Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doświadczeni muzycy i żywiołowy repertuar z muzyką klezmerską. Dziś we Włocławku i jutro w Bydgoszczy zagra Klezmer Jazz Project

Rozmawiał Bogdan Dondajewski [email protected] tel. 52 32 63 150
Rozmowa z Wojciechem Mrozkiem klarnecistą i liderem Klezmer Jazz Project.

www.pomorska.pl/kultura

Więcej informacji o kulturze na stronie www.pomorska.pl/kultura

Uwaga

Uwaga

Klezmer Jazz Projec zagra jedyne dwa koncerty w naszym kraju - 7 maja we włocławskim Teatrze Impresaryjnym i 8 maja w bydgoskim Kinie Adria.

Bilety na to wydarzenie dostaniemy jeszcze w kasach teatrów, serwisie eBilet.pl i EMPiKach.

- Do tej pory słuchacze kojarzyli pana ze zdecydowanie klasycznym repertuarem. Skąd pomysł na założenie zespołu grającego muzykę żydowską?

- W drodze kariery artystycznej z tak nietypowym instrumentem, jakim jest klarnet, to normalne. Zazwyczaj solistami są przecież: skrzypkowie, wiolonczeliści, pianiści czy śpiewacy. Klarnet bardziej wykorzystuje się w orkiestrach i zespołach. Oznacza to, że nawet wielu świetnym wirtuozom tego instrumentu zwyczajnie ciężko jest utrzymać się z grania koncertów ze stricte klasycznym repertuarem. A moim zdaniem trzeba otwierać się na szersze horyzonty. Postanowiłem ułożyć swoje życie, grając na tym instrumencie, więc każdego roku, albo co dwa lata, oprócz klasycznego projektu, robię jakiś inny program. Były już: "Tęczowy Chopin", "Tańce świata", program "Rakija", kolejny z muzyką filmową, "Mozart goes jazz" czy "Vivaldi goes swing" z Konstantym Kulką, a kolejnym jest Klezmer Jazz Project. Oczywiście nie chodzi tu o pieniądze, bo w tym roku gramy w Polsce tylko dwa koncerty. Zwyczajnie lubię muzykę żydowską i w ogóle etniczną. A ten projekt opiera się właśnie na muzyce korzeni i bardzo starych kompozycjach.

- Ale nie tylko...

- 60 procent koncertu to muzyka tradycyjna, której motywy powinny być rozpoznawalne dla przeciętnego słuchacza. Pozostała część to już lepiej znana muzyka czasów międzywojennych i wojennych.

- Mówi się, że muzyka klezmerska trafia do wszystkich i chyba naprawdę coś w tym jest.

- Z mojego punktu widzenia na pewno jest muzyką współczesną, choć bardzo starą. Do tego klarnecista musi wykorzystywać całą gamę efektów i środków wykonawczych, które są niezwykle trudne do opanowania. To zupełnie inny dialekt muzyki. Dla mnie ciekawe jest to, żeby te wszystkie efekty pokazać w sposób artystyczny, a nie efekciarski. Z drugiej strony - widza - rzeczywiście jest to muzyka niezwykle energetyczna, zmysłowa i raczej pozytywnie nastrajająca. I tak jak muzycy mają sporo przyjemności z jej grania, podobne odczucia towarzyszą słuchaczom - od żywiołowych po smutne, kiedy pojawia się tonacja mollowa. Można powiedzieć, że jest to bardzo konkretna muzyka, która operuje dwoma kolorami - białym i czarnym.

- Ostatnio pojawiło się kilka grup grających tego typu muzykę z Max Klezmer Band na czele. Czy w takim razie powinniśmy mówić o renesansie klimatów klezmerskich?

- Pamiętam, że Giora Feidmana słuchałem już dobre 15 lat temu. Do dziś zresztą jest prekursorem klarnetu klezmerskiego. W Polsce ta muzyka jest dobrze przyjmowana i ostatnio rzeczywiście jest na fali.

- Na przełomie lutego i marca Klezmer Jazz Project odwiedził obie Ameryki. Jak reagowała tamtejsza publiczność?

- Na widowni było całkiem sporo osób żydowskiego pochodzenia, choć oczywiście nie tylko, więc koncerty się podobały. Chyba nawet bardzo, bo za każdym razem kończyła je owacja na stojąco. W kraju grałem na razie tylko fragmenty tego programu, więc najbliższe koncerty we Włocławku i w Bydgoszczy będą krajową premierą. Później cały ten program zamierzamy zgrać na płytę.

- Czego mogą spodziewać się słuchacze?

- Przede wszystkim świetnych wykonawców i uczciwie dobranego repertuaru, który nie nudzi, na którym się nie zasypia i który jest wesoły, energetyczny, typowy dla muzyki klezmerskiej. Całość uzupełni szczypta muzyki jazzowej.

- No właśnie. Były problemy z aranżacją muzyki klezmerskiej i jazzowej w jedną całość?

- Dobre opracowanie to takie, które jest płynne i słuchacz nie wie nawet, kiedy muzycy przeszli z jednego motywu na drugi. Mam nadzieję, że nam się to udało.

- Do zespołu dobrał pan kilku świetnych krajowych muzyków, ale jest też dwóch braci z Ukrainy.

- Ihor i Maryjan Lomaha. Obaj ukończyli Konserwatorium Lwowskie, jednak obecnie zajmują się też grą muzyki etnicznej: cygańskiej, bukowińskiej, karpackiej i klezmerskiej. Ihor to cymbalista, a bez cymbałów dawna muzyka klezmerska by nie istniała. Są więc, obok skrzypiec, na których gra Maryjan, klarnetu i kontrabasu, instrumentem typowym dla tego nurtu. Natomiast fortepian, perkusja i wibrafon to instrumenty dodatkowe, typowe dla jazzu i swingu.

- Czym różni się granie takiego repertuaru od muzyki klasycznej?

- Taki program daje wiele możliwości, przede wszystkim sporo swobody. Można odwrócić się bokiem, chodzić po scenie czy zagrać w dowolny sposób daną kadencję, co w muzyce klasycznej jest niedopuszczalne. Można też reagować na zachowanie publiczności - rozmawiać z nią, grać ciszej albo szybciej. Jest też miejsce na improwizację.

- Jakie będą dalsze losy Klezmer Jazz Project?

- Po tych dwóch koncertach w planach mamy nagranie płyty. I jeśli do jesieni uda nam się ją wyprodukować, to może skusimy się na jeszcze jedną trasę. Niestety, nie będzie to jakieś wielkie tournee, bo wszyscy muzycy ze składu mają swoje obowiązki i są niezwykle zapracowani. Mamy jednak kilka rezerwacji na sale w Krakowie, Płocku, Warszawie i Jeleniej Górze. Dopiero w przyszłym roku nasze plany obejmą więcej miast.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska