To nie będzie jego debiut na tym stanowisku. Kościelak Elanę prowadził od maja 2006, gdy zastąpił Piotra Rzepkę. W kolejnym sezonie zajął czwarte miejsce w ówczesnej III lidze, a po trzech średnio udanych meczach w sezonie 2007/2008 podał się do dymisji.
Diagnozę niepowodzeń toruńskiej drużyny zdążył już ogłosić po meczu z Górnikiem Wałbrzych(0:3). - Chłopcy są w tak fatalnej formie fizycznej, że nie chciałbym nic więcej mówić na ten temat. Tego już się nie odwróci, ale spróbujemy to naprawić. Gdy stoi się przy linii to widać, że zawodnicy naprawdę wypruwają z siebie flaki. Niestety, nie ma z czego i nie wiem jaka jest tego przyczyna. Ze strony fizjologicznej wygląda to fatalnie. Piłkarze biegają jak diesle, ruszają się trzy razy wolniej od przeciwnika - wyjaśniał obrazowo Kościelak.
Nowy opiekun Elany podkreśla, że z dnia na dzień nic się nie zmieni. Kościelak dostał jjednak od klubu gwarancję spokojnej pracy do końca rundy jesiennej. Po dwóch ostatnich meczach dostrzega pewne powody do optymizmu.
- Widać, że jest w piłkarzach złość, to baza, na której można coś zbudować. Chciałbym spokojnie popracować, bo zawodnicy posiadają potencjał. Mówiono tutaj o zupełnie innych celach, ktoś coś gwarantował a okazuje się, że zmierzało to zupełnie w drugą stronę - przyznaje Kościelak, nawiązując do słynnej już deklaracji swojego poprzednika na temat walki o I ligę.
Cudu zapewne nikt od razu nie oczekuje, ale pierwszego gola - owszem. Być może do takiego wydarzenia dojdzie w sobotę, gdy Elana podejmie Ruch Zdzieszowice (15.00).