Według dziennika nagrania zostały zarejestrowane w związku z samobójczą próbą Sumlińskiego, podjętą 30 lipca zeszłego roku. Dziennikarz, podejrzewany o handel aneksem do raportu WSI podciął sobie żyły w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie. Wcześniej przekazał jednak zaprzyjaźnionym dziennikarzom, w tym Gmyzowi i Rymanowskiemu list, w którym wspomina o samobójstwie. Ci próbowali odwieść go od targnięcia się na życie.
Zdaniem "Rzeczpospolitej" i "Polski", ABW wbrew prawu nie zniszczyła stenogramów niezwiązanych ze sprawą (np. prywatnych rozmów dziennikarzy). Co więcej, odtajniono je na wniosek pełnomocnika wiceszefa ABW Jacka Mąki i użyto w procesie przeciwko dziennikowi - pisze gazeta.
- Z taką sprawą nie spotkaliśmy się nigdy w czasie całej kariery adwokackiej. Ilość przepisów, jakie przy tej okazji złamały ABW oraz prokuratura, jest przerażająca - powiedział adwokat "Rz" Jacek Kondracki.
Według "Rzeczpospolitej" zdjęcie klauzuli tajności ze stenogramów jest niezgodne z prawem. "Kodeks postępowania karnego dopuszcza, by z takimi materiałami mógł się zapoznawać jedynie sąd, prokurator, a w zupełnie wyjątkowych przypadkach policja. Zdjęcie klauzuli tajności z tych materiałów i udostępnienie ich pełnomocnikowi procesowemu Jacka Mąki to bezprawie" - mówi reprezentujący "Rzeczpospolitą" mecenas Kondracki.
Wykorzystanie materiałów z podsłuchów zebranych w związku ze sprawą Sumlińskiego w prywatnym procesie jest, zdaniem adwokata, niezgodne z prawem.
Bardzo istotną kwestią jest też naruszenie tajemnicy dziennikarskiej. "Rejestrowanie rozmów telefonicznych przeprowadzonych przez dziennikarza, bez względu na to, kogo podsłuchiwano, w oczywisty sposób zawiera dane umożliwiające identyfikację jego informatorów. To złamanie wszelkich zasad dotyczących ochrony tajemnicy dziennikarskiej" - powiedział prawnik gazety.
Agencja w sobotę rano wydała oświadczenie, w którym odcina się od odpowiedzialności za ujawnienie podsłuchów. W czterech punktach zaznacza, że o wszelkie środki procesowe, w tym podsłuchy kontroluje prokuratura i sąd, jedynym dysponentem stenogramów jest prokuratura i to on może odnosić się do "insynuacji zawartych w wyżej wymienionych publikacjach", a "obowiązujące w Polsce reguły państwa demokratycznego uniemożliwiają Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego stawianie się ponad prawem i wpływanie na działalność i decyzje sądów i prokuratury".
Głos w sprawie zabrało też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polski."Oczywiście dziennikarz to nie święta krowa i jeśli by dopuścił się przestępstwa, a sąd wyraził zgodę na podsłuch, to jest to legalne. Jednak jeśli podsłuchy gromadzone są w celu ustalenia informatorów dziennikarza, to mamy do czynienia z niebywałym skandalem, bo to godzi w fundament tego zawodu, jakim jest tajemnica dziennikarska" - napisała Krystyna Mokrosińska, szefowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Sprawą podsłuchiwania dziennikarzy zajęło się już Ministerstwo Sprawiedliwości. "Minister natychmiast przekazał ją prokuratorowi krajowemu Edwardowi Zalewskiemu z prośbą o analizę i podjęcie stosownych działań" - poinformowała Joanna Dębek z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Oświadczenie ABW
W związku z dzisiejszymi publikacjami dzienników "Rzeczpospolita" i "Polska The Times" pragniemy oświadczyć, iż:
1. W obowiązującym w Polsce systemie prawnym kwestie dotyczące przebiegu postępowań karnych jak i poszczególnych czynności wchodzących w jego skład, w tym środków takich jak podsłuchy, pozostają pod kontrolą sądu i prokuratury.
2. W ramach toczącego się postępowania przygotowawczego jedynym dysponentem materiałów uzyskanych w trakcie działań procesowych jest prokuratura. Organ ten decyduje również o sposobie i zakresie wykorzystania procesowego wszelkich materiałów uzyskanych w trakcie tych czynności.
3. W kontekście insynuacji zawartych w wyżej wymienionych publikacjach właściwym organem do zajmowania stanowiska w tej sprawie jest prokuratura prowadząca postępowanie.
4. Obowiązujące w Polsce reguły państwa demokratycznego uniemożliwiają Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego stawianie się ponad prawem i wpływanie na działalność i decyzje sądów i prokuratury.
Rzecznik Prasowy ABW
ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska
Oświadczenie zastępcy szefa ABW ppłk. Jacka Mąki
W dniu 30 lipca ubiegłego roku na łamach dziennika "Rzeczpospolita" Cezary Gmyz opublikował zniesławiający mnie artykuł. Autor tej publikacji dopuścił się szeregu kłamstw i pomówień godzących w moje dobre imię i mój wizerunek. Jak każdy obywatel, korzystając z przysługujących mi praw, wystąpiłem na drogę sądową w celu obrony mojego dobrego imienia.
W trakcie wytoczonych przeze mnie procesów przeciwko dziennikowi "Rzeczpospolita" oraz autorowi publikacji Cezaremu Gmyzowi, przedstawiłem szereg dowodów na to, iż tezy autora publikacji są kłamliwe.
W związku z ostatnimi przesłuchaniami, w ramach wspomnianego procesu Wojciecha S. i Cezarego Gmyza, reprezentujący mnie w procesie sądowym pełnomocnik wystąpił do prokuratury prowadzącej postępowanie w sprawie korupcyjnej, przeciwko wyżej wymienionemu Wojciechowi S. i Aleksandrowi L. o dowody mogące podważać tezę autora wspomnianej publikacji. Wniosek pełnomocnika został uwzględniony na podstawie art. 156 ő 5 kodeksu postępowania karnego.
W następstwie, materiały z prokuratorskiego śledztwa zostały udostępnione i uznane przez sąd za dowody w wytoczonym przeze mnie procesie cywilnym. W ocenie mojego pełnomocnika, wniosek dotyczący udostępnienia materiałów z toczącego się śledztwa, może mieć istotne znaczenie dla weryfikacji prawdomówności oraz wiarygodności autora zniesławiającej mnie publikacji. Pragnę zauważyć, iż jedynym dysponentem materiałów, o które wystąpił mój pełnomocnik, nie jest Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, lecz Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
Przez całe życie kierowałem się wyłącznie zasadami postępowania zgodnego z prawem. Dlatego też czuje się skrzywdzony kolejną próbą publicznego zdyskredytowania mnie i reprezentowanej przeze mnie instytucji.
Jacek Mąka