Problemy niewielkich aptek pojawiły się już siedem lat temu. W roku 2002 swoją działalność zakończyło blisko 500 z ponad dziewięciu tysięcy istniejących. Ale na tym nie koniec. - Aptek cały czas ubywa - informuje Piotr Chwiałkowski, prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Bydgoszczy. - Niektórych właścicieli nie stać nawet na ich zamknięcie z uwagi na znaczne obciążenia kredytowe.
Dotyczy to zarówno mniejszych, jak i większych miast. Całość aptecznych zysków nierzadko zajmują komornicy oraz wierzyciele. A prognozy nie są obiecujące. - W miejscu zamykanych aptek prywatnych powstają tak zwane sieci - wyjaśnia prezes ORA. - Te z kolei mogą sobie pozwolić na znaczne obniżki cen leków.
W konsekwencji małe apteki, które dotychczas utrzymały się w branży, będą konkurowały z sieciami. - Silniejszy zostanie na rynku - mówi Chwiałkowski.
Sytuacja aptek nijak ma się do ciągle przybywających ofert pracy dla techników i magistrów farmacji.
Firmy farmaceutyczne szukają pracowników
- Wynika to z otwierania sieci, w których potrzebni są pracownicy - odpowiada prezes rady aptekarskiej. - Szukają ich także firmy farmaceutyczne.
Jednak jak podkreśla, wiele osób z wykształceniem farmaceutycznym chce pracować w miastach. Dlatego wkrótce dojdzie do sytuacji, w której techników i magistrów farmacji zabraknie w mniejszych ośrodkach. - Przewidujemy, że już w marcu przyszłego roku będzie ich zbyt wielu w Bydgoszczy - mówi dalej Chwiałkowski. - Niedobór pojawi się natomiast w pobliskich, niewielkich miastach.
Prezes zwraca także uwagę na rotację farmaceutów. - Ci, którzy pracowali w aptekach dotkniętych bankructwem, szukają teraz zatrudnienia w rozrastających się sieciach aptecznych - precyzuje.
Ale jak zaznacza, rynek farmaceutyczny rządzi się swoimi prawami. - Jest jak tort, w którym można przekładać poszczególne kawałki - porównuje. - Ale nie da się go powiększyć.
