- Spacery, to świadome działanie na rzecz środowiska?
- Trochę tak. Zawsze mniej spalin. Poza tym - niedaleko mieszkam, tym samym chodząc dbam o kondycję. No i nie ukrywam, do pracy idę przez piękny park, więc ten widok wprawia mnie codziennie w dobry nastrój. Podobnie zresztą, jak czyjś życzliwy uśmiech, świadomość, że mam grono przyjaciół, no i każda dobra wiadomość.
- Trafiła pani do tej pracy, bo ochrona środowiska była wtedy w modzie?
- Trafiłam tu, bo z wykształcenia jestem hydrologiem, a był wówczas wolny etat hydrologa. Aż strach się cofać pamięcią tak daleko, ale to było już trochę ponad dwadzieścia lat temu. Od siedmiu lat jestem wojewódzkim inspektorem ochrony środowiska, chociaż zgodziłam się zarządzać tą instytucją… tylko na chwilę. Po prostu poprzedni szef zapewniał, że on tu szybko wróci. Stało się jednak inaczej.
- Jak pani myśli, na dziesięciu bydgoszczan zapytanych, co to jest WIOŚ, ilu odpowie prawidłowo?
- Nie wiem. Pamiętam, że kilka lat temu, gdy przy ul. Jagiellońskiej, na rondzie, zawiesiliśmy tablicę informującą o podstawowych parametrach ważnych dla środowiska i nasza lokalna telewizja robiła wtedy sondę, to uderzyła mnie jedna odpowiedź. Ktoś się cieszył, że tablica jest, bo pokazuje godzinę i temperaturę powietrza. I taka była wtedy świadomość. Dziś na pewno jest dużo lepiej, co wcale nie znaczy, że jest już dobrze. Chociaż coraz częściej chcemy już wyjeżdżać nad jezioro z czystą wodą, nad morze - z czysta plażą, do lasu - żeby tam zaczerpnąć świeżego powietrza. Poza tym - unijne dyrektywy też zmusiły nas do bardziej intensywnych działał ekologicznych. Tak więc czyste środowisko, to już nie tylko moda, ale coraz częściej konieczność.
- Ale jakoś wciąż dziwnie mniej nas boli, gdy wchodzimy do tego lasu i tam zostawiamy po sobie stertę papierzysk czy plastikowych butelek...
- Jeszcze dziwniejsze jest to, że dużo bardziej nas boli taki widok, gdy wchodzimy do tego samego lasu po raz drugi, po kimś. Wtedy nawet żądamy, żeby takich, którzy śmiecą i zanieczyszczają - ukarać. Tak to jest: wymagamy od innych, a od siebie nie zawsze umiemy.
- Częściej pani porządkuje i uczy, czy jednak karze za przekroczenia norm środowiskowych?
- Jak już normy zostały przekroczone i my to wyłapaliśmy, to musimy karać. Ale zawsze można się odwołać. Bo zawsze indywidualnie podchodzimy do wszelkich odstępstw od norm. No i często jest to kara w zawieszeniu, bo dajemy czas na przywrócenie bezpiecznego dla środowiska stanu.
- Jeśli uprzejmie doniesiemy, że sąsiad, który ma małą firmę codziennie po 23.00 wypuszcza w powietrze kłęby dymu, to też przyjedziecie na kontrolę?
- Anonimów nie powinniśmy sprawdzać, ale... w niektórych sytuacjach jednak sprawdzamy. Jeśli to jest w naszych kompetencjach, reagujemy, jeśli nie - przekazujemy sprawę stosownym organom.
- Gdy trzeba ocenić stan środowiska, co najczęściej kontrolujecie?
- Jakość wód, stan gleb, poziom hałasu, zakres i natężenie promieniowania elektromagnetycznego. Bardzo wnikliwie sprawdzamy sposób odprowadzania ścieków, poziom emisji pyłów, sposób wytwarzania i składowania odpadów. Nasze laboratorium wykonuje blisko 100 tys. oznaczeń w ciągu roku. Znaczna część tych pomiarów ma niezbędne europejskie akredytacje. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Bydgoszczy od ponad 2 lat ma ISO i jak każda inna jednostka podlega co jakiś czas ponownemu audytowi. Nie ma zatem nawet mowy o tym, by nasze pomiary mogły być nie do końca wiarygodne.
- Co jest największym problemem dla Bydgoszczy?
- Emisja pyłów, szczególnie w centrum Bydgoszczy, gdzie jest dużo tzw. palenisk domowych w starych kamienicach. Do tego dochodzą jeszcze nie posprzątane ulice, zwłaszcza po zimie, no i wzrastająca wciąż liczba samochodów. Są okresy, w których egzekwowanie dość radykalnych czasem przepisów jest prawie niewykonalne.
- A spalarni w mieście powinniśmy się bać?
- Nie zajmuję stanowiska, bo Inspektorat nie jest od doradzania, ani też od straszenia. Jest od kontroli. I jak już spalarnia powstanie, to będziemy ją kontrolować, żeby bydgoszczanie mogli się w jej sąsiedztwie naprawdę czuć bezpiecznie.
- Co jest w stanie panią wyprowadzić z równowagi?
- Niesolidność. I głupota też.
- Wybucha pani czy tłumi złość w sobie?
- Raczej staram się tej złości nie okazywać. A gdy mi się to nie udaje, to czasem lekko podnoszę głos, gdy jestem już bardzo zła. Ale taki stan nie trwa długo. Często wystarczy jakiś drobny spacer i przechodzi. A stres chętnie odreagowuję jakąś dłuższą podróżą. Bo podróże bardzo lubię. Tak samo, jak ciszę i spokój.
- A dokąd chciałaby pani pojechać?
- Do Meksyku, Chin i Japonii. Chociaż niekoniecznie w takiej kolejności.
- Czego pani nie cierpi?
- Obłudy i fałszu.
- A czego się pani boi?
- Oj, takiego pana, jak ten z aparatem i efektów jego pracy. Bo nie jestem fotogeniczna i na zdjęciach zwykle źle wychodzę.
- Na co, choćby nie wiem co, zawsze znajdzie pani czas?
- Dla przyjaciół.
- Na co najchętniej wydaje pani zarobione pieniądze?
- Na podróże i książki. Czytam bardzo chętnie wszelkie biografie.
- A gdyby trzeba wybierać pomiędzy dobrym filmem, teatrem, koncertem i zawodami sportowymi...
- ... to bym wybrała najpierw koncert. Na przykład - muzyka klasyczna, chętnie Chopin.
- Co panią drażni w Bydgoszczy?
- Kiedyś, bez zastanowienia odpowiedziałabym, że szarość na ulicach. Ale teraz - Bydgoszcz nabrała kolorów. I to mnie cieszy.
- Co zrobiłaby pani z pomnikiem na Starym Rynku?
- Myślę, że się wkomponował już w tę architekturę, więc zostawiłabym.
- Ma pani coś z hazardzistki?
- Nigdy w życiu nie próbowałam. W ogóle mnie to nie rusza. Może dlatego, że czuję, iż nie mam tzw. łutu szczęścia. Jak nie zapracowałam, to nie miałam.
- Jaka jest pani największa wada i zaleta?
- Wadą - na pewno jest nieśmiałość. Chociaż... czasem może to jest i zaleta?
- Czyli inspektor niespecjalnie przebojowy?
- Ale za to skuteczny. A więc taki, jaki powinien być.
- Które cechy u współpracowników ceni pani najbardziej?
- Pracowitość, solidność, odpowiedzialność.
- A które cechy u mężczyzny są najważniejsze?
- Idealnych mężczyzn nie ma. No, ale najważniejsze jest chyba to, żeby dawał poczucie bezpieczeństwa.
- Jeśli takie poczucie da, to w brudnych butach będzie akceptowany?
- No nie, to nie jest do zaakceptowania.
- No, a gdyby tylko oczy miały wybierać?
- Całość musi się komponować. Jasne, że ważne jest i to, by był zadbany i elegancki. Ale mówiłam już , że idealnych facetów nie ma ...
Fot. Wojciech Wieszok
Znak Zodiaku - rak
ulubiony smak - wiśniowy
zapach - nigdy nie zastanawiałam się nad tym
kolor - niebieski
kwiat - konwalia
alkohol - czerwone wino
samochód - nie muszę jeździć, więc o tym nie myślałam