Dziewięć osób, a wśród nich Jerzy, Zdzisław, Henryk i Zbigniew właśnie są na trasie rajdu dyliżansem konnym, który wiedzie od Gniezna, przez Trzemeszno, Mogilno, Gąsawkę, Damasławek, Gołańcz, Margonin, Wągrowiec, Tonowo do Kłecka i z powrotem do Gniezna. W sumie 220 kilometrów. - To nasza trzecia wyprawa. W tym roku po raz pierwszy przekroczyliśmy granice Wielkopolski, docierając na Pałuki - mówi Jerzy Walaszczyk - szef Klubu Podróżniczego "Sokół Wędrowny" działającego przy "Promyku".
Jesteśmy dla biernych
Spotykamy się w Gąsawce, na terenie ośrodka wypoczynkowego Holendrów. To jeden z ich przystanków. Tutaj, podobnie jak w dziewięciu pozostałych miejscach, otrzymali darmowy nocleg i wyżywienie oraz - co dla nich niezwykle ważne - miejsce dla koni. - To efekt wcześniejszych kontaktów z przedstawicielami wielu instytucji, a na terenie Pałuk z dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Sami nie bylibyśmy w stanie tego sfinansować - opowiada Jerzy.
Ich oficjalny "dochód" to miesięczne, składkowe 2,50 złotych. - Korzystamy z pomocy. Tylko nie sponsorów, bo takich już nie ma. Chodzimy i jacyś dobrzy ludzie od czasu do czasu coś dorzucą. Zdzisław Nitecki, artysta malarz w "Promyku": - Chodzimy i mędzimy. Niektórzy mają nas serdecznie dosyć. Ale tak trzeba. Nie wszyscy z tych 500 osób są aż tak aktywni. To właśnie my jesteśmy dla tych biernych. Trzeba ich przełamać, trzeba ich ruszyć! To nasze zadanie. My ich wyciągamy.
Również i oni mają grupy inwalidzkie. Jerzy: - Nie widać? To jeszcze dzisiaj idę na dziewczyny!. Tacy właśnie są. - Mamy chęć do życia i mówimy o tym innym. Żeby przy niesprawności uaktywniali się, żeby czuli się tacy sami jak ci zdrowi.
Z integracją na trasie
Wyprawa dyliżansem konnym to pomysł ich prezesa, Eugeniusza Górniaka. Tak o nim mówią: - To jest człowiek super optymista, on myśli, my realizujemy. A jest o lasce, chociaż młody chłop - 56 lat. Chory na stwardnienie rozsiane. Z profilu do Wałęsy podobny. A nie zamyka się tylko w "Promyku", działa też w Gnieźnieńskim Towarzystwie Fotograficznym. Zdzisław: - Człowiek renesansu. O! _Henryk: - Gnieźnianin roku 2000, laureat w konkursie na najaktywniejszego niepełnosprawnego w Wielkopolsce. Jerzy: - Myśmy w dwójkę poszli na Śnieżkę. Wyobraża sobie pani! On o lasce, ja z bólem nóg. Jak szaleni!
Dyliżans to ich dziecko. - Zbudowany od zera. To jego pełna dokumentacja. Zdjęcia, nadanie imienia, poświęcenie. "Galop gnieźnieński" ma z tyłu sporo tabliczek. - Tu umieściliśmy nazwiska naszych dobroczyńców. Dyliżans integruje środowiska osób niepełnosprawnych. - Na trasie pewne grupy przewozimy, mówimy o sposobach na aktywne życie. Takie spotkania potrafią rozruszać. Jerzy: - To jest potrzebne. W ubiegłych latach byliśmy przyjmowani z honorami - przez burmistrzów, wójtów. Chociaż wiele zależy od środowiska: jeśli jest prężne, współpraca rusza. Ale są i miejsca, które nas "odhaczają": byli, przejechali.
Na trasie rajdu prowadzą dokumentację kapliczek przydrożnych. Henryk Maćkowiak: - Z tego powstanie oddzielna wystawa fotograficzna. Sprawdzają też, czy przy obiektach historycznych są podjazdy dla niepełnosprawnych. Zbigniew Lapis: - Chcemy napisać przewodnik dla osób niepełnosprawnych. Na razie po Wielkopolsce. Prowadzą też dokumentację miejsc pamięci narodowej. - Jeśli trzeba, to też porządkujemy, składamy kwiaty.
Rowerem do Brukseli
Prezes "Promyka" już ma nowy pomysł. Zdzisław: - My zamierzamy, w przyszłym roku, jak tacy wariaci - no, powiedz Jurek, co zamierzamy! Jerzy Walaszczyk: - Chcemy urządzić rajd rowerowy niepełnosprawnych do Brukseli. Ponieważ 2003 ogłoszono rokiem niepełnosprawnych. W tej chwili zachęcamy wszystkie organizacje, które zajmują się niepełnosprawnymi, aby się do nas przyłączyły, pomogły nam. Jak to będzie wyglądało? Cały czas niepełnosprawni na rowerach nie pojadą! Oni mogą pokonać 5,6 kilometrów, później odpoczną, podjadą autokarem i dalej znowu na dwa kółka.
1 września już będą z wyprawkami dla pierwszaków w polskiej szkole na Litwie. 16 - na wycieczce po Słowacji. - A to jest okres wakacji! My mamy przerwę w działalności stowarzyszenia.
Zbigniew: - Zdradzę tajemnicę. Mieliśmy tym dyliżansem jechać do Krakowa, do papieża. Nie wyszło. Jerzy: - Ale tylko dlatego, że pomysł był za późno. Bo przecież byśmy pojechali_.
500 Osób na Początek
Stowarzyszenie Centrum Rehabilitacyjno-Kulturalne "Promyk" w Gnieźnie zawiązało się 5 lat temu. Obecnie zrzesza 500 członków - głównie osoby starsze - emerytów i rencistów. Ma swoje filie w Witkowie i Trzemesznie, dzięki którym "Promykowi" przybyło kolejnych 100 osób.
Co robią?
Członkowie stowarzyszenia wykazują się niezwykłą aktywnością. W ramach Klubu "Sokół Wędrowny" podróżują po kraju i zagranicy (liczne wycieczki autokarowe, rajdy samochodowe, piesze). Zawiązali koło fotograficzne, którym dowodzi prezes Gnieźnieńskiego Towarzystwa Fotograficznego, koło malarskie i hafciarskie (wystawy w kraju i za granicą). Zorganizowali salę do rehabilitacji, uczestniczą w hipoterapii i dogoterapii. Podpisali umowę współpracy z podobnym stowarzyszeniem w Dorog na Węgrzech. Wspierają szkołę polską w Trokach na Litwie (dostarczyli literaturę piękną, zamierzają jechać z wyprawkami dla pierwszaków). Już trzeci rok promują aktywne życie niepełnosprawnych przemierzając szlaki Wielkopolski dyliżansem konnym.
Dyliżans optymizmu
Iwona Wożniak

Dyliżans to ich dziecko. - Zbudowaliśmy go od zera. "Galop gnieźnieński" ma z tyłu sporo tabliczek. - Tu umieściliśmy nazwiska naszych dobroczyńców - pokazują (od lewej) Henryk Maćkowiak, Jerzy Walaszczyk, Zdzisław Nitecki i Zbigniew Lapis.
Ich "głowa", prezes gnieźnieńskiego stowarzyszenia "Promyk" tak to wymyślił: trzeba promować aktywne życie niepełnosprawnych. Stąd pomysł na wyprawę dyliżansem konnym, który w tym roku przekroczył granice Wielkopolski i dotarł na Pałuki, wioząc ze sobą lwią część dokumentacji z działalności stowarzyszenia.