Dokładnie 630 minut czekał Bałtyk na kolejne zwycięstwo.. Przyszło akurat w spotkaniu z Elaną.
Do Gdyni piłkarze
Skrzydła zostały w Toruniu
Trener Mariusz Bekas zmuszony był dokonać kilku istotnych zmian w składzie. Pauza za kratki wyeliminowała z gry Radosława Mikołajczaka, a kontuzje nie pozwoliły na występ Tomaszowi Grudniowi i Kelechi Iheanacho. Elana została wiec bez klasycznych skrzydłowych, a na Narodowym Stadionie Rugby w ich role wcielili się Damian Sędziak i Marcin Kikowski. Miejsca w wyjściowej jedenastce nie znalał także środkowy obrońca Rafał Więckowski.Przeczytaj także: Kibice Lechii Gdańsk pobili 59-latka!
Co z tego, że optyczną przewagę posiadali od pierwszego gwizdka goście, skoro przez 90 minut gry blili głową w mur. W pierwszym kwadransie przed szansą uzyskania prowadzenia stanął Karol Lewandowski, ale - na szczęście gospodarzy - minimalnie przestrzelił.
Kardynalne błędy bramkarza
W 16 min. piłkarze Bałtyku uzyskali prowadzenie. Trzeba przyznać, że w dosyć kuriozalnych okolicznościach. Gospodarze wykonywali rzut wolny. Łukasz Osiński wydał komendę "Moja", tymczasem pozostal między słupkami. Piłka odbiła się od sztucznej murawy, dopadł do niej Król i skierował do siatki.Przyjezdni odpowiedzieli ciekawą akcją zakończoną soczystym strzałem Adama Młodzieniaka. Niestety, oddanym niezbyt precyzyjnie.
Po zmianie stron bramkarzowi Elany przydarzył się kolejny techniczny błąd. Dettlaff uderzył z odległości ponad 30 metrów, a Osiński przepuścił piłkę pod pachą.
Drugi stracony gol kompletnie podciął skrzydła podopiecznym Bekasa. Torunianie starali się utrzymywać inicjatywę, ale w ich poczynaniach nie było jasnego pomysłu na przełamanie bloku obronnego. - Po ostatnich dwóch meczach rzec można tak: król jest nagi!. Jeżeli myślimy serio o odegraniu w lidze jakiejś roli, musimy szukać wzmocnień. Inaczej nasza gra nie ulegnie poprawie - mówi Mariusz Bekas, trener Elany.
Wiadomości z Torunia