Wśród naszych przodków krążyły opowieści o duszach zmarłych, które błąkały się po lasach, w sąsiedztwie kościołów. Wierzono, że można je również spotkać na rozstajach dróg i w okolicy młynów. Największy lęk wzbudzały opowieści o potępionych duszach. Noc z 1 na 2 listopada była momentem, w którym dusze miały zstępować na ziemię, i odwiedzać świątynie. Według wierzeń, punkt o północy rozpoczynały się msze dla nich. Kto był świadkiem takiego nabożeństwa, miał stracić życie. Nikt nie chciał spotkać błąkających dusz, więc z reguły nie wychodzono wówczas po zmroku.
Zmarli mieli zaglądać wówczas także do swoich domów. Dlatego - na Zaduszki - nasi przodkowie wyjątkowo dbali o swoje obejścia. Otwierali drzwi. Zostawiali dla czyśćcowych dusz chleb, kasze, bób, groch, pieczone pierogi, a nawet wódkę. Mieszkańcy Podlasia przygotowywali kisiel owsiany. Na Kresach Wschodnich szykowano natomiast kutię (mieszankę pszenicy, maku, miodu).
Aby wędrownicy mogli się ogrzać, na rozstajach dróg i przy cmentarzach palono ogniska. Ich blask miał też chronić przed upiorami, rozświetlał i wskazywał drogę. Przy grobach samobójców i topielców rozpalano ogniska, na które chrust i drzewo były zbierane przez cały rok. Chodziło o to, by ci, którzy odeszli przedwcześnie i nagle, nie przeistoczyli się w demony.
W Dzień Zaduszny zakazane były różne czynności. Nie było mowy o rąbaniu drewna, wyrabianiu masła, maglowaniu, tkaniu i przędzeniu. Nikt nie chciał zranić, rozgniewać czy obrazić dusz. Zakazane było także spluwanie. Ba, zanim nasi przodkowie usiedli, dmuchali na ławę czy krzesło - obawiali się bowiem, że to miejsce może akurat zajmować gość z zaświatów.
Dodajmy, że nasi przodkowie nie odwiedzali zbyt często cmentarzy - ta przestrzeń napawała ich strachem. Kiedy umierał bliski, zgodnie z obrzędem, modlono się przy jego ciele przez trzy dni (w domu). Kiedy kondukt żałobny odprowadził go za cmentarną bramę, zazwyczaj grób odwiedzano raz do roku.
Nasze babki i dziadkowie mogą jeszcze pamiętać zwyczaj wypiekania tzw. chlebków bożych. Były one przeznaczane dla żebraków, którzy krążyli tego dnia w okolicach cmentarzy i kościołów. Te wypieki wręczano im wraz z drobnymi datkami. Chodziło o to, by obdarowani pomodlili się za zmarłych.
Dodajmy, że jeszcze w XIX wieku obchodzono Dziady. Była to ceremonialna, pogańska uczta Słowian.
