LECHIA - ELANA 2:2 (1:1)
Bramki: Duchnowski (13), Pytlarz (60. głową) - Onyekachi (32), Wróbel (66. wolny)
ELANA: Kryszak - Zamiatowski, Sobolewski, Świderek, Wróbel - Zaremski, Mądrzejewski, Młodzieniak, Zamara (46. Mania) - Onyekachi, Kaplarny (46. Regulski, 67. Poczwardowski).
Torunianie przyjechali do Zielonej Góry bez trzech graczy Więckowskiego, Skonieczki i Iheanacho. Trener Dariusz Durda zdecydował się Mateusza Zaremskiego przesunąć na bok pomocy, a partnerem Nigeryjczyka był Mateusz Kaplarny.
Kwadrans chodzonego
Pierwszy kwadrans gry w wykonaniu gości był bardzo nieudany. Część zawodników Elany jakby zlekceważyła rywala, któremu w obecnych rozgrywkach nie wiedzie się w domu i na wyjazdach. Podopieczni Durdy nie grali w piłkę, lecz ćwiczyli "chodzonego". Dodatkowo chaotycznego, z błędami własnymi. Dlatego już w 13 min. zapłacili za to wysoką cenę. Po krótko rozegranym rzucie rożnym obrońcy zgubili krycie, piłka dotarła do stojącego przed bramką Rafała Duchnowskiego i miejscowi objęli prowadzenie.
Strata gola podziałała na torunian niczym zimny prysznic. Zaczęli uwijać się niczym w ukropie. Wszystkie prawie akcje usiłował rozprowadzić Adam Młodzieniak, ale zawsze brakowało odrobiny dokładności, aby ostatnie podanie otwierało drogę do bramki. Goście starali się też uderzać z dystansu, bo bramkarz Rafał Dobroliński nie miał najlepszego dnia i często "wypluwał" piłkę. W 23 min. taki strzał oddal Onyekachi i choć bramkarz Lechii wyciągnął się niczym struna, futbolówka trafiła w słupek. Na całe szczęście pojedyncze niepowodzenia nie zraziły zespołu Elany. Drużyna poprawiła celność podań i tempo rozgrywania piłki i nagroda przyszła natychmiast. W 32 min. Paweł Mądrzejewski strzelił z dystansu, piłki nie opanował bramkarz gospodarzy, dopadł jej Zaremski, natychmiast dograł do Onyekachiego i na tablicy wyników było 1:1. Na przerwę to Elana mogła schodzić przy swoim prowadzeniu, ale raz Nigeryjczyk posłał piłkę minimalnie nad bramką, a w akcji Młodzieniaka zabrakło dokładności.
Gol z niczego
W przerwie trener Durda dokonał dwóch zmian. ale wprowadzeni na boisko Grzegorz Mania i Przemysław Regulski nie wnieśli nic ożywczego. Miast dalszej przewagi w polu gra się wyrównała, zaczęły też mnożyć się - z obu stron - błędy. Gorszący w skutkach popełnił Przemysław Kryszak, który rozminął się z piłką.Paweł Pytlarz przyłożył głowę i Lechia objęła prowadzenie. W 65 min. Artur Małecki brutalnie sfaulował Regulskiego. Rzut wolny z 30 m wykonał Marcin Wróbel. Tym razem obrońca TKP uderzył technicznie i bardzo precyzyjnie i goście cieszyli się wyrównaniem. W 75 min. na stadionie pojawili się... kibice Elany. Głośnym dopingiem wspierali swoich piłkarzy, ale zmiany wyniku już nie było.