MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci żyją dzięki WOŚP

Aleksander Knitter
Mama nie miała jeszcze głowy, żeby nadać chłopcu imię. Ważne, że synek żyje. Dzięki orkiestrze.
Mama nie miała jeszcze głowy, żeby nadać chłopcu imię. Ważne, że synek żyje. Dzięki orkiestrze. Fot. Aleksander Knitter
Orkiestra pana Jurka gra głośno w styczniu. Ale słychać ją przez cały rok! Ton nadaje szmer pracującej aparatury, która ratuje życie tysięcy dzieci.

Maszyny, pompy, inkubatory... Tony sprzętu lądują w szpitalach między jednym a drugim finałem. Od 18 lat.

Synek pani Jadwigi Daleckiej urodził się 4 stycznia tego roku w Szpitalu Specjalistycznym w Chojnicach. Nie ma jeszcze imienia. - Ha, ha, to stało się tak szybko, że jeszcze się nie zastanowiliśmy - śmieje się "świeżutka" mamusia.

Mały charzykowianin korzysta już ze sprzętu, który chojnicki Szpital Specjalistyczny otrzymał po jednym z finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Maluszek podłączony jest m.in. pod pulsoksymetr, który najprościej mówiąc, mierzy saturację krwi, mierzy i pokazuje też wyniki pracy serca. Na oddziale noworodków ten sprzęt wspiera pracę lekarzy codziennie, a dzięki niemu badane jest nawet co drugie dziecko.
Co ważne, badanie jest nieinwazyjnie, wystarczy tylko założyć czujnik. Mały synek pani Jad wigi podłączany jest też pod urządzenie infant flow, które również bezinwazyjnie wspomaga oddychanie dziecka.

- Bardzo się cieszę, że jest taki sprzęt i dzieci mogą z niego korzystać - z ulgą mówi mama czterodniowego dziś chłopca.
Takie przykłady można mnożyć. Natalia Plieth-Kalinowska z Bydgoszczy jako 2,5-latka zachorowała na cukrzycę i musiała korzystać z tzw. penów, strzykawek wielorazowego użytku, które dawkowały jej insulinę. Gdy od Orkiestry dostała pompę insulinową, życie Natalii i całej rodziny zmieniło się nie do poznania. Dzie czynka mogła iść na cały dzień do przedszkola, a teraz do szkoły.

Dzięki nowoczesnemu sprzętowi, który Wojewódzki Szpital Dziecięcy w Toruniu dostał kilka miesięcy temu od Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Marka Krywalskiego ominęło cięcie pod wargą i grzebanie w czaszce. Miał zapalenie zatok, podobnie jak jego tata, którego lekarze wiele lat temu leczyli "w ciemno" dłutem i młoteczkiem. To był dla niego koszmar. Marek na szczęście tego uniknął.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska