31 października, czyli wyjątkowa noc
Przełom października i listopada kojarzył się przede wszystkim z pożegnaniem lata i przygotowaniem do zbliżającej się zimy. Był to czas uznany także za przenikanie się światów żywych i umarłych oraz wzmożonych walk między dobrem, a złem.
Słowianie, także ci zamieszkujący tereny dzisiejszej Polski, obchodzili Dziady nawet sześć razy do roku. W tym także w nocy z 31 października na 1 listopada. Wierzono, że zmarli mogą sprawić, aby w rodzinie pojawiło się więcej dzieci, a przyszłoroczne plony były okazalsze. I w tym celu należało zdobyć przychylność przodków (dziadów).
Dziady, czyli dawne Halloween
Jak przekonać do siebie zmarłych? Najlepiej za pomocą uczty. Takie spotkania organizowano w domach, ale częściej jednak nad grobami. Koniecznie trzeba było podzielić się posiłkiem i specjalnie wylać część napoju oraz wyrzucić kawałek jedzenia (na nagrobek, podłogę, stół).
Rozpalano też ogniska, które miały wskazać duszom drogę do ich bliskich. Stąd wziął się dzisiejszy zwyczaj zapalania na cmentarzach zniczy. Częstowano też jedzeniem wędrownych żebraków, którzy pukali od drzwi do drzwi.
Aby nie urazić zmarłych, tej nocy zakazywano pewnych czynności. Nie wolno było się głośno zachowywać przy stola ani gwałtownie wstawać. Nie można też było sprzątać, wylewać mydlin przez okno (aby nie oblać stojącej tam duszy) oraz szyć (by nie przywiązać jej do siebie).