Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domy na 40-letni kredyt? Pełno ich wokół. I powstała zabudowa łanowa

Roman Laudański [email protected]
Architekci z czasów PRL-u tak potrafili zaplanować osiedla, że bloki tworzyły wewnętrzne podwórka bez potrzeby "grodzenia". Było miejsce na szkoły, sklepy, przedszkola, dom kultury, a także kościół
Architekci z czasów PRL-u tak potrafili zaplanować osiedla, że bloki tworzyły wewnętrzne podwórka bez potrzeby "grodzenia". Było miejsce na szkoły, sklepy, przedszkola, dom kultury, a także kościół Jarosław Pruss
Filip Springer, reporter i fotograf, autor książek: "Miedzianka, historia znikania", "Zaczyn", "Źle urodzone" i "Wanna z kolumnadą", opowiada o centrach miast, przedmieściach, płotach i kredytach na 40 lat. Czyli, jak się buduje i mieszka w Polsce?

- Mieszkamy w brzydkich czy w ładnych miastach?
- Każde z miast ma problemy, z którymi próbuje się uporać. Są też miejsca arcyciekawe - jak np. bydgoska Wyspa Młyńska. Najlepszym słowem opisującym problemy miast jest: potencjał. Bardzo wiele ma genialny potencjał - jak np. mój rodzinny Poznań, ale jest kompletnie niewykorzystywany. Potencjałem miast może być np. rzeka.

- Rozmawiamy w Bydgoszczy - "mieście na wodzie".
- Bydgoszcz, Kraków, Gorzów Wielkopolski, trochę Toruń są miastami, w których rzeki jakoś żyją. Ruchu towarowego na nich już nie będzie, ale rejsy dla turystów - czemu nie?
Można mieszkać z widokiem na rzekę. Spacerować nad nią, zakochać się. Zrobić tam biznes dla ludzi. To wszystko świadczy o tym, że rzeka żyje. O ile nie śmierdzi! W Katowicach jest rzeka i bulwar, ale tak tam śmierdzi, że robiąc zdjęcie - nie wytrzymywałem.

- Pan nie przepada za samochodami w mieście?
- Nie lepiej skorzystać z szybkiej i wygodnej - albo darmowej jak w Tallinie - komunikacji miejskiej? Na tym polega forma odpowiedzialności społecznej za miasto, że nie robimy tylko tego, co jest nam wygodne.

- Przepraszam, komu szkodzi samochód w centrum?
- Zgadzam się z maksymą, że w mijających się samochodach nie możemy się do siebie uśmiechać. Chyba że stoimy w korku, ale wtedy przeważnie jest nam nie do śmiechu. Nie można mechanicznie wyrzucić samochodów z centrum miasta. Trzeba stworzyć dla nich alternatywę. Wtedy handel czy usługi w centrum będą się rozwijały. Ograniczanie ruchu, uspokajanie do 30 km na godzinę jest stosowane w Niemczech. Tam centra ożywiają.

- U nas słabo. Ludzie przestali umawiać się na rynkach, bo wygodniej im spotkać się w centrach handlowych. Jak ich tu sprowadzić?
- Macie Wyspę Młyńską, która latem świeci pustkami? No właśnie nie! Potrzebne są takie inwestycje. Stwórzmy w centrum przestrzeń, w której będziemy mogli posiedzieć i pouśmiechać się do siebie.
Boję się pustych witryn, umierania handlu, kultury.
To kwestia polityki lokalowej, obniżania czynszu określonym branżom. Galeria sztuki, księgarnia, kawiarnia musi mieć niższy czynsz niż bank czy operator telefonii komórkowej.

- Ktoś zauważył krzyk o umieraniu centrów miast?
- W miastach Europy Zachodniej młodzi, kreatywni już wrócili do centrów, a u nas jeszcze się to nie zaczęło. Aktywistom miejskim wydaje się, że mówią o czymś ważnym, a kogo to naprawdę obchodzi?! Dla większości ważniejszy jest domek na przedmieściu i labrador bez kompletnej refleksji, co tracą wybierając takie życie. Dla nich ważniejszy jest przekaz z seriali, a nie świadomość miasta.

Przeczytaj także: Przestajemy płacić kredyty mieszkaniowe

PRZEDMIEŚCIA

- Dlaczego żałuje pan szczęścia tym, ci wybrali domek na przedmieściu i labradora?
- Broń Boże! Nie żałuję im niczego! Chciałbym tylko, żeby ich marzenie o życiu na przedmieściu zostało zrealizowane, a to nie jest prawdą. Po co się wyprowadzili? Po ciszę, spokój. Połączenie zalet wsi i jednak miasta, bo tam przecież pracują. Nagle okazuje się, że w polskim systemie planowania przestrzennego otrzymują wszystkie złe cechy miasta i wsi: stoją godzinami w korkach, żyją w zanieczyszczonym środowisku, przez trzy lata cieszą się ciszą, po czym przed ich oknami buduje się kolejne osiedle. Na wsi nie mają dostępu do lepszej kultury, nie ma dobrej komunikacji, drogi, wody, gazu.

- Daleko do szkoły i sklepu, a dzieci trzeba wozić na zajęcia pozalekcyjne.
- Dlatego pytam: czy naprawdę tego chcieli? No, nie! Są już badania, z których wynika, czego chcieli, co dostali i jak to oceniają. Mało tego, dostali to na 40-letni kredyt! Wobec tego nie powiedzą, że wyszło jak zawsze, czyli do dupy. Nie powiedzą nic złego, bo mają kredyt. Część wyprowadziła się na przedmieścia, bo o tym marzyła. Ci oszukują się, że będzie dobrze. Druga grupa poszła do banku po kredyt na mieszkanie. Pracownik wyliczył im zdolność kredytową i pokazał na mapie, na co ich stać - na koniec świata, czyli np. na daleką Białołękę, a nie Warszawę. Jak chcieli skorzystać z programu "Rodzina na swoim" lub "Mieszkanie dla młodych", to osiedlają się w takich miejscach. OK, są też dobre przedmieścia, ale większość jest złych.

-I z tych przedmieść nie wrócą do miasta?
- Na tym polega ich dramat. Polski system mieszkaniowy jest tak skonstruowany, że 20 proc. mieszkań jest na wynajem, a 80 proc. na własność. Takich danych nie spotyka się w społeczeństwach najbogatszych. W Szwajcarii 67 proc. mieszkań jest na wynajem, nieco mniej w Niemczech.

- Mamy sfrustrowane przedmieścia?
- Jeszcze posypują cytrynę cukrem. Zbierałem materiał do książki na przedmieściu Warszawy, dla mnie - absolutne przedmiejskim piekle, bo autobus raz na 40 minut, brak infrastruktury, polna droga z betonowymi płytami. Do miasta - daleko. Wyliczono, że tacy mieszkańcy jeden miesiąc w roku spędzają w korkach między domem a pracą! No i ludzie z przedmieść zarzekają się, że szkołę mają blisko - 3 kilometry!

- Na osiedlu byłoby kilkaset metrów.
I to nie przez ruchliwe drogi, a przy mądrym planowaniu przestrzeni - niekoniecznie przez ruchliwą ulicę. A tam nie ma chodników i nikt dziecka samego nie puści. Muszą dowozić.

- Jeśli w mieście źle, a za miastem jeszcze gorzej, to gdzie?
- To nie jest wina ludzi, że wyprowadzili się na przedmieścia. Za rozwój miast odpowiedzialne jest państwo, które odpowiada m.in. za ustawę o zagospodarowaniu przestrzennym. I buduje się, jak się chce i gdzie się chce. Rolnik z przedmieścia sprzedaje deweloperowi łan ziemi i życie ma już ustawione. Później sprzedaje kolejny łan i mamy w Polsce zabudowę "łanową". Deweloper stawia domy lub bloki i umywa ręce. Zawiązuje się wspólnota mieszkaniowa, która idzie do gminy, bo nie ma drogi. Nie ma autobusu, przystanku, sklepu, przedszkola, szkoły, kościoła i przychodni. Nie ma nic.
Bo nikt nie musiał niczego zagwarantować.
I pani, z którą stoję na balkonie, zapewnia mnie, że wkrótce to wszystko będzie: sklepy, kościół, przedszkole, przychodnia. A ja widzę po horyzont osiedla "łanowe". Nikt nawet nie pomyślał o zostawieniu kawałka ziemi na takie potrzeby! Możemy nie kochać PRL-owskiej architektury, ale projektujący ją uwzględniali ludzkie potrzeby. A jak architekt był mądry, to w kącie zostawił miejsce na kościół. Nikt o tym głośno nie mówił, ale tak właśnie robili. Dziś nikt tak nie robi.

PŁOTY

- Namiętnie dziś się grodzimy. Wokół bloków i domów. Rozumiem młodych rodziców, że chcieliby, aby ich dzieci bawiły się na chronionym terenie.
- Dlaczego? To samo można osiągnąć bez płotów. Bloki tworzą wewnętrzne dziedzińce. Matki i ojcowie mogą patrzeć z balkonu i od razu widzą, kto jest obcy. Wszyscy to zobaczą. Kilka pokoleń Polaków wychowało się na niegrodzonych podwórkach. Nic się im nie stało. Są brytyjskie badania pokazujące, że przestępczość wewnątrz grodzonych osiedli niekiedy jest wyższa niż na zewnątrz.

- Trudno w to uwierzyć. Czyż do grodzonych bloków nie wprowadza się elita?
- Każdy może kupić, to jaka to elita? To odsuwanie odpowiedzialności, bo jak widzimy, że sąsiadka wyprowadza psa do piaskownicy, to powinniśmy zwrócić jej uwagę, a nie odgradzać się od świata. Ona znowu wypuści psa do piaskownicy. Tym razem na ogrodzonym terenie. Płot niczego nie załatwi.

- A jest o co kruszyć kopie? W czym nam płot przeszkadza?!
- Odgradza publiczną przestrzeń. Zakłóca nam drogę na przystanek, wydłuża ją bez sensu. Żyjemy w jednorodnym społeczeństwie: prawie wszyscy biali, 90 proc. katolików, a płot od razu nas dzieli. Stwarza różnice. Sugeruje, że tamci, po drugiej stronie, są lepsi lub gorsi. Jacy lepsi? Nie ma lepszego narzędzia do odróżniania się niż mur.

- Deweloperzy wcisnęli nam płoty?
- Oczywiście! Pytałem ich, czy mają jakieś badania na temat przestępczości, że trzeba się grodzić, ale nie mają. Do głowy im nie przyszły takie badania. Stawiają płot i cześć.
Od jednej z mieszkanek usłyszałem, że ona chce być bezpieczna nawet przy wynoszeniu śmieci. A gwałcicielowi płot w czymś przeszkodzi? Odwiedziłem ok. 30 ogrodzonych osiedli. Robiłem na nich zdjęcia. Na żadnym nie miałem problemów z wejściem. Fotografowałem ich dzieci na placach zabaw, okna mieszkań, samochody na parkingach, mijałem ochroniarzy i żaden mnie nie zapytał: co ja tam robię! Tylko jeden roznosiciel ulotek powiedział mi, że płoty to ściema. Bo on z ulotkami wchodzi wszędzie. Wpuszczają go. Jesteśmy jednym z najbezpieczniejszych krajów Unii Europejskiej. Nie ma żadnych przesłanek, żeby je budować.

KREDYTY

- Dlaczego uważa pan, że wmówiono pokoleniu 30-latków kredyty mieszkaniowe?
- Kiedy kończyliśmy studia, pytaliśmy się, czy masz już kredyt? Mieszkanie jest prawem człowieka. To prawo człowieka zostało urynkowione. Jedyną możliwością zamieszkania jest kupno mieszkania lub domu. A to jest fałszywy model. Mieszkanie jest zbyt drogim dobrem i zbyt ogólnym, bo dłużej istnieje niż człowiek, żeby było własnością. Lepszym modelem społecznym jest wynajem. Na dobrym rynku mieszkaniowym wynajem jest tani, bo jest dużo mieszkań do wynajęcia. Wtedy nikt nie wciska nam potrzeby kupowania mieszkania ani nie winduje cen wynajmu! Dziś wynajem dwupokojowego mieszkania w Warszawie kosztuje dwa tysiące. Rata kredytu będzie podobna lub niższa. No to po co wynajmować? A gdyby mieszkań do wynajęcia było dużo, gdyby wynajmowały je spółdzielnie lub gminy, to spokojnie byśmy sobie je wynajmowali. W Berlinie na spotkaniu autorskim rozmawiałem z Polakiem, który mieszka tam od 30 lat. Mówił, że tam nikomu nie przychodzi do głowy zakup mieszkania. Zarabiasz tyle, to stać cię na takie, dostaniesz podwyższę, przeprowadzisz się do większego.

- Kto wmówił nam potrzebę zadłużania się na całe życie?
- W 1994 roku powstała ostatnia ustawa, która miała sprzyjać budownictwu czynszowemu. Później nastąpiła systemowa degradacja tego systemu. W 2009 roku zlikwidowano Fundusz Mieszkaniowy. TBS-y, które były formą budownictwa czynszowego, zostały wtedy pozbawione preferencyjnych kredytów. Wcześniej ruszył program "Rodzina na swoim", potem program "Mieszkanie dla młodych", który dotyczy tylko rynku pierwotnego, deweloperskiego. To kto na tym korzysta? Banki i deweloperzy. Dwie trzecie pomocy programu "Rodzina na swoim" poszło do banków. Z obliczeń wynika, że kiedy w kryzysie, który zaczął się w 2008 roku, wszystko taniało, to mieszkania utrzymały ceny lub podrożały. To kto na tym zarabia? Deweloperzy i banki. To nie jest spisek, bo wiceminister budownictwa z PSL-u mówił wprost podczas uruchamiania "Mieszkanie dla młodych", że nie chodzi o pomoc młodym, tylko deweloperom. Teraz rząd uruchamia niewielki program "Mieszkanie na wynajem", który potraktujmy jak listek figowy. Rozsądny musiałby być rozłożony na dziesięć lat, by zmienić rynek. A wsparcie dla tysiąca czy 5 tys. mieszkań pod wynajem rynku nie zmieni.

- Przykuci kredytem do miejsca będą zmieniać pracę?
- Młodym wszyscy mówią: bądźcie mobilni, elastyczni na rynku pracy! A jak mam zmienić pracę, kiedy kredyt na mieszkanie trzyma mnie w jednym miejscu przez czterdzieści lat!?

- Dlaczego nikt o tym nie dyskutuje, nie protestuje?
- Bo wszyscy uwierzyli, że tak ma być. Dziś tylko "Krytyka Polityczna" jeszcze krzyczy, że mieszkanie to jest prawo. Dziś jeśli ktoś chce mieszkania komunalnego, to wszyscy myślą, że jest pasożytem, nierobem. A przecież będzie za nie płacił normalny czynsz, który opłaca budowę i utrzymanie mieszkania. Gmina może to robić bez zysku, deweloper z zyskiem. Dziś wyznacznikiem sukcesu jest własne mieszkanie, dom. Jeśli mówię, że nie mam i nie chcę mieć, to wszyscy patrzą na mnie jak na wariata. Bo trzeba mieć swoje.

Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska