Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Jak mówimy i czy w ogóle istnieje gwara bydgoska?

Rozmawiała Joanna Pluta
- Przeciętny Polak operuje 10 tysiącami słów - mówi Zimny.
- Przeciętny Polak operuje 10 tysiącami słów - mówi Zimny. Jarosław Pruss
Z Rafałem Zimnym, językoznawcą z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, rozmawiamy o tym, jaki jest ten nasz język, jak się zmienia, ile słów zna przeciętny Polak i co to jest gwara bydgoska.

- Jak się zmienił nasz język w ciągu ostatniej dekady? Zastanawiam się, czy np. ja mówię tym samym językiem, co obecne nastolatki?
- Zmiany w języku dokonują się nieustannie i to naturalne. W ostatnich kilkunastu latach na pewno przybyło nam sporo nowych słów, głównie zapożyczonych, bo świat wokół nas zmienia się bardzo szybko. Stąd może brać się przekonanie, że polszczyzna jest zagrożona, że młodzi nie mówią już jak ich rodzice, a nawet, że dzisiejsi 30-latkowie nie rozumieją języka współczesnych nastolatków. Widziałbym w takich reakcjach wyraz pewnego lęku przed odsunięciem na językowy boczny tor. Uspokajam jednak - polszczyźnie nic raczej nie zagraża. Po polsku mówi dziś ok. 45 milionów ludzi (wliczając Polaków za granicą), co daje nam miejsce w trzeciej dziesiątce spośród ok. 6 tys. języków, których używa się dziś na świecie.

Czytaj też: W przedszkolu obowiązkowy język obcy? To możliwe, ale są też wątpliwości

- Czy powinniśmy obawiać się zmian językowych?
- Zauważane dziś najczęściej zmiany w polszczyźnie są konsekwencją przemian zwyczajów komunikacyjnych - upowszechniania się potoczności, a nawet slangowości, jako standardu komunikacyjnego w mediach, uproszczenia etykiety, obniżenia się kulturowej wartości tekstów literackich i zastąpienia literackości przez komercyjność. To zjawiska typowe także dla innych języków. Jestem realistą w podejściu do tych procesów - język po prostu zawsze odzwierciedla świat. Tym, co wymaga interwencji są zmiany w zachowaniach językowych. Niestety, obojętniejemy na chamstwo, brutalność czy wulgarność w publicznych wystąpieniach ważnych ludzi, co więcej - często wręcz pożądamy takiego sposobu mówienia. Zatem "poprawianie" polszczyzny każdy z nas winien zacząć od siebie.

- Jak wygląda zasób słów przeciętnego Polaka?
- Bazowy słownik pozwalający porozumieć się w podstawowych sprawach wynosi ok. tysiąca słów. Przeciętny Polak ze średnim wykształceniem używa ok. 10 tys. słów, ale rozumie już 30 tys. Dla porównania - średniej wielkości 3-tomowy słownik języka polskiego pod red. M. Szymczaka zawiera ok. 73 tys. słów.

- Co najbardziej razi językoznawcę w wypowiedziach polityków, celebrytów, dziennikarzy?
- To, co mnie osobiście razi, to wcale nie obniżenie standardu komunikacyjnego do potoczności, ale wzrost zachowań agresywnych, brutalnych. Widać to szczególnie w wypowiedziach tych polityków, dla których bezkompromisowe głoszenie własnych poglądów jest ważniejsze niż przyzwoitość, obejmujące także zasady grzeczności językowej. Nieprzypadkowo więc w demokracjach zachodnich upowszechniła się poprawność polityczna, rozumiana jako standard zachowania się w sytuacjach publicznych. W naszym kraju standard ten przyjmuje się z dużymi oporami. Pamiętać trzeba jednak, że także my jako odbiorcy przekazów medialnych jesteśmy odpowiedzialni za ich jakość. Mówiąc skrótowo - "oni" mówią tak, jak "my" chcemy, żeby mówili. Skoro przyzwalamy na chamstwo i agresję, nie dziwmy się, że ci, którzy żyją z naszej uwagi, tak się właśnie zachowują.

- Porozmawiajmy chwilę o bydgoskiej gwarze...
- Można mieć wątpliwości, czy gwara bydgoska dziś w ogóle jeszcze istnieje. Tutaj nigdy nie wytworzył się silny miejski język regionalny jak w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Lwowie czy na Górnym Śląsku. Dzisiaj bydgoszczanie mówią takim samym językiem jak warszawianie czy wrocławianie, więc nie widzę realnych szans na ocalenie tzw. gwary bydgoskiej, bo okazała się zbyt słaba, by przetrwać powojenną wielką unifikację polszczyzny ogólnej.

Przeczytaj również: Nasz region bez tożsamości

- A co z wulgaryzmami? Chyba używamy ich coraz więcej, prawda?
- Z jednej strony olbrzymia większość Polaków (największa w historii) umie się dziś względnie dobrze posługiwać w mowie i piśmie polszczyzną ogólną. Z drugiej - w ciągu ostatnich lat niebywale poszerzył się zasięg tolerancji dla zachowań agresywnych, wulgarnych czy chamskich, które stały się udziałem nie tylko jednostek z niższych warstw społeczeństwa, ale także osób o wysokim poziomie kapitału kulturowego i społecznego. Wulgaryzmy istnieją w języku od zawsze, tylko że dziś stały się bardziej widoczne, bo coraz częściej pełnią funkcję wyrażeń wyrażających wszelkie (nawet pozytywne) emocje. Ilościowo ich raczej nie przybyło, ale wskutek różnych czynników stały się dla Polaków słowami stosownymi w każdej sytuacji. Można wiec rzec, ze stają się "zwykłymi" wyrażeniami potocznymi. Fakty to smutne, ale i tu widzę małe szanse na zmianę sytuacji.

Zgłoś nauczyciela do plebiscytu "Belfer Roku 2014". Główną nagrodą dla nauczycieli jest wycieczka do Paryża. Zobacz więcej na Pomorska.pl/Belfer**

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska