Nie tylko stylem ubierania i zachowaniem chcą się wyróżniać nastolatki. Próbują też pokazać swój oryginalny, modny język.
Językoznawca posłuchał języka polityków. Jak "Borubar" zrobił karierę?
Skąd biorą nowe słowa? Choćby z internetu, subkultur, słyszą je od znajomych albo w telewizji, czytają je na portalach społecznościowych, np. Facebooku. Im więcej nowych słów używa nastolatek, tym bardziej czuje się cool, czyli fajowo.
Żadne tam "przepraszam", tylko - jak już - to "sorry". Zamiast "zobaczyć", powie "oblukać", tudzież "luknąć" albo "zaokować", nie "spać" tylko "kimnąć", ewentualnie "kimać". Nie mówi "dziękuję", tylko "dziękówka".
"Wystarczy" nastolatek zamienił na "styka", a "w porządku" na "spoko wodza". "Fajne" to "ale lol". "Bania" - "głowa", "Cześć" - "siemano", "wszystko" - "wszycho", a "do zobaczenia" - "nara" lub "dozo".
"Miksować klimaty" to nic innego, jak "zmieniać odwiedzane miejsca", "dżampra" to "impreza", "zwalam na party" - "lecę na imprezę", "ziomy" - "koledzy", a "krejzolowo" to "szalenie". "Beka na maksa" czy "zwała" to "ale śmieszne", natomiast "nieogar" to "nie rozumiem".
I gdyby nastolatkowi powiedzieć, że stosując takie słownictwo, nie szanuje piękna i potrzeby pielęgnowania mowy polskiej, usłyszelibyśmy: "Sorry, ale dla mnie to beka na maksa".