Im większa prędkość danego pojazdu, tym bardziej rośnie ryzyko wypadnięcia z drogi i uderzenia w drzewo, słup oświetleniowy lub maszt, bramownicę, na których zainstalowane są (w postaci tablic, znaków, wyświetlaczy) najprzeróżniejsze informacje dla kierowców. A wtedy, w ułamku sekundy, pojazd wyhamowywany jest do zera. Jadący nim ludzie raczej nie mają szans na przeżycie, mimo wciąż rozwijanych przez koncerny samochodowe systemów biernego i czynnego bezpieczeństwa.
- Nasze rozwiązanie dotyczy instalowanych przy drogach masztów i bramownic, na których znajdują się informacje drogowe - wyjaśnia dr inż. Artur Cichański, adiunkt w Zakładzie Metod Komputerowych Wydziału Inżynierii Mechanicznej Uniwersytetu Techno-logiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. - Idea polega na tym, że uderzający w nie pojazd nie rozbija się na nich, nie wytraca prędkości do zera, nie odbija się także od nich i nie wraca na jezdnię, gdzie może zostać uderzony przez inne rozpędzone pojazdy.
Przeczytaj także: Buduje się w regionie. Zobacz, co powstanie! [zdjęcia]
Jak wyjaśnia naukowiec, samochód uderzający w maszt czy bramownicę zrywa tylko podstawę konstrukcji, a ona sama spowalnia jego pęd. Występujące w samochodzie przeciążenia są zatem relatywnie małe, przez co jadący nim ludzie nie doznają obrażeń wewnętrznych.
Przy tym bramownica musi przez jakiś czas zachować stabilność, aby nie zwaliła się na jezdnię i jadące samochody. Maszt - co oczywiste - upada.
Wykorzystując zaawansowaną technikę komputerową (to przecież Zakład Metod Komputerowych UTP), naukowcy dobrali odpowiednie wymiary, materiały i sposób mocowania masztów, przeprowadzili komputerowe symulacje zderzeń.
Potem nawiązali współpracę z poligonem wykorzystywanym do crash testów pod Lyonem (Francja).
Z powodzeniem przeprowadzili już pierwszą serie testów, w których wykorzystano podwozia ciężarówek. W drugiej serii testów wystąpią lekkie samochody osobowe.
Sprawą zainteresowana jest firma Tioman w Ostaszewie (gmina Łysomice), która produkuje znaki drogowe, konstrukcje wsporcze i elementy bezpieczeństwa ruchu drogowego. Firma także uczestniczyła w testach we Francji.
- Połączone siły naszego uniwersytetu i firmy z regionu pozwolą na wdrożenie tego rozwiązania - uważa Artur Cichański. - Konkurencja nie śpi, bo własne patenty ma kilka firm o światowym zasięgu, w tym - najbliżej nas - w Skandynawii. Te jednak mają tak dużo zamówień, że na wykonanie trzeba czekać dobre kilka miesięcy.
- Ostateczne testy we Francji będą tylko potwierdzeniem tego, nad czym pracujemy - stwierdza Grzegorz Kończalski, prezes firmy Tioman. - Dzięki testom uzyskamy europejski certyfikat EN 12767. Produkcję będzie można uruchomić w pół roku. Jesteśmy już do niej przygotowani, mamy certyfikaty spawalnicze.
Jak wyjaśnia prezes, konstrukcje wykonywane przez potentatów w tej dziedzinie na świecie są aluminiowe, a zatem 3-4 razy droższe od stalowych, standardowych. Tymczasem polska konstrukcja będzie stalowa, a zatem tania. Będzie tylko kilka procent droższa od typowej konstrukcji, ale - dzięki zastosowanym rozwiązaniom - znacznie od niej bezpieczniejsza.
Członkami zespołu naukowców z UTP są, prócz Artura Cichańskiego, dr hab. inż. Dariusz Skibicki i mgr inż. Michał Stopel. Najmłodszy członek zespołu będzie mógł dzięki temu projektowi w sposób praktyczny zdobyć stopień doktora nauk technicznych.
Naukowa nazwa tego projektu to „ Innowacyjne rozwiązanie bezpiecznych konstrukcji wsporczych infrastruktury drogowej”. I właśnie zdobył tytuł Lidera Innowacji Pomorza i Kujaw 2016 w kategorii jednostka badawcza/grupa naukowa. To konkurs samorządu województwa kujawsko-pomorskiego i Toruńskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Dlaczego warto nosić odblaski?