Zobacz wideo: Wyższe świadczenie 500 plus? PiS chce zmian.
- Piz... i chu... muszą być umyte - słyszeli mieszkańcy bydgoskich Bartodziejów krzyki z "night clubu" przy ul. Morskiej. Lokal - teoretycznie klub nocny - działał od lat. Na Morskiej i Kołobrzeskiej stały sznury taksówek dowożących klientów lokalu.
Jeden z mieszkańców ul. Morskiej mówił: - Ten przybytek i jego obecność to jest jakaś tragedia.
Na chodnikach leżały zużyte prezerwatywy, dochodziło też do awantur.
Rzeczywistość w "bajzlu"
- A idź ty w cip... - wołał jeden z klientów "night clubu" z tureckim nakryciem głowy. Bywali tu też afroamerykanie. Kilka lat temu na osiedlu rozpętała się bijatyka między rosyjskojęzyczna grupą mężczyzn, którzy wyszli z "klubu". Interweniowała policja, ulicę zablokowano radiowozami z dwóch stron.
W ubiegłotygodniowej akcji policji doszło do intrygującego zdarzenia. Jeden z policjantów przyszedł do sąsiada pożyczyć... drabinę.
- Robimy ten bajzel, chodzi o taką drabinę, która sięgnie do rynny - stwierdził policjant.
Potem okazało się, że przebywająca w "night clubie" kobieta wyrzuciła woreczek z narkotykami przez okno dachowe. Woreczek wpadł do rynny, więc kryminalni musieli go - jako dowód- wyciągnąć. Później, wieczorem widać było światło lampy błyskowej z wewnątrz budynku, głównie na poddaszu. Na chodniku przed posesja stały dwa cywilne samochody - kia i hyundai z ciemnymi z tyłu szybami. Od razu było widać, że to cywilne radiowozy.
Oficjalna wersja bydgoskiej policji
- Na początku tygodnia policjanci Wydziału Kryminalnego KWP w Bydgoszczy weszli do "night clubu", który znajdował się w jednorodzinnym domu, na Bartodziejach w Bydgoszczy. Pod pozorem nocnego klubu, jak się okazało, działała tam agencja towarzyska, gdzie przynajmniej od 5 lat usługi seksualne świadczyło jednocześnie kilka kobiet - mówi mł. insp. Monika Chlebicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji.
Za prowadzenie tej agencji i ułatwianie w niej nierządu oraz czerpanie z tego dochodu odpowie 46-letnia bydgoszczanka oraz jej koleżanka, 32-letnia mieszkania Włocławka.
Włocławianka ze swoim 47-letnim partnerem prowadziła we Włocławku tzw. „domówkę”, gdzie usługi seksualne, w dwupokojowym mieszkaniu w bloku, świadczyły jednocześnie trzy kobiety.
Wszyscy zatrzymani usłyszeli podobne zarzuty. - 46-latka jest podejrzana o to, że przez prawie 5 lat w Bydgoszczy, działając wspólnie z 32-latką, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, ułatwiała uprawianie prostytucji poprzez „przyjęcie do pracy”, zamieszczanie ogłoszeń na portalu erotycznym, udostępnianie na ten cel lokalu, a także zapewnienie i dostarczanie środków higieny osobistej oraz środków antykoncepcyjnych. W ten sposób, pobierając od kobiet 50 procent ich zarobków, uczyniła sobie z tego stałe źródło dochodu, który w tym okresie mógł wynieść nawet ponad 500 tys. złotych - mówi Chlebicz
32-latka z Włocławka, oprócz zarzutu dotyczącego prowadzenia agencji w Bydgoszczy, usłyszała wspólnie z 47-letnim mieszkańcem Włocławka zarzuty dotyczące działającej w tym mieście tzw. „domówki”, gdzie dochód ich mógł wynieść ponad 300 tys. złotych.
Wszystkie te osoby zostały zatrzymane w policyjnym areszcie, a następnie doprowadzone do sądu, gdzie prokurator złożył wniosek o tymczasowe aresztowanie. Bydgoszczanka w areszcie pozostanie przez dwa miesiące, a para z Włocławka przez trzy miesiące.
32-latka z Włocławka i jej 47-letni partner znani są policjantom.
W sądzie toczy się sprawa, gdzie oboje są oskarżeni o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z nierządu.
