Tak wygląda autokar Borussii po eksplozji
Niemiecka policja potwierdziła, że doszło do kilku zaplanowanych wybuchów. W autokarze znajdował się między innymi reprezentant Polski, Łukasz Piszczek. Wraz z kolegami z drużyny i sztabem zmierzał na Signal Iduna Park na ćwierćfinałowe spotkanie z AS Monaco Kamila Glika.
- Jak przejeżdżaliśmy obok między autem a płotem wybuchła bomba. Wszystko ok. Bartra ma rozciętą rękę - napisał Łukasz Piszczek dziennikarzowi "Przeglądu Sportowego", Tomaszowi Włodarczykowi. Piszczkowi nic się nie stało.
W wyniku wybuchu ładunków w autokarze Borussii wybite zostały szyby w jego tylnej części.
AKTUALIZACJA: Według policji z Dortmundu ładunki były umieszczone na żywopłocie przy miejscu parkingowym. Odpalono je w chwili przejazdu autokaru, co świadczyłoby o tym, że było to zaplanowane działanie.
Na konferencji prasowej dortmundzka policja potwierdziła spekulacje prasowe, że był to celowy atak wymierzony w drużynę Borussii. - Kwalifikacja prawna tego czynu to próba zabójstwa. Na miejscu znaleziono ładunki wybuchowe. Na razie nie możemy powiedzieć co to konkretnie jest - stwierdziła przedstawicielka prokuratury w Essen. Ładunki wybuchowe są teraz badane przez pirotechników. W pobliżu zdarzenia znaleziono tajemniczy list. Trwa jego weryfikacja.
UEFA podjęła decyzję o przełożeniu spotkania Borussia - Monaco na środę na godzinę 18:45. Klub z Dortmundu poinformował kibiców gości, że pomoże im znaleźć nocleg. Zawodnicy Borussii z hotelu udali się do swoich domów.
"Padliśmy na podłogę, a ci którzy nie zdążyli skulili się". Piłkarze Borussii o eksplozji
wideo: Associated Press/x-news