Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Domeracki z UMK: - Filozofowi trudno uwolnić się od pracy polegającej na myśleniu

Roman Laudański
Roman Laudański
Dr. hab. Piotr Domeracki, prof. UMK: - Problem w tym, że politycy i polityka nie dają nam o sobie zapomnieć nawet podczas wakacji. To fenomen naszych czasów.
Dr. hab. Piotr Domeracki, prof. UMK: - Problem w tym, że politycy i polityka nie dają nam o sobie zapomnieć nawet podczas wakacji. To fenomen naszych czasów. Grzegorz Olkowski
Rozmowa z dr. hab. Piotrem Domerackim, prof. UMK, Wydział Filozofii i Nauk Społecznych UMK w Toruniu.

- Skoro filozofowanie polega na myśleniu, to czy filozofowie mają urlopy?
- Jak każdemu pracującemu, także filozofowi, należy się godziwy urlop. Przy czym filozofowi trudno uwolnić się od pracy polegającej na myśleniu, a zawsze mamy coś do przeanalizowania.

W środowisku filozoficznym żartujemy, że my wiecznie jesteśmy w pracy, ale nasza praca: systematyczne, uporządkowane, metodyczne rozumowanie, dociekanie, analizowanie i syntetyzowanie rozmaitych zagadnień jest dla filozofa owszem, wysiłkiem i wyzwaniem, ale nie mordęgą.

W Toruniu przed Wydziałem Filozofii i Nauk Społecznych widniało do niedawna hasło reklamujące filozofię: „Myślenie jest przyjemne”. Warto się nad tym zastanowić, ponieważ bez myślenia, refleksji, dociekań czy analiz nasze życie stałoby się chaotyczne i przypadkowe, a w konsekwencji niepewne, trwożliwe i pozbawione sensu. Z pewnością popełnialibyśmy całą masę błędów, nie zdając sobie z tego, na dodatek, sprawy i nie wyciągając z nich właściwych wniosków na przyszłość. W rezultacie nie tylko jako jednostki, ale jako gatunek moglibyśmy doprowadzić do własnej zagłady. Zwolnienie się z myślenia, ucieczka od refleksyjności, niezależnie od powodu, zawsze jest działaniem przeciwko sobie lub innym – i nie mam tu wcale na myśli wyłącznie ekscesów ludzkiej głupoty. Myślenie jest nie tylko czynnością ludzkiego umysłu; to ciąg złożonych i wyrafinowanych operacji intelektualnych, a jednocześnie – co chciałbym podkreślić – ewolucyjne narzędzie, które odpowiada za naszą zdolność przetrwania. Z tego punktu widzenia w naszym najlepiej pojętym interesie leży, aby nie rezygnować z myślenia i uważności, nawet podczas pauzy urlopowej. Warto w tym miejscu przypomnieć znany aforyzm: „Gdy rozum śpi, budzą się demony”. W konwencji hiszpańskiego malarza doby romantyzmu Francisco José de Goyi demony te zwą się kaprysami.

- Poważnie to zabrzmiało, tymczasem jestem po tygodniowym spływie kajakowym na Mazurach i ten wyjazd wyczyścił mi głowę! Zapomniałem o wojnie, inflacji, karnawale politycznych obietnic. Został mi smak nicnierobienia, choć naprawdę narobiliśmy się wiosłami.
- Młodzież mówi o zresetowaniu albo odmóżdżeniu, które jest nam koniecznie do życia potrzebne. Jednak nawet kiedy nie namyślamy się intensywnie, nie kłopoczemy intelektualnie nad wyzwaniami, jakie niesie nasze codzienne życie: domowe, sąsiedzkie, wiejskie, miejskie czy gminne, a wreszcie państwowe i międzynarodowe, to nie odcinamy się zupełnie od myślenia, które przechodzi wówczas w stan bardziej refleksyjny; nie analityczny – brodzący w abstrakcjach, tylko właśnie refleksyjny, wprowadzający nas w nastrój resetu czy wytchnienia, odpoczynku lub relaksu. Przecież podczas oglądania górskich pejzaży czy forsowania nurtów rzecznych również towarzyszą nam najróżniejsze refleksje, choć odmienne od tych, które nachodzą nas w pracy, szkole czy w domu. Chyba na szczęście nie jesteśmy w stanie całkowicie uwolnić się i przejść w stan całkowitego urlopu od myślenia. Nie przypadkiem najpierw filozofowie, a później biologowie nazwali nasz gatunek dumnym mianem „homo sapiens sapiens”.

- Trudno uwolnić się od postępującej drożyzny płacąc rachunki w sklepach czy wakacyjnych barach. Ten reset jest również formą uwolnienia się od polityki. „Rzeczpospolita” zamieściła ciekawe wyniki badań. Otóż ponad połowa respondentów wolałoby w wakacje odpocząć od polityki, bo „mają jej dość na co dzień”.
- Problem w tym, że politycy i polityka nie dają nam o sobie zapomnieć nawet podczas wakacji. To fenomen naszych czasów. Staliśmy się, nie tylko w Polsce, niesłychanie spolityzowanymi społeczeństwami. Jeśli nawet my nie interesujemy się polityką, to ona, różnymi kanałami, wlewa się do naszego indywidualnego i rodzinnego życia, nie dając nam od siebie odpocząć. Intencja wynikająca z badań jest niezwykle zbożna i sam rad bym powodować się nią podczas zbliżającego się urlopu. Chętnie odetnę wszelkie kanały komunikacyjne do moich oczu i uszu, by nie drażniły ich polityczne przekazy. Zauważmy, jak bardzo zmieniło się samo podejście do polityki. Kiedyś było w miarę rzeczowe i analityczne, a teraz stało się czysto emocjonalne. Polityka nieustannie nas dziś pobudza, ale głównie niestety  emocjonalnie. Nie działa rozdrażnia. Sprawia, że zamiast oddawać się refleksji lub analizie...

- ...na przykład na plaży czy przy ognisku.
- To my od razu uruchamiamy się emocjonalnie i reagujemy, jak gdyby ktoś pozamykał nas w żelaznych klatkach, a później walił w nie metalowym prętem, by  nieustannie nas pobudzać do z góry określonej emocjonalnej reakcji, którą bierzemy o zgrozo za wyraz politycznych przekonań. Nie ma tu nic do rzeczy sceneria, w której się to odbywa. Plaża czy ognisko to miejsce i okoliczność równie dobre jak każde inne. Wystarczy tylko, że ktoś choćby w sąsiednim parawanie lub ogniskowicz znużony wypiekaniem kiełbaski wygłosi jakiś swój polityczny manifest, zwłaszcza gdy jest niezgodny z poglądami pozostałych, a błogi nastrój plażowania czy relaksu przy ognisku szybko ustąpi miejsca wybuchom politycznego rozgorączkowania.

- Co starożytni mówili o czasie wolnym, przecież urlopów w dzisiejszym znaczeniu jeszcze nie było? Z jakich rad moglibyśmy dziś skorzystać?
- Po pierwsze, jacy starożytni?

- Zacznijmy od Greków.
- Zacni stoicy, na przykład, nie różnicowali czasu na ten, który przeznaczony jest na pracę, i ten, który służy wytchnieniu, a to dlatego że człowiek jako istota rozumna zobowiązany jest do ciągłej pracy nad sobą i poprawiania warunków życia.

Dlatego powinniśmy budować wolność w sobie, a mówiąc dokładnie, w swoim umyśle.

To wymaga intensywnych i długotrwałych ćwiczeń, samozaparcia. W tym celu dobrze jest odizolować się, uwolnić się w swoim umyśle, w wyobraźni od tego, co dostarcza nam polityczna i pozapolityczna rzeczywistość. Powinniśmy się tego nauczyć, ponieważ reagujemy nie tyle na wydarzenia raportowane przez media, ile każde z nas tworzy sobie w umyśle pewne wyobrażenia na temat rzeczywistości, poddając je rozmaitym interpretacjom. W rezultacie to, jaki przybieramy do nich stosunek, jest reakcją na to, jakie zbudowaliśmy sobie wyobrażenie tego, co się dzieje w nas czy wokół. I w konsekwencji tak na to reagujemy. Tymczasem stoicy podkreślali: najpierw to zauważ. Następnie staraj się nad tym zapanować w sobie, gdyż nie jesteś w stanie zapanować nad ciągiem wydarzeń, które ciebie nurtują, powodując powstawanie w tobie najróżniejszych wyobrażeń pobudzających falę emocji, z którymi nie jesteśmy w stanie sobie poradzić.

- Mieli jeszcze inne rady?
- Mieli ich bez liku. Powiedzmy jeszcze o kilku. Mogą się okazać przydatne szczególnie podczas wakacyjnych urlopów. Pamiętaj, że w twoim życiu są wydarzenia, które powodujesz, i których nie powodujesz. Ponadto w życiu każdego człowieka zdarzają się okoliczności, na które mamy wpływ, oraz takie, na które nie mamy wpływu. Od razu przepraszam, bo trąci to trochę banałem, ale warto sobie to uzmysłowić, bo najczęściej w życiu potykamy się o to, co najzwyklejsze. W związku z tym twoja odpowiedzialność, możliwość reagowania wiąże się z wydarzeniami, które powodujesz lub masz na nie wpływ. Resztą się nie przejmuj.

- Ile jest wydarzeń wywoływanych przez nas samych?
- Prawdę powiedziawszy, stety lub niestety, garstka, bardzo niewiele.

- Decydujemy sami, jak spędzimy urlop.
- W jakiejś mierze owszem. Sam wybieram miejsce, w którym go spędzę, ale już nie mam wpływu na to na przykład, czy ktoś mnie tam okradnie, czy przebiję oponę w drodze na wakacje lub na miejscu okaże się, że w moim hotelu znajduje się niezwykle hałaśliwa dyskoteka, z której nad ranem z głośnymi okrzykami i śpiewami wychodzi podchmielone towarzystwo. W czasie wyjazdu może się również zdarzyć, a to nierzadki przypadek, że pokłócimy się z mężem lub żoną albo z przyjaciółmi, ot choćby o tę nieszczęsną politykę i rosnące ceny, względnie ocenę kurortu, w którym spędzamy czas wolny. W ten sposób cały urlop, który tak starannie sami planowaliśmy, może przysłowiowy szlag trafić. Mówiąc o wakacyjnych wyjazdach, nie możemy zapominać o należą do nich również powroty, na przykład z Półwyspu Helskiego. Najpierw będziemy próbowali przebijać się ślimaczym tempem przez półwysep, a jak już rozeźleni i umęczeni dotrzemy do autostrady A1, natrafimy na powrotowy korek, za co jeszcze będziemy musieli zapłacić w dwójnasób – za piekielnie drogą benzynę oraz za bilet autostradowy. Potem jeszcze tylko zjazd w kierunku domu, na który – stojąc w sznurze aut – stracimy resztę czasu i nerwów. Na to wszystko nie mamy specjalnego wpływu (inaczej trzeba by nie wychodzić z domu), a przecież to wszystko ma wpływ na nas, na nasze emocje, samopoczucie i dobrostan. Ich rodzaj i jakość decydują o tym, czy faktycznie wypoczywamy, czy tylko tak nam się lub oszukując się chcemy mocno w to wierzyć. W końcu może okazać się, że ten urlop wcale nie był taki, jak go sobie zaplanowaliśmy czy wymarzyliśmy. Wracamy z niego poirytowani, z poczuciem zmarnowanego czasu i pieniędzy.

- To dla odmiany przenieśmy się w czasy średniowiecza, kiedy obowiązuje hasło „ora et labora”, czyli: „módl się i pracuj”. Nie daje to zbyt wiele możliwości spędzania wolnego czasu. Choć ostatnio w klasztorze nad Wigrami usłyszałem, że oprócz pracy i modlitwy ważne było jeszcze szczęście. Należało spowiadać się wtedy ze smutku.
- W całej historii chrześcijańskiego monastycyzmu dyskutowane było pojęcie acedii. Pochodzi z greki i charakteryzuje stan obezwładniającego zniechęcenia, niemocy oraz poczucia nonsensowności podejmowania dowolnej formy aktywności. Proszę tylko tego nie mylić z leniuchowaniem…

- ...ale chyba już blisko do gnuśności opisywanej przez pańskiego kolegę z Katedry, profesora Marcina Zdrenkę.
- Blisko, ale to nie jest samo. Acedia bowiem to niemoc duchowa. Związana jest ona z życiem i praktykami religijnymi. Najczęściej doświadczali jej, o dziwo, mnisi, u których szczere, pierwotne porywy serca z czasem ulegały presji rutyny życia klasztornego. W pewnym momencie człowiek doświadczający acedii, nazywanej chorobą mnichów lub udręką serca, zadaje sobie dręczące pytanie, które i tak pozostanie bez odpowiedzi: jestem pobożny, usiłuję przestrzegać przykazań, spełniam wszystkie obowiązki zakonne, staram się być przyzwoitym człowiekiem i chrześcijaninem, i co mi to daje? Czuję się wypruty, mam wrażenie, że życie przecieka mi między palcami, że je marnuję, że to wszystko jest bez sensu i zupełnie na nic.

Nie przestaje mnie zdumiewać zadziwiająca zbieżność tej mniszej przypadłości z ostrą krytyką życia klasztornego wpływowej części renesansowych myślicieli włoskich, upatrujących w nim antyspołecznego, bezproduktywnego pasożytnictwa, pasma nieustannych, beztroskich wakacji, kosztem społeczeństwa i ludzi pracy, od których mnisi mają się za lepszych tylko dlatego, że żyją zamknięci za klauzurą.

Rachuba czasu pokazuje, że benedyktyńskie hasło „módl się i pracuj” renesans skwitował stwierdzeniem: to żadne „pracuj”, tylko jedno wielkie żerowanie na społeczeństwie i niekończące się wakacje na jego koszt, a wszystko pod płaszczykiem wykorzystującej ludzką naiwność pobożności.

- Arystoteles twierdził, że człowiek powinien poświęcać czas wolny filozofii, sztuce i nauce. W takim razie, czy my powinniśmy spędzać urlop biegając po kolejnych muzeach, czy też oddając się słodkiemu nicnieróbstwu?
- Zapewne zdania będą tu podzielone. Jeden z tych wariantów bardziej przypada mi do gustu. Muzea, galerie, teatry i kina są ciekawą ofertą, ale gdybyż one były otwarte, a wiadomo....

- „Przerwa urlopowa”!

- Z rytualizowania czasu wakacyjnego urlopowania bodaj najbardziej słyną Szwedzi. W okresie lipcowo-sierpniowym praktycznie cała Szwecja jest na urlopie. Usługi publiczne, dostęp do administracji, łańcuchy dostaw itd. są wysoce ograniczone. Wygaszana jest praca fabryk, co w Polsce i w innych częściach świata jest nieczęsto spotykane w takiej skali. Dla Szwedów urlop jest czasem świętym, który należy celebrować i nikt tam nie ma z tym problemów.

- A myśmy już się tego nauczyli? Był czas dorobku, kiedy zasuwaliśmy jak małe samochodziki, bo rozwój, więcej i więcej, a czy teraz nauczyliśmy się już doceniać nie tylko oddech weekendowy, ale i wakacyjny urlop?
- Może zabrzmi to nieco drażniąco dla niektórych, ale w znacznej mierze tak, głównie dzięki temu, że się jako społeczeństwo w końcu czegoś dorobiliśmy i możemy sobie pozwolić na więcej w kwestii celebrowania urlopu. Daleko nam, oczywiście, do Szwedów, niemniej jednak wystarczy się rozejrzeć, jak Polska i Polacy zmienili się w ciągu ostatnich 30 lat. Więcej osób stać na wyjazd, choćby nad polski Bałtyk czy w góry. Niemałym zainteresowaniem wśród Polaków cieszą się od lat kierunki zagraniczne.

- Wczasy pod gruszą straciły na atrakcyjności.
- W jakiejś mierze tak, choć ta forma dofinansowania do wyjazdu urlopowego w większych zakładach pracy utrzymała się do dzisiaj. Nie sądzę, żeby wysokość lub raczej niskość tego świadczenia rzutowała na chęć skorzystania z niego. Dzięki temu wczasy pod gruszą mogą się okazać wczasami pod palmami (śmiech). Bez wątpienia na obserwowany w tym sezonie wakacyjnym zryw urlopowo-wyjazdowy znaczny wpływ miała pandemia COVID-19 z towarzyszącymi jej obostrzeniami, które utrudniały, a czasem wręcz uniemożliwiały wyjazdy na urlop. To sprawiło, że obecnie jesteśmy bardziej wygłodniali rozmaitych form wywczasów. Nawet każdy długi weekend, a zdarzyły się nam ostatnio dwa, spowodowały obłożenie pensjonatów i hoteli, by nie wspomnieć o masowo wykupywanych wycieczkach zagranicznych, pomimo wysokich cen paliw oraz niepokojąco rosnącej inflacji. Jakoby wbrew temu wszystkiemu, co nas niepokoi, a czasem przytłacza, żeby zrobić w końcu coś dla siebie, coś, na co długo pracowaliśmy i na co – powiedzmy szczerze i otwarcie – zwyczajnie zasługujemy, nie szczędzimy wysiłku finansowego ani trudu organizacyjnego, by skorzystać z różnych form wypoczynku, zwiedzania, pójścia do kina, muzeum czy rozpalenia mitycznego polskiego grilla. Nie po to rzecz jasna, by ogrzać się przy palenisku…

- ...tylko w ramach długich nocnych Polaków rozmów pofilozofować po odpowiednich trunkach.
- Skoro o filozofowaniu mowa, to proszę pozwolić, że nawiążę do Arystotelesa, o którym pan redaktor wspominał wcześniej. Filozof w jego czasach miał na tyle dobrze, że mając zapewniony byt, mógł poświęcić się bez reszty swojej profesji. Widać to już u Platona, który wymyślił idealne państwo w taki sposób, że ma ono być rozumnie zorganizowaną strukturą z podziałem na warstwy społeczne, oddelegowane do pełnienia konkretnych ról. Byli to: wytwórcy (rzemieślnicy i rolnicy), wojownicy i rządzący. Pytanie, kto ma rządzić państwem? Przecież nie głupcy, tylko mędrcy. Mędrzec zaś to ten, który nieustannie zaprawia się w mądrości, czyli filozof.

- Czy mamy od filozofów oczekiwać, że będą równie produktywni jak np. rolnicy lub równie waleczni jak żołnierze?
- Absolutnie nie. To żołnierze mają dawać gwarancję bezpieczeństwa filozofom i reszcie społeczeństwa, podobnie jak rolnicy mają zaopatrywać ich w żywność, a rzemieślnicy wytwarzać dobra konieczne do przetrwania. Ten racjonalny, harmonijny i sprawiedliwy podział pracy nie różnicuje ludzi na lepszych i gorszych, uprzywilejowanych i pozbawionych przywilejów. Każda grupa społeczna jest, na swój sposób, ważna i przydatna. Każda wnosi do życia społecznego istotną wartość. Rzecz cała polega na tym, by filozofowie nie trwonili czasu i energii na to, żeby wykonywać zadania przynależne pozostałym grupom zawodowym, zresztą ze wzajemnością.

 Po to filozofowie się kształcili i dlatego oszczędzone im miało być zajmowanie się rolą, rzemiosłem i wojowaniem, żeby obmyślali sensowne i skuteczne strategie społeczne, polityczne i gospodarcze w służbie najwyższemu dobru państwa, a więc wszystkim jego obywatelom. 

- Puentę naszej rozmowy widzę w tym, że politycy ukradli filozofom ich profesję.
- No właśnie, ciekawe, dlaczego politycy od stuleci tak niechętnie zapatrują się na udział filozofów we władzy, nawet choćby w roli suflerów.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska