https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziś cesarz nie wysiadłby z pociągu

Agnieszka Romanowicz
Na zdjęciu od lewej: Kazimierz  Kaczmarek; Franciszka Grzeszczyk;  Grażyna, Karol i Piotr Kaczmarek - wszyscy  dźwigają trud mieszkania w kolejowym  budynku. - Drogo jak w pałacu, choć  standard pozostawia wiele do  życzenia.ciepłej wody nie ma - żalą się.
Na zdjęciu od lewej: Kazimierz Kaczmarek; Franciszka Grzeszczyk; Grażyna, Karol i Piotr Kaczmarek - wszyscy dźwigają trud mieszkania w kolejowym budynku. - Drogo jak w pałacu, choć standard pozostawia wiele do życzenia.ciepłej wody nie ma - żalą się.
- Dałem na mszę za to, że nie muszę już mieszkać w tym budynku - mówi Kazimierz Kaczmarek, zawiadowca stacji PKP w Warlubiu.

Gdy pan Kazimierz Kaczmarek był zawiadowcą stacji w War-lubiu, jego syn Piotr musiał wyrywać źdźbła trawy wyrastające między torami. - Liczył się porządek, była kultura - wylicza. - Dziś, jeśli chodzi o PKP, żadne z tych pojęć nie jest aktualne.

Mają za nic swój majątek

Kto jeździ pociągiem, ten widzi, w jakim tempie podupadają dworce kolejowe. W Pruszczu szyby zastąpiły blachy; w Tere-spolu podobnie, nikt nie pamięta ostatniego remontu (choć w połowie XIX wieku architekturę budynku docenił osobiście sam cesarz Wilhelm I); w Warlubiu (dworzec z 1850 r., otoczony dwoma parkami) poczekalnia zabita jest dechami i nawet propozycja byłego wójta, żeby na koszt gminy urządzić w niej klub, nie skusiła kolei. - Od czasu restrukturyzacji, mają za nic swój majątek, mimo że na nim zarabiają. Ludzie ciągle jeżdżą pociągami - podkreśla Piotr Ka-czmarek, syn Kazimierza.

Uciekłem z tego mieszkania

Budynki - budynkami, gorzej, że mieszkają w nich ludzie, często byli pracownicy kolei. Mąż pani Franciszki Grzeszczyk przepracował na stacji całe życie. Dziś została sama i płacze, że musi mieszkać na dworcu. - Płacę za ogrzewanie około 400 zł miesięczne, przez cały rok i ciągle są jakieś niedopłaty. To 700, to 800 złotych - żali się pani Franciszka. Jej sąsiadem był pan Kazimierz.wyprowadził się z dworca. - Nie było mnie stać na mieszkanie tutaj - wyjaśnia. - Jestem tak szczęśliwy, że stąd uciekłem, że dałem za to na mszę.

PKP nie godzi się na podzielniki ciepła

Najgorsze, że nigdy nie wiedzą, ile zapłacą. -Kilka lat temu przyjechali ludzie z kolei, zlikwidowali nam piece kaflowe i powiedzieli, że będziemy mieli centralne ogrzewanie - wspomina Grażyna Kaczmarek, synowa Kazimierza. - Zainstalowali piec olejowy. _Nie byłoby pretensji, gdyby nie to, że rozliczenia za ogrzewanie dostają z opóźnieniami. - _Po dwóch, trzech miesiącach - twierdzi pani Grażyna. - No i sumy są zawrotne. Nie wiemy dlaczego, nie mamy też wpływu na ich ograniczenie, bo PKP nie godzi się na podzielniki ciepła.

- Pewnie, żeby sobie kombinować do woli. Naszym kosztem - dodaje jej mąż Piotr.

Wszystko w porządku

- Nikt nie wystąpił do nas o zainstalowanie podzielników, dlatego koszty ogrzewania rozliczamy proporcjonalnie do wielkości mieszkań. I są to koszty faktyczne, oparte o stawki za zużycie opału, korzystanie ze środowiska naturalnego, amortyzację kotłów, konserwacje i czynności serwisowe - tymi słowy odpiera zarzuty Florian Pionke, z-ca dyrektora do spraw technicznych w Oddziale Gospodarowania Nieruchomościami PKP.

fot. Andrzej Bartniak__

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska