Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzisiejszy hejt to przedszkole w porównaniu do starożytnego. Poznajcie Ajschinesa, mistrza roastu

Adam Willma
Adam Willma
- Cycerona zaskoczyłby u współczesnych polityków  niski poziom retoryki – brak świadomości u wielu polityków, że w tym spektaklu trzeba umieć grać. Źle ustawione głosy, źle dobrane argumenty, zły styl wypowiedzi, błędy językowe, nadmierne emocjonowanie się - mówi prof. Toczko.
- Cycerona zaskoczyłby u współczesnych polityków niski poziom retoryki – brak świadomości u wielu polityków, że w tym spektaklu trzeba umieć grać. Źle ustawione głosy, źle dobrane argumenty, zły styl wypowiedzi, błędy językowe, nadmierne emocjonowanie się - mówi prof. Toczko. Wikipedia Zwinger - fragment obrazu
- Tłumacze literatury antycznej wręcz wychodzili z siebie, żeby obejść pewne rafy. Na przykład, gdy mowa o seksie oralnym tłumaczka pisze o „odzieraniu ze skóry” - o wstydliwych wątkach Starożytności opowiada prof. Rafał Toczko z UMK.

Tyle tej wulgarności na ulicy, tyle hejtu w sieci. A teraz jeszcze dołączyli się starożytni.
Chce mnie pan sprowokować do inwektywy [śmiech]. Od kilkunastu lat zajmuję się tekstami polemicznymi w Starożytności...

Znam, znam. Musiałem tłumaczyć fragmenty Cycerona podczas lekcji łaciny w liceum. Bo to najwyższy wykwit ludzkiej kultury. Tak mówiła nasza pani profesor.
Oczywiście. Zwłaszcza gdy Cycero mówi do Pizona: „gdy byliśmy ostatnio na imprezie, to nie wiem, czy więcej wychlałeś, wylałeś, czy wyrzygałeś”.

Niewiele w naszych ponurych czasach ocalało pięknych mitów przeszłości. A pan wypuszcza powietrze z jednej ostatnich szalup ratunkowych.
Kiedy się pan naczyta Zbigniewa Herberta, T.S. Eliota i posłucha wielu profesorów od starożytności, będzie miał pan wspaniałą wizje Grecji i Rzymu. Tyle, że będzie to jedynie wizja, a nie rzeczywistość. Jest taki piękny „Żywot cesarza Heliogabala”. Czytałem go na studiach ze dwa razy i przez tę wybieloną wizję Starożytności zupełnie nie zwróciłem wówczas uwagi na pewien wątek, o którym nie wiem, czy mogę powiedzieć.

Idźmy na całość, najwyżej wykropkujemy.
No więc Heliogabal miał wielką słabość do mężczyzn z wielkimi członkami. Gdy znalazł na Sycylii takiego chłopaka, sprowadził go natychmiast do Rzymu. Tyle że ten chłopak zupełnie nie mógł stanąć na wysokości zadania przy cesarzu. No więc w ramach samokrytyki uciął sobie tego członka. Ten motyw widocznie tak bardzo nie licował z powaga antyku, bo zupełnie mi wówczas umknął.

Herbert często podejmował motyw bieli w antyku, któremu nadawał symboliczne znaczenie. Tymczasem dziś wiemy, że starożytność wcale nie była biała. Tak samo z językiem?
Dokładnie tak. Skąd mit o światłej starożytności? Chyba właśnie stąd, żeby trzymać w ryzach naszą rzeczywistość. Kilkanaście lat temu, gdy w naszym sporze politycznym pojawił się „dziadek z Wehrmachtu” większość ludzi była zniesmaczona. Dziś, kiedy Tomasz Lis mówi o Hołowni „Kałownia” już tego zniesmaczenia nie zauważam. Od czasu, gdy pojawiły się media społecznościowe, nad którymi nikt nie panuje, powróciła rzeczywistość podobna do tej Starożytności. Tam również panowała całkowita wolność słowa – z wyjątkiem mówienia o bogach. Z tym idealizowaniem starożytnych jest trochę tak jak celibatem, który chciano by przypisywać wszystkim apostołom. Cóż, historia służy nam do tego, aby ją zniekształcać wedle potrzeb. To gra, w którą graja wszyscy bez względu na upodobania.

Ale dziś wiemy, że hejt może wyrządzać realne krzywdy.
Mój kolega z Cypru zajmował się mową Ajschinesa przeciwko Timarchosowi. Rzecz dzieje się na w IV wieku przed Chrystusem. Chodziło o to, że były w Atenach dwa stronnictwa – jedno chciało współpracować z Macedonią, a drugie – wręcz przeciwnie. Doszło do sprawy sądowej, w której stanęli przeciwko sobie Ajschines i Timarchos – obaj rzucający na siebie oskarżenia. Ajschines dowodził, że Timarchos nie jest osobą wiarygodną, ponieważ jako młody człowiek trudnił się prostytucją (ówczesne prawo uznaje takie osoby za mniej wiarygodne). Ajschines używa różnych argumentów, aby dowieść swojej racji, ale nie przedstawia żadnych dowodów, a jedynie poszlaki (nadmierna gestykulacja, zdejmowanie wierzchniej szaty podczas przemów itp.). Czyni to jednak na tyle skutecznie, że Timarchos ostatecznie nie wytrzymuje i wiesza się. No więc kiedy mój kolega chciał prowadzić zajęcia na ten temat, zaprosił go miejscowy cypryjski biskup (członek rady uczelni) i zapytał, czy na pewno chce psuć młodzież. Tak to już działa, że z czasem mamy tendencję do wybielania tego wszystkiego, co brudne i brzydkie.

Gdy spojrzeć na fora internetowe, budzi się w człowieku sentyment za cenzurą.
Przez ostatnie 100 lat funkcjonowała w Europie dość silna cenzura – zarówno państwowa, jak i autocenzura - kolegia redakcyjne pilnowały tego, co wypada, a co nie wypada. Owszem, w mediach obrażanie pozostało, ale zwykle dotyczyło tylko konkretnych grup, na przykład Żydów. Media społecznościowe zmieniły wszystko i każdy może dziś znowu obrażać każdego. Tak jak w czasach renesansu, gdzie każdy mógł powiesić obraźliwy paszkwil na rzymskim postumencie Pasquino. Paradoks polega na tym, że niektóre utwory starożytne dopiero dziś wydajemy w wersji nieocenzurowanej. Dawni tłumacze wręcz wychodzili z siebie, żeby obejść pewne rafy. Na przykład, gdy mowa o seksie oralnym tłumaczka pisze o „odzieraniu ze skóry”. Przezabawna jest ta ekwilibrystyka. Pewnych utworów tłumacze jednak unikali, bo jak tu przetłumaczyć epigramat Marcjalisa, który pisze o pewnym człowieku, który złapał chorobę weneryczną na języku, bo upodobał sobie miłość oralną. Marcjalis śmieje się, że ów był takim talentem, że po smaku był w stanie określić płeć dziecka.

Metody obrażania były podobne do naszych?
„Inwektywa” w świecie starożytnym ma nieco inne znacznie niż w języku polskim. To nie wulgaryzm, ale specyficzny sposób przekonywania, wskazujący słabe strony przeciwnika. Ale schematy są podobne od Starożytności. Można drwić z pochodzenia, etniczności, wyglądu. Już w Iliadzie mamy Tersytesa, który nie może być częścią naszej elity, bo jest garbaty, chudy, ma ostre rysy itp. Pelagiusza, znanego ascetę, oskarżano z kolei, że był tak gruby, że fałdy tłuszczu okładały mu się na czole w rogi. Ważnym orężem była cudza seksualność albo grupa zawodowa (nauczyciel, czyściciel, aktor, czarownik). Można było przeciwnika potraktować metaforą medyczną (np. „zaraza”) albo zwierzęcą. Nasz Ajschines zarzucał przeciwnikowi, że ten nie dość, że był aktorem, to jeszcze tak złym, że publiczność biła go ze złości, a jego matka pracowała w domu publicznym, gdzie ze względu na, hmmm... wszechstronność miała pseudonim Wszeróba. Jeszcze innym powodem napaści mogły być sprawy związane z językiem – wykpiwano zły akcent, błędne końcówki, ale również głupie argumenty. Powodem do kpin była też oczywiście bieda.

Gdy pana słucham, zaczynam się czuć w tej Starożytności jak w domu.
Podstawowa różnica polega na tym, że oni uczyli się tego hejtu... w szkole. Każdy, kto liznął trochę retoryki, wśród ćwiczeń miał pochwałę oraz przyganę. Zachowały się przykładowe przygany – bardzo ostre: że puszczałeś się będąc młody i zrobiłeś karierę przez łóżko, że byłeś samolubem, kradłeś, twoi rodzice byli nikim, a tak naprawdę rządzi tobą żona.

- Cycerona zaskoczyłby u współczesnych polityków  niski poziom retoryki – brak świadomości u wielu polityków, że w tym spektaklu trzeba umieć grać. Źle
- Cycerona zaskoczyłby u współczesnych polityków niski poziom retoryki – brak świadomości u wielu polityków, że w tym spektaklu trzeba umieć grać. Źle ustawione głosy, źle dobrane argumenty, zły styl wypowiedzi, błędy językowe, nadmierne emocjonowanie się - mówi prof. Toczko. Nadesłane

Dziś ta formuła przetrwała jako „roast”. I nadal są tacy, którzy płacą za przysłuchiwanie się temu.
Wtedy również publiczność na to czekała. Może dlatego, że wiele elementów tego starożytnego roastu było nawiązaniem do formuły komedii. Zachowała się mowa Cycerona przeciwko Watyniuszowi. Niektórzy badacze sądzą, że obaj panowie byli dobrymi kolegami, więc można przypuszczać, że chodziło o grillowanie kolegi przed innymi kumplami. Słuchacze wystąpień politycznych wręcz oczekiwali takich komediowych elementów. Niestety, Cyceron za inwektywy ostatecznie stracił głowę, bo Antoniusz nie mógł mu zapomnieć jednej z mów. Przesadził.

Gdyby przenieść Cycerona do naszych czasów, posadzić go przed telewizorem, co by go zaskoczyło?
Przerwy na reklamy [śmiech]. A tak serio – niski poziom retoryki współczesnych polityków – brak świadomości u wielu polityków, że w tym spektaklu trzeba umieć grać. Źle ustawione głosy, źle dobrane argumenty, zły styl wypowiedzi, błędy językowe, nadmierne emocjonowanie się. Piotr Tymochowicz nauczył kiedyś Andrzeja Leppera układania dłoni w trójkąt, co miało dodać Lepperowi dostojeństwa. Zabawne było później jak kolejni politycy małpowali ten trójkąt, ale na tym kończyły się ich retoryczne haki. Skądinąd pamiętne „Balcerowicz musi odejść” było wprost nawiązaniem do „Kartagina musi zostać zniszczona” Katona. A pamięta pan, jak Lepper pytał, czy można zgwałcić prostytutkę?

Trudno było nie zapamiętać.
Można by powiedzieć, ze było to bezpośrednie nawiązanie do pierwszej księgi „Dziejów” Herodota [śmiech]. Lepper pokazywał ogromny talent jako mówca jeszcze podczas blokad rolniczych, a później zrobił duży progres w dziedzinie retoryki.

Znajduje pan dziś talenty, które można byłoby przenieść do Starożytności?
Jak najbardziej. Sprawnym retorem jest Adrian Zandberg, a po drugiej stronie sceny politycznej – Przemysław Czarnek. Bardzo sprawny retorycznie jest Krzysztof Bosak i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Tryumfujące chrześcijaństwo ograniczyło inwektywy w języku?
Bynajmniej, inwektywy zbyt głęboko zresztą tkwiły w kulturze, a wielu ojców Kościoła (np. św. Hieronim czy Tertulian) wychowało się na pismach Cycerona. Uczyli się od najlepszego retora, który był jednocześnie mistrzem inwektywy.
Co ciekawe, na przykład św. Augustyn konsekwentnie ostrzejszych inwektyw unika, natomiast Hieronim z upodobaniem wyzywa przeciwników od potworów. Pisze na przykład, że każda kraina miała jakieś potwory za wyjątkiem Galii, aż do chwili, gdy urodził się heretyk Wigilancjusz. Tertulian, wspominając o Marcjonie, pisze o tym jakim nieszczęściem jest urodzić się nad Morzem Czarnym – w najgorszej krainie, w której zawsze jest brzydko, gdzie kobiety są nieokrzesane i gdzie wszyscy chleją. Ale najstraszniejsze w tej krainie jest to, że urodził się tam Marcjon. Większość humanistów pracujących w kancelarii papieskiej z lubością obrażało się nawzajem w piśmie. Mistrzem był wybitny humanista Poggio Braccolini (któremu zresztą zawdzięczamy czcionkę Times New Roman) pisząc o jednym z przeciwników, że to zapewne dlatego, że jego matka, jako pielęgniarka, często opróżniała pacjentom kiszki poprzez lewatywę, jego język jest taki plugawy i g...y.

Może ludzie w w dawnych wiekach mieli po prostu grubsza skórę niż my?
Bez wątpienia. Poziom agresji, nie tylko słownej był dużo wyższy od naszego. Złoty wiek ich literatury to jednocześnie wiek mnóstwa wojen, w tym wojen domowych, morderstw politycznych, zesłań i pobić. Wyzwiska były w tym czasie najmniejszym problemem.

Już się martwiłem, że fala hejtu to droga w ciemny zaułek. A my tymczasem podróżujemy do przeszłości.
A nawet przyśpieszamy.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska