Jerzy Todryk ma dwa punkty: jeden w Golubiu-Dobrzyniu, drugi w Rypinie. W obu miastach zlokalizowane są przy ulicy Kilińskiego. Klienci mogą tu założyć lokatę, konto czy wziąć pożyczkę. To oferta SKOK-u (Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej). Kilka miesięcy temu pan Todryk podjął się dodatkowej działalności: przyjmowania wpłat. To już nie domena SKOK-u, lecz Grupy Incaso. Razem z licencją zakupił program komputerowy "Bilon" współpracujący z systemem "Esobig", udostępnionym przez Millenium Bank.
- Moi pracownicy, korzystając z tych programów wszystkie pobrane pieniądze przesłali do poszczególnych odbiorców. Pojawiły się jednak błędy w systemie, informatycy podejrzewają, że spowodować je mogła np. mikrosekundowa przerwa w dostawie prądu. Niektóre pieniądze w jedno miejsce dotarły podwójnie, w inne wcale - _mówi pan Todryk.
Chodzi o kilkudziesięciu klientów. "Znikło" około 60 tysięcy złotych.
- _Nie jestem oszustem. Punkty przyjmowania opłat po tej aferze zlikwidowałem, ale agencje SKOK-u nadal działają, mam kontakt z klientami, przyjmuje ich reklamacje, nie uciekłem z dwoma milionami w kieszeni. Zrobiłem wszystko, by rozpocząć zwracanie pieniędzy ludziom: zapożyczyłem się u rodziny, wziąłem kredyt. Część pieniędzy dostałem też z banków, do których przelewy nie powinny trafić. Niektóre placówki zadeklarowały jednak, że ich regulaminy i statuty takich sytuacji nie przewidują i pieniędzy nie zwrócą - tłumaczy Jerzy Todryk.
Czy rzeczywiście pan Todryk zwraca klientom?
- Jak tylko przychodzą jakieś zwroty z banku lub uda mi się zdobyć jakieś pieniądze na własną rękę zwracam je klientom. W pierwszej kolejności dostają ci, którzy płacili za prąd. Staram się, by jak najmniej osób było poszkodowanych, więc dzielę pieniądze. Komuś, kto wpłacił 120 złotych oddaje na razie 60. Mam z tego tytułu wiele nieprzyjemności: klient się denerwuje, że nie dostał całości, inni się złoszczą, że nic nie otrzymali. Nie jestem złodziejem. Staram się to udowodnić w policji i prokuraturze. Przedstawiam pokwitowania, że oddaje ludziom pieniądze - mówi Todryk.
Ani golubska, ani rypińska policja tych informacji nie potwierdzają. - Zbieramy materiały, prowadzimy dochodzenie i na razie jest za wcześnie, by o tym mówić - zgodnie mówią policjanci.Dowiedzieliśmy się tylko, że panu Todrykowi zarzuca się doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania mieniem.
Klienci czują się oszukani i nikomu już nie wierzą, zwłaszcza Grupie Incaso.
- Moja mama we wrześniu zapłaciła w golubskim punkcie ratę, około 300 złotych. Pieniądze do tej pory nie trafiły do banku. Odsetki rosną, grożą komornikiem, stajemy się niewiarygodnymi kredytobiorcami - mówił nasz Czytelnik.
__
