Michał Sobol jechał autobusem nr 69 w kierunku Błonia. Gdy kierowca nagle zahamował, jedna z pasażerek upadła i rozcięła sobie łuk brwiowy. - Nikt z pozostałych jej nie pomógł - mówi były strażak Ochotniczej Straży Pożarnej w Więcborku. - To mogło się naprawdę źle skończyć, bo łuk brwiowy jest bardzo ukrwiony.
Mężczyzna zawsze wozi ze sobą apteczkę, dzięki czemu mógł natychmiast udzielić rannej kobiecie pomocy. - Kierowca mimo moich próśb nie chciał się zatrzymać - opisuje Sobol. - Na szczęście przeszedłem przeszkolenie medyczne i mogłem zatamować krwawienie.
Czytaj: Dzielna postawa młodych bydgoszczan. Pomogli złapać złodzieja
Inną wersję sytuacji, która miała miejsce w ubiegłą środę, przedstawia firma Mobilis, do której należy linia. - Powodem gwałtownego hamowania było nagłe wtargnięcie na drogę rowerzystów - wyjaśnia Marzena Biały, kierownik oddziału firmy Mobilis. - Kierowca sprawdził w lusterkach i nie zauważył, żeby komuś coś się stało. Nikt z pasażerów nie zgłaszał uwag, dlatego autobus pojechał dalej na pętlę Błonie.
Tam już czekała karetka. - Kierowca natychmiast poszedł dowiedzieć się, co się stało - relacjonuje Biały. - Nie wiedział, że któraś z pasażerek ucierpiała w wyniku hamowania. W przeciwnym razie natychmiast by się zatrzymał i sam wezwał pomoc.
- Taka sytuacja spotkała mnie już drugi raz - wspomina Sobol. - Wcześniej inna pasażerka tak nieszczęśliwie upadła, że doznała wstrząśnienia mózgu i zabrała ją karetka. Moim zdaniem apteczki powinny znajdować się we wszystkich autobusach, ponieważ niekiedy mogą uratować komuś życie.
Dlaczego ich nie ma? - Ponieważ nie ma takiego obowiązku - odpowiada Mariusz Reszka, zastępca dyrektora do spraw technicznych MZK. - Zwalnia z tego rozporządzenie ministra. Za to wszyscy nasi kierowcy przechodzą szkolenie z zakresu udzielania pierwszej pomocy. Jest to uzupełnienie wiedzy, którą już zdobyli na kursie prawa jazdy.