Czarnogóra po pierwszej połowie była przekonana, że zgarnie pełną pulę. Prowadziła 2:0 po pomysłowych akcjach. Pod swoją bramką miała spokój. Armenia pozostawała bez argumentów.
Druga połowa była jednak w jej wykonaniu absolutnie popisowa. Krótko po wznowieniu gry złapała kontakt. Kwadrans przed waleczna drużyna doprowadziła zaś do wyrównania.
Stłamszona Czarnogóra dała radę przeprowadzić tylko jedną akcję. Stevan Jovetić rozpędził się na lewym boku. Wybiegł za nim Arsen Beglaryan. Bramkarz Armenii to nie Manuel Neuer, więc piłki nie przejął. Odetchnął z wielką ulgą, gdy zobaczył, że na linii bramkowej stanął obrońca Hrayr Mkoyan i głową wybił strzał.
Armenia pokazała pazur jak z Polską w Warszawie. Dziś los oddał jej to, co odebrał na PGE Narodowym. W ostatniej akcji Ormianie wyprowadzili decydujący cios. Trafił Gevorg Ghazaryan na wagę pierwszego zwycięstwa w eliminacjach.
Pozostaje nam Armenii pogratulować i podziękować. Czarnogóra nie ucieka nam w grupie.