Żyjący z handlu na targowisku mają jeszcze dwa tygodnie na podpisanie umów, które pozwolą im pracować na rynku w 2010 roku. Aby jednak dzierżawa placu została przedłużona, muszą spełnić kilka warunków. Właśnie te wymagania rozsierdziły sporą część handlowców. Chodzi o uaktualniony wpis o prowadzeniu działalności gospodarczej i odcinki opłat dziennych za ostatnie trzy miesiące. Mowa o małych karteczkach jakie wręcza inkasent pobierając opłatę, która maksymalnie może wynosić 24 zł za dzień. Ten ostatni punkt budzi szczególne emocje. - W umowie nie ma zapisu mówiącego o tym, że musimy zbierać te dowody i nikt tego nie robi, bo i po co? - mówi Tomasz Nadolny, handlujący w Świeciu od kilkunastu lat. - Równie dobrze można nas poprosić o rachunki za zakupy z trzech ostatnich miesięcy - dorzuca właściciel stoiska z galanterię. - To zwykła złośliwość, która ma nam utrudnić życie i przy okazji pokazać jacy ważni są nasi urzędnicy. Bo przecież jeśli nie podporządkujemy się, to możemy nie dostać umowy na przyszły rok - denerwuje się uczestnicy dyskusji, z którymi spotkaliśmy się wczoraj w miejscu ich pracy . - I to jest zachęta dla lokalnych przedsiębiorców? Co roku to targowisko, którego pani Brzoskowska tak nie lubi, zapewnia miastu wpływy do budżetu na poziomie kilkuset tysięcy. Ciekawe ile zarabia Vistula, którą Świecie się tak chwali?
Dobrzy i źli dzierżawcy
Skąd pomysł, aby kontrolować dowody wpłaty? - Jest to jedna z dwóch możliwości sprawdzenia, czy dzierżawcy spełniają podstawowy warunek umowy, zakładający, że będą pracować minimum trzy dni w tygodniu - tłumaczy Justyna Brzoskowska, kierownik wydziału gospodarki UM w Świeciu. - Drugą jest wpis w zeszycie prowadzonym przez inkasenta, tyle że zdecydowali się na to tylko nieliczni. Od nich nie wymagamy dowodów.
Zdaniem handlowców taki zapis to nieporozumienie. - Jeśli przyjdzie silny mróz, może się zdarzyć, że przez cały tydzień nie przyjadę ani razu - mówi kobieta sprzedająca owoce i warzywa. - Nie przywiozę towaru na zmarnowanie.
Zupełnie inaczej widzi problem Brzoskowska. - Nie chodzi o to, aby komuś utrudniać życie, wręcz przeciwnie - przekonuje. - Mamy kilku bezrobotnych chcących ustawić swój stragan, ale nie mogą tego zrobić, bo nie ma na to miejsca. Może więc warto byłoby się zastanowić, kto faktycznie potrzebuje tej pracy? Nie jest tajemnicą, że dla niektórych osób handel jest dodatkowym zajęciem i pojawiają się tylko wtedy, gdy spodziewają się odpowiednich obrotów. Z naszego punktu widzenia nie są to dobrzy dzierżawcy.
Pani kierownik nie zamierza też odstąpić od konieczności przedstawienia o prowadzeniu działalności gospodarczej. - Sądzę, że ci, którzy najbardziej się opierają pracują na czarno, stąd ich obawy - twierdzi. - Nie trzeba tracić czasu na odwiedzanie urzędu. Wystarczy wysłać dokument z prośbą o jego uaktualnienie.
Handlowcy zapowiedzieli, że nie odpuszczą. Liczą, że po ich stronie stanie burmistrz, z którym zamierzają się spotkać w najbliższy wtorek.
tekst i fot.