Elana Toruń - Górnik Wałbrzych
Elan Toruń - Górnik Wałbrzych 0:3 (0:1)
Bramki: Morawski (45, wolny), Zinke (57), Kubowicz (87).
ELANA: Osiński - Wypij, Czarnecki, Kowalski, Wróbel - Młodzieniak (72. Popis), Kikowski - Dzienis, Białek, Bołądź (60. Rasak) - Sulej (83. Maćkiewicz).
Sędziował: Sebastian Załęsko (Ostrołęka). Widzów: 100. Żółte kartki: Wypij, Kikowski, Bołądz.
Poeta rzekłby w takim momencie: "Ciszej nad tą trumną". Ale spokoju być nie może. Powaga, owszem. Trzeba bardzo poważnie zastanowić się, co stało się z drużyną Elany. Potrzebne jest piłkarskie konsylium i to w gronie fachowców, a nie ignorantów. Szczególnie od spraw fizjologii sportu.
Od oceny pracy trenera Grzegorza Wędzyńskiego jest kierownictwo klubu, a nie dziennikarze. My mamy jedynie relacjonować wydarzenia i opatrywać je stosownym komentarzem. Na pewno ten wobec byłego już szkoleniowca Elany nie może być pochlebny. Wędzyński gdzieś się zagubił. Jeżeli naprawdę dobrze przygotował drużynę, to okaże się pod koniec sezonu. Ale już to dowodzi, że popełnił w tej sztuce rażące błędy.
Trenerowi Robertowi Koś-cielakowi nie udał się powrót (tymczasowy) na trenerską ławkę. Mentalna motywacja, to jednak tylko wyrywek pracy; jeżeli trener widzi, że rywale robią z jego piłkarzy karuzelę, to w żaden sposób nie jest w stanie zareagować. A tak było we wczorajszym meczu z Górnikiem. Najpierw gol "do szatni", a potem obowiązywała zasada domina.
Teorie, że piłkarze grali przeciwko Wędzyńskiemu między bajki trzeba więc włożyć. Drużyna grała przeciwko swoim organizmom.
Wojciech Cedro, prezes Elany, namawia do przyjścia dwóch wysokiej klasy fachowców. Czy jeden z nich podejmie wyzwanie wyciągnięcia zespołu z letargu fizycznego i piłkarskiego? Jego nazwisko powinniśmy poznać szybko. Nie ma czasu na biadolenie.
Druga liga oddala się od Torunia szybciej niż moglibyśmy się tego spodziewać.
Opinia trenera
Robert Kościelak - Elana Toruń.
Robert Kościelak
Elana
- Przekonałem się po tym meczu, że zawodnicy są słabi fizycznie i piłkarsko. Gdy jest brzydkie DNA, to i głowy źle pracują. W takiej dyspozycji nie można wygrać meczu, nawet na własnym boisku i z zespołem nie uchodzącym wcale za faworyta tych rozgrywek. Pozostaję do dyspozycji kierownictwa klubu, ale zaznaczam, że cudotwórcą się nie mienię.