
Tak przekonywali Czytelnicy, którzy wzięli udział w naszym piątkowym dyżurze telefonicznym. Głosów popierających pomysły ministra było niewiele.
Prace nad systemem ubezpieczenia społecznego rolników trwały od dawna. KRUS nie była bowiem reformowana od 17 lat.
Marek Sawicki, minister rolnictwa przedstawił niedawno propozycje zmian. Chce, żeby właściciele najmniejszych gospodarstw - do 50 hektarów przeliczeniowych płacili na ubezpieczenie emerytalno-rentowe składki podstawowe, czyli 10 procent najniższej emerytury (miesięcznie 63,63 zł). Ci, którzy ziemi mają trochę więcej - od 50 do 100 ha - do kasy odprowadzaliby miesięcznie składkę podstawową zwiększoną o 12 proc. najniższej emerytury (140 zł). Rolnicy gospodarujący na 100-150 ha płaciliby składki zwiększone o 24 proc. (216 zł). Posiadacze gruntów o powierzchni 150-300 ha - więcej o 36 proc. (292 zł), a właściciele gospodarstw przekraczających 300 ha - składkę zwiększoną o 48 proc. (369 zł miesięcznie).
Takie same składki dla wszystkich
Te propozycje wywołały sprzeciw głównie mieszkańców miast. - Nie zgadzam się na to, by najbogatsi gospodarze płacili tak śmiesznie niskie składki. Co to jest 369 zł dla takiego giganta? Nawet tego nie odczuje! - twierdziła pani Krystyna ze Świecia. - Właściciele ponad 300-hektarowych gospodarstw śmieją się w twarz rządowi, że takie ulgi chce im dać.
- Prowadzę działalność gospodarczą, mam mały sklepik i co miesiąc muszę odprowadzać do ZUS około 800 złotych. A rolnik 12 razy mniej niż ja. Gdzie tu sprawiedliwość? - pytała Mariola Nowakowska z Unisławia. - Skoro gospodarze dostają unijne dopłaty, kupują drogie maszyny, to dlaczego nie mogą płacić wyższych składek? Uważam, że należy zlikwidować KRUS i przenieść rolników do ZUS. Niech ci, którzy mają do 10 hektarów, płacą 63,63 zł. Ale znacznie więcej powinni płacić gospodarujący na 10-50 hektarach. Od tych, którzy mają jeszcze więcej, należy pobierać normalną składkę zusowską - przekonywała pani Mariola.
Podobnie uważa pan Henryk z Solca Kujawskiego. - Właściciele nie więcej niż 50 hektarów mogliby płacić składkę podstawową. Chyba, że oprócz gospodarstwa prowadzą jeszcze jakąś inną działalność, na przykład agroturystyczną. Wtedy powinni płacić około 800 złotych do ZUS. Tak jak wszyscy ci, których gospodarstwa przekraczają 50 hektarów. Dla tych bogatszych nie powinno być żadnej ulgi! - twierdził. - Za dawnych czasów komisje jeździły po wsiach i sprawdzały, czym tak naprawdę zajmują się rolnicy - ile mają zboża, świń, krów, czy prowadzą dodatkową działalność. Teraz również należałoby tak robić. Dzięki temu każdy płaciłby na miarę swoich możliwości - proponował pan Henryk.
Czytelniczka z Grudziądza przekonywała natomiast, że niższe składki dla rolników są krzywdzące dla płatników ZUS. - Czy pani myśli, że rolnicy to biedni ludzie? Na pewno nie! Wielu ma piękne domy, kilka samochodów. A mali - często dorabiają sobie poza rolnictwem albo wyjeżdżają za granicę. Stać ich, żeby płacić tyle, ile muszą mieszkańcy miast - przekonywała.
W podobnym tonie wypowiadała się pani Anna z gminy Waganiec. - Wychowałam się na wsi, rodzice mieli 12 hektarów. Nie jeździli po polach ciągnikami, bo ich nie było, zboże kosili kosami, zbierali je ręcznie. To była mordercza praca, dlatego to oczywiste, że nie musieli wtedy płacić składek. Ale dziś, kiedy rolnicy inwestują w nowoczesne maszyny, mają ogromne domy i piękne samochody - nie chce mi się wierzyć, że nie stać ich na płacenie składek w ZUS. 63,63 zł miesięcznie - to żenująco niska składka. Jaką ci ludzie będą mieli w przyszłości emeryturę? - zastanawiała się pani Anna.
Za zlikwidowaniem KRUS opowiadał się też pan Franciszek z Inowrocławia. - Najbiedniejsi rolnicy nie powinni płacić wysokich składek zusowskich. Jednak każdy, kto ma już trochę więcej ziemi - tak! Gdyby gospodarzy przenieść do ZUS, państwo oszczędziłoby bardzo dużo pieniędzy. Nie trzeba by było dopłacać co roku z budżetu ponad 15 miliardów złotych i utrzymywać tak wielu urzędników.
Stanowisko dotyczące reformy KRUS przesłał też Arkadiusz Protas, wiceprezes Business Centre Club. "Projekt ministra rolnictwa jest niepotrzebny, ponieważ nie wprowadza żadnych istotnych zmian. Częściowe zwiększenie składki dla rolników posiadających gospodarstwa większe niż 50 ha niczego w tym systemie nie zmienia. Stanowią one tylko jeden procent wszystkich gospodarstw, a oszczędności z tego tytułu wyniosą 10 mln zł rocznie, wobec 16,4 mld zł, jakie zaplanowano na KRUS w projekcie budżetu na 2009 r.
Każdy Polak zatrudniony poza rolnictwem płaci rocznie ponad tysiąc złotych na emerytury rolnicze. Każdy rolnik, niezależnie od wysokości dochodów i wielkości majątku, płaci 64 zł składki emerytalno-rentowej. Tymczasem nawet najmniej zarabiający przedsiębiorca, działający poza rolnictwem, na ZUS co miesiąc musi przekazać prawie 800 zł. System ten jest więc głęboko niesprawiedliwy i nie ma nic wspólnego z dbałością o stan finansów publicznych".
Ciężar nie do udźwignięcia
Jedną z niewielu, która broniła pomysłów ministra rolnictwa była Krystyna Angelczyk, rolniczka z Janiej Góry. - Niestety, mam tylko 1,6 hektara przeliczeniowego. Nie stać mnie, żeby płacić prawie 800 złotych miesięcznie. Skończyłam już 51 lat, więc nie sądzę, żeby ktoś zechciał przyjąć mnie do pracy. Dla mnie składka zusowska byłaby nie do udźwignięcia - przekonywała. - Osoby, których gospodarstwa przekraczają 300 hektarów, też nie powinny opłacać składek w ZUS. Przecież co roku tracimy dochody przez susze albo powodzie - przypominała pani Krystyna.
- Być może najbogatsi powinni płacić dużo więcej. Ale dlaczego akurat teraz - w najgorszym dla rolnictwa momencie, gdy zboże tanieje, a nawozy drożeją w zastraszającym tempie? - dziwił się pan Józef z gminy Dobrcz. - KRUS powinien istnieć, ale stawki należy zróżnicować - twierdził.