmująca się PZU pracuje już bez żadnego zainteresowania. Tym samym obrażanie przez posłów panującego w państwie porządku prawnego ogląda coraz mniej obywateli. Z czego, oczywiście, obywatele mają wyłącznie pożytek.
     Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska