Na trasie z Bartniczki do Lidzbarka Welskiego pośród lasów położone jest duże i głębokie jezioro Wlecz. Przed wiekami we Wleczu istniała spora, bogata wieś. W centralnym punkcie stał kościół, była też dzwonnica. Lud miejscowy, być może na skutek dostatku, w pewnym momencie zaczął sprzeniewierzać się prawom boskim i żyć po swojemu.
Stwórca
do jakiegoś momentu cierpliwie na to pozwalał. Przyszedł jednak moment, kiedy powiedział dość! Postanowił ukarać wiarołomnych mieszkańców wsi za nieobyczajne życie. Któregoś dnia niespodziewanie zatrzęsła się ziemia i w jednej chwili cała wieś wraz z miejscowym kościołem zapadła się pod ziemię a cały teren
zalała woda
i powstało jezioro Wlecz. Tak głosi legenda, która krąży wśród okolicznej ludności do dziś. Jeszcze teraz samo jezioro, choć pięknie położone, nie wzbudza sympatii i nie gromadzi chętnych do korzystania z jego uroków.
Opowieści
o przeklętej wsi
mają swój dalszy ciąg. Po wielu latach (nikt nie potrafi określić daty) z dna jeziora Wlecz wydobyto dzwony, niegdysiejszą ozdobę zatopionego kościoła. Zostały przetransportowane do parafii Radoszki, gdzie do dziś stanowią jej najcenniejszy i najstarszy zabytek.
Starszy i większy z dzwonów, ważący ponad 500 kilogramów, jak głosi napis na tablicy pamiątkowej, pochodzi z 1566 roku. Mniejszy został odlany w 1789 roku przez Kriegera z Torunia z napisem "Soli Deo Gloria".
- Jestem proboszczem tej parafii od pięciu lat i niewiele mogę__powiedzieć o legendarnej otoczce dotyczącej znalezienia się dzwonów w Radoszkach. Słyszałem o tej historii od mojego poprzednika, księdza prałata Wilczewskiego. Trudno dziś stwierdzić, czy w rzeczywistości tak było. Jednak legenda związana z pochodzeniem naszych dzwonów z pewnością przydaje im uroku - mówi obecny proboszcz Sławomir Zedlewski.
W drewnianej dzwonnicy dzwony przez 15 lat obsługiwane były "napędem ręcznym" przez mieszkańca Radoszk - Benedykta Olszewskiego. Od paru miesięcy dzwonią już samodzielnie, uruchamiane elektronicznie. To z pewnością wygoda, ale
dzwonnik
byłby lepszym symbolem kultury niż nowoczesność.
- Teraz dzwony dzwonią za naciśnięciem guzika. Trudno, świat się zmienia i tak już musi być. Ale nie tylko moim zdaniem, ich dźwięk nie jest już tak donośny i piękny jak wówczas, gdy wchodziłem na dzwonnicę i ręcznie pociągałem za sznury, żeby je uruchomić - wspomina porządkujący dziedziniec przykościelny Benedykt Olszewski.