https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Era złudzeń

(d-ka)
Naszej Czytelniczce skradziono telefon komórkowy. Kobieta twierdzi, że choć stała się ofiarą kieszonkowca, czuje się co najmniej jak podejrzana...

     Do kradzieży doszło w autobusie miejskim linii nr 52 w Bydgoszczy. Maria wsiadła przy ulicy Sienkiewicza i dojechała do Szubińskiej. Na miejscu zorientowała się, że nie ma w torbie telefonu. Zdenerwowana pobiegła do domu, żeby czym prędzej zadzwonić i zablokować telefon.
     Dzwoń "na Berdyczów"
     
Najpierw włączała się tylko automatyczna sekretarka firmy ERA GSM, która "radziła", jakie numery powinna wybierać tonowo, aby uzyskać potrzebne informacje. Kobiecie zabrakło cierpliwości i rzuciła słuchawką. Nic dziwnego, jej telefon stacjonarny nie wybiera tonowo. Zadzwoniła więc pod 913. Od policjanta usłyszała, że ten nie może jej pomóc. Wreszcie skontaktowała się z przyjaciółką, która ze swojej komórki połączyła się z konsultantem w Warszawie i dopiero wówczas numer został zablokowany. Do tego czasu był ciągle zajęty... - Nie chcę nawet myśleć o tym, co by się stało, gdybym nie pamiętała numeru Alicji. Zabrakłoby mi wypłaty na zapłacenie rachunku za złodzieja - mówi Maria nerwowo.
     Kolejne emocje czekały w komisariacie policji na Błoniu. Czekała razem z nieletnim złodziejaszkiem, którego odebrała matka i zaraz po wyjściu natłukła po twarzy, mężczyzną z dozorem policyjnym, który przyszedł po podpis i tym drugim, któremu trudno było zapanować nad spokojem ciała i duszy w oczekiwaniu na zatrzymanych znajomych - spowodowali stłuczkę i uciekli z miejsca zdarzenia. Pani Maria ze strachu dreptała w miejscu, gniotła chusteczkę i wyłamywała sobie palce. Tak było przez 40 minut.
     Batalia na salonach
     
Wreszcie jej kolej. Policjant pytał i pytał, o życiorys, okoliczności zajścia, chciał też wiedzieć, czy była karana. Powiedział, że za fałszywe składanie zeznań może pójść do więzienia na trzy lata. Na koniec mundurowy oświadczył, iż za zaświadczenie o kradzieży musi zapłacić 11 zł, tyle bowiem kosztują znaczki skarbowe. Dokumentu nie wystawił, bo trzeba było na nim wpisać numer karty SIM telefonu, a tego kobieta nie znała.
     Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dla ERY GSM świstek od stróżów prawa to żaden dowód. W salonie ERY pani Maria musiała napisać oświadczenie o kradzieży i prośbę o nową kartę SIM za 60 zł. O nowym, darmowym albo tańszym aparacie nawet nie było mowy. Telefon trzeba kupić i to bez jakiejkolwiek promocji. Oczywiście można niedrogo, ale kosztem podpisania kolejnej umowy na 2 lata i tym samym płacenia dwóch abonamentów. Zaś w przypadku zerwania umowy trzeba zapłacić karę w wysokości 650 zł. - Przez te "przypadki losowe" musielibyśmy telefony tirami przywozić - tłumaczyli w salonie.
     - Masz babo placek. Podpisałaś już drugą umowę. Jesteś klientką ERY grubo ponad 2 lata i aż " tyle" ci zaoferowali. Firma ufa tylko sobie... A nieuczciwość sprytnie ukrywa w klauzulach umów. Po tym doświadczeniu na pewno nie podpiszę następnej umowy - _kończy rozżalona klientka.
     Przedstawiciel biura prasowego ERA GSM:-
W przypadku, kiedy klientowi zostanie skradziony telefon, a jest w sieci dłużej niż 2 lata, umożliwiamy mu odzyskanie karty SIM z tym samym numerem telefonu. Nowy telefon otrzymuje tylko osoba, która nie korzystała z wymiany telefonu przy przedłużaniu umowy. _
     Tak więc pani Maria dostała kartę SIM, ale na razie nie ma jej do czego włożyć...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska