https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Dobra noc?

Rozmawiała Małgorzata Święchowicz
Rozmowa z prof. MAŁGORZATĄ TAFIL-KLAWE i dr JACKIEM J. KLAWE

     - Już po 19.00, późno. Gdyby któreś z nas cierpiało na zespół przyspieszonej fazy snu, to pewnie byśmy sobie nie porozmawiali?
     Małgorzata Tafil-Klawe: - No nie. Już byśmy się szykowali do spania.
     Jacek J. Klawe: - Warto tu poruszyć sprawę rytmu okołodobowego i tego, że jedni ludzie mają chęć pracować rano, inni wieczorem. Są skowronki i sowy. Skowronek jest gotowy do zadań już o szóstej rano, za to o dwudziestej najchętniej by spał. Zupełnie inaczej sowy: one o tej porze dopiero zaczynają działać, o północy się rozkręcają i tak wytrzymują do trzeciej nad ranem. Za to nie ma co budzić sowy przed dziesiątą. Oprócz takich skrajności są typy pośrednie, zbliżone chronotypowo bardziej do sowy lub skowronka i takich osobników jest wśród nas najwięcej.
     - Widać ja jestem "bardziej sową". A w domu mam skowronka. Kiedy skowronek chce spać, ja czytam, kręcę się po domu.
     J.K. - Niedobrze.
     - Nigdy nie dogadamy się co do snu?
     J.K. - Beznadziejna sprawa. Ewidentny skowronek nigdy nie nauczy się zasypiać, jak sowa. Dostosowanie się do zwyczajów sowy będzie go kosztowało zbyt dużo energii.
     M. T-K. - Skowronki trudno znoszą zmiany i lepiej ich do tego nie namawiać. Będą nieszczęśliwe.
     J.K. - Mogą znieść jednorazowe zaburzenie, jakąś nocną imprezę u znajomych, przygotowanie się do egzaminu, ale nic więcej. Z jednorazowym wydłużeniem doby skowronki nawet lepiej sobie poradzą, niż sowy poradziłyby sobie ze skróceniem doby. Zawsze przecież lepiej jest odsunąć sobie czas zasypiania, niż zmusić się do wcześniejszego zaśnięcia. Doświadczamy tego w czasie podróży przez strefy czasowe. Zdecydowanie lepiej jest lecieć na zachód i wydłużać sobie dobę, niż na wschód i skracać.
     - Czy są ludzie, którzy dobrze znoszą nieprzespane noce i ciągłe zmiany rytmu dobowego?
     M. T-K. - Sowy lepiej sobie z tym radzą niż skowronki. Ale przecież i one kiedyś muszą spać.
     J.K. - Od snu się nie ucieknie.
     M. T-K. - Ale też nie znajdzie się odpowiedzi na pytanie: jak długo człowiek powinien spać, każdy ma inne potrzeby.
     J.K. - Napoleon mówił, że dziecko - osiem godzin, kobieta - siedem, mężczyzna - pięć. A więcej tylko idiota. On ponoć sam sypiał krótko.
     - Tacy ludzie zawsze robili dużo zamieszania w świecie. Edison też nie lubił spać. I proszę, co nam zrobił wynajdując żarówkę.
     M.T-K. - Nie sypiamy już, jak nasi praprapraprzodkowie. Oni, jak Pan Bóg przykazał, kładli się wraz z zachodem słońca, wstawali o wschodzie. Zimą spali dłużej, latem - krócej. Rytm dnia i nocy wyznaczał rytm aktywności.
     J.K. - Teraz zdarza się to tylko na mazurskiej wsi. Tam, jak robi się ciemno, życie zamiera. Kto będzie palił światło, skoro to tyle kosztuje? I sklepy nocne tam nikomu do niczego nie są potrzebne. To tylko miastowy wynalazek.
     - A właśnie, jak nam służą nocne sklepy, to nasze życie na trzecią zmianę?
     M.T-K. - Trzecią zmianę zawdzięczamy I wojnie światowej i przemysłowi zbrojeniowemu. Wojna się skończyła, a praca w nocy została.
     J.K. - To zamach na naszą fizjologię.
     - Mój znajomy jako student dorabiał sobie w piekarni, szedł na 22.00, o 4.00 rano oczy mu się kleiły, a o 6. 00 wracał do domu i długo nie mógł zasnąć.
     J.K. - Ci, którzy zarywają noce, w końcu muszą się nauczyć spać w dzień. Ale praca na zmiany nie służy człowiekowi, tak samo jak częste przekraczanie stref czasowych. To, że zaburzamy rytm snu i czuwania, to jeszcze nie wszystko. Na przykład lecimy sobie do Nowego Jorku, po kilku dniach wydaje nam się, że już się przyzwyczailiśmy, kładziemy się spać, jak nowojorczycy, wstajemy, jak nowojorczycy. Tymczasem to tylko pozory normalności, nasza sprawność fizyczna i intelektualna jest gorsza. Aby w pełni dojść do siebie potrzebujemy około dwóch, trzech tygodni. Bowiem przy zaburzeniu rytmu snu i czuwania zaburzamy inne rytmy okołodobowe, których jest mnóstwo.
     - Na przykład?
     J.K. - Rytm wydzielania hormonów, ciśnienia krwi, temperatury...
     - Najgorszy jest chyba ranek po nieprzespanej nocy. Ponoć wtedy jesteśmy dla siebie najbardziej niebezpieczni, popełniamy wiele błędów: zatonięcie "Andrei Dorii", największa w dziejach świata katastrofa zakładów chemicznych Union Carbide w indyjskim Bhopalu, awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu...
     M. T-K. - A wcześniej, w 1979 roku, wypadek w elektrowni Three Mile Island w Pensylwanii. Możemy mnożyć przykłady nocnych katastrof spowodowanych błędem ludzi. Wiadomo, że ryzyko popełnienia błędu jest największe między drugą a czwartą w nocy. Prowadzono badania wśród maszynistów i wśród kierowców ciężarówek w Kanadzie czy USA i okazało się, że o tej porze, choćby nie wiem jak chciało się wytężać wzrok i wpatrywać w drogę, na ułamki sekund zasypia się nad kierownicą. Słabnie koncentracja uwagi, koordynacja wzrokowo-ruchowa, opóźnia się czas reakcji.
     @GP TEKST- akcent:*Państwo Klawe zajmują się badaniem rytmów biologicznych i pracą zmianową, są autorami "Krótkiej książeczki o chrapaniu", pracują w Akademii Medycznej w Bydgoszczy, prof. Małgorzata Tafil-Klawe - w Katedrze i Zakładzie Fizjologii, dr Jacek J. Klawe - w Katedrze i Zakładzie Higieny i Epidemiologii.
     - Czy to znaczy, że sen nad ranem jest nam najbardziej potrzebny, jest najzdrowszy?
     M.T-K. - Z pewnością jest potrzebny. W tym czasie nasz organizm się wycisza, większość przemian metabolicznych przebiega najwolniej: zwalnia się nam oddech, reakcje odruchowe tracą swoją sprawność, spada ciśnienie, temperatura...
     J.K. - Nasz sen jest fazowy, wszystkie z faz są ważne, ale mówi się, że najważniejsza, to REM - Rapid Eyes Movement, czyli faza szybkich ruchów gałek ocznych. Wpadamy w REM co 70-90 minut, na początku snu tylko na kwadrans, ale im dłuższy sen, tym i kolejne fazy REM dłuższe. Ostatnia może trwać ponad godzinę.
     - Wtedy ruszają nam się gałki oczne, ale już ręką czy nogą nie ruszymy, bo w REM wiotczeją nam mięśnie. Ponoć gdyby nie to, diabelnie byśmy dokazywali w nocy? Czy śniąc, że toczymy z kimś walkę, naprawdę moglibyśmy komuś zdrowo przyłożyć?
     M.T-K. - Moglibyśmy. Kiedyś w czasie takiego snu o walce, mąż "zaatakował" kubek, który stał na nocnym stoliku. Herbata z tego kubka wylądowała na mojej głowie.
     J.K. - To się zdarza. Przechodząc z REM w non-REM, gdy mięśnie przestają być już takie wiotkie, a my wciąż śnimy, możemy wykonywać jakieś dziwne ruchy.
     - Po co nam REM?
     M. T-K. - W tym czasie następuje konsolidacja świeżych śladów pamięci w pamięć trwałą. Musimy spać, żeby zapamiętać trwale.
     J.K. - Dlatego przed egzaminem nie ma sensu uczyć się całą noc. Aby zapamiętać to, co wkuwaliśmy, musimy się przespać.
     M. T-K. - I poświęcić na sen przynajmniej 1,5 godziny. Inaczej nie zdążymy dojść do fazy REM.
     - Skoro tyle zależy od snu, to jak żyją ci, którzy mają kłopoty ze snem?
     J.K. - Nie jest to życie komfortowe. Zaburzenia snu, to bardzo poważny problem i dotyka wielu ludzi. W zależności od wieku, nawet ponad 40 procent populacji. To ludzie wciąż niewyspani.
     - Mam kogoś takiego w rodzinie. Gdzie usiądzie, tam przyśnie. Pochrapie chwilę, wybudzi się. Znów sobie pochrapie, znów się wybudzi...
     J.K. - Może cierpieć na bezdech senny. Tacy ludzie praktycznie nie śpią. Nie mają szans przejść wszystkich faz snu, często w ogóle nie dochodzą do fazy snu głębokiego lub do REM. Wkrótce po tym, jak zasną, budzą się nie mogąc złapać powietrza.
     M. T-K. - Występują różne formy bezdechu, przy obwodowo-obturacyjnej - zamyka się gardło środkowe, przy centralnej - na chwilę ustaje napęd centralnego układu oddechowego. Może być też forma mieszana...
     J.K. - To wyniszcza organizm, z badań wynika, że 40 procent ludzi po udarze mózgu, wcześniej cierpiało na obturacyjny bezdech senny. Nie można bagatelizować takiej grupy ludzi wciąż niewyspanych, szukających każdej okazji, by zmrużyć oko. Są zagrożeniem dla siebie i innych, nie radzą sobie z pracą ani nauką. Siadają za kierownicą i czasami zasną, nim zdążą ruszyć.
     M. T-K. - Mają problem z potencją...
     J.K. - Często są bardzo otyli i dostają się w zamknięte koło: mają bezdech, bo są grubi i są grubi, bo mają bezdech. Dlatego, że prawie nie śpią, nie mają siły, żeby się ruszać.
     - Dlaczego się nie leczą? Nie zauważają, że coś z nimi jest nie tak?
     J.K. - Zwykle zauważają. A z pewnością zauważają to ci, którzy muszą z nimi żyć. I spać. Mało kto może wytrzymać ich chrapanie.
     M. T-K. - Oczywiście, nie każdy, kto chrapie, cierpi zaraz na bezdech senny. Ale każdy, kto cierpi na bezdech - chrapie. Niektórzy bardzo głośno. Rekord Guinesse'a, to 75 decybeli - tak pracuje otwarty silnik dieslowskiego autobusu.
     J.K. - Można tym wykończyć nie tylko współmałżonka, ale i ludzi w najbliższej okolicy.
     M. T-K. - W Teksasie pewien człowiek, który zatrzymał się w hotelu i nie mógł znieść chrapania sąsiada zza ściany, wyciągnął broń. Strzelił i trafił. Skutecznie go wyleczył z chrapania...
     - Co zrobić, jeśli akurat nie mamy pod ręką broni, a jednak chcielibyśmy jakoś pomóc chrapiącemu mężowi czy dziadkowi?
     J.K. - Trzeba zacząć od dobrej diagnozy, a tej nie będzie, jeśli nie zrobi się badań w czasie, gdy pacjent śpi. Potrzebne są: EEG, żeby móc ocenić, jakie są fazy snu, okulogram, który zarejestruje ruch gałek ocznych, aktogram, który zarejestruje ruchy pacjenta. Koniecznie trzeba zbadać ruchy klatki piersiowej, przepływ powietrza przed nozdrzami i przed ustami, dobrze byłoby też poznać stopień wysycenia hemoglobiny tlenem, mieć mikrofon i nagrać chrapanie...
     - Aż tyle tego? Przecież, jeśli pójdzie się do lekarza pierwszego kontaktu...
     J.K. - ...i poskarży na chrapanie męża, to ten raczej uśmieje się serdecznie i poradzi: proszę spać w innym pokoju. Bagatelizuje się kłopoty z oddychaniem w czasie snu, a problem zaczyna się już u dzieci. Znany jest tzw. zespół Ondyny, nagłe zatrzymanie oddechu, w wyniku którego giną noworodki. Nazwa wzięła się z mitologii starogermańskiej, wróżka Ondyna zemściła się na śmiertelniku, który jej nie chciał. Za karę miał cały czas pamiętać o oddychaniu, nie przejął się tym specjalnie, zasnął, zapomniał i zginął.
     M. T-K. - Dzieci, które mają zaburzenia oddychania w czasie snu, są osowiałe, gorzej się rozwijają, nie robią postępów w nauce. O takich dzieciach lubi się mówić: leniwe. Mało kto przejmuje się, że źle oddychają, bo mają przerośnięty trzeci migdał albo krzywą przegrodę nosową. Zbadano kiedyś 4-letnie bliźnięta, które rozwijały się zadziwiająco różnie: jeden znakomicie, drugi z wyraźnym opóźnieniem. Powód? Bezdech, który był następstwem krzywej przegrody nosowej. Po korekcie przegrody - różnice między braćmi szybko się wyrównały.
     - Każdego pacjenta z bezdechem można wyleczyć?
     J.K. - Jeśli przyczyną są zmiany laryngologiczne - wystarczy zrobić operację, lekarz zawsze może coś poprawić, wyciąć, udrożnić. Jeśli się nie da, pozostaje CPAP - specjalne urządzenie, dzięki któremu tłoczone jest powietrze, pacjenci muszą spać z maską na twarzy.
     M. T-K. - Czasami już po trzech nocach pod CPAP-em czują się jak nowo narodzeni, w końcu mogą zdrowo pospać.
     J.K. - Problem w tym, że zwykle na tych trzech nocach się kończy. Chory wraca do domu i znów cierpi, bo tam już nie ma urządzenia, które by mu pomogło oddychać. Sprzęt jest zbyt drogi, trudno dostępny. Do leczenia wszelkich zaburzeń snu wciąż przykłada się zbyt małą wagę. Pokutuje myślenie, że na sen najlepsze są tabletki nasenne. Łykniesz i zaśniesz. Tymczasem to jedynie złudzenie zdrowego snu. Rano wstajesz skołowany i tylko tyle z tego masz, że nie leżałeś całą noc w łóżku licząc barany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska