Luzak, w kraciastej koszuli, w podkoszulku z podobizną Tony’ego Halika, do Chojnic przyjechał pociągiem. Za dużo nie zobaczył, więc o mieście nic nie chciał powiedzieć, bo to była tylko droga z dworca przez sklepik, by kupić sobie batonik i lody, a potem zajść do biblioteki.
Wie, że o takich małych miejscowościach jak Chojnice ogólnopolskie media rzadko kiedy się zająkną. No chyba że zdarzy się tak „gorący temat” jak ostatnio sprawa in vitro czy - jak dawniej - np. cielak z dwiema głowami.
Bo kogo teraz interesują takie rzeczy, o których jemu zdarza się pisać - bezrobocie, bezdomność, zdewastowany architektonicznymi potworkami krajobraz. Przecież ludzie wolą czytać o tym, że ksiądz kogoś molestował albo o innej seks-aferze... Takie tematy dominują, inne muszą poczekać w kolejce, o ile ktoś w ogóle się nimi zajmie...
- U nas do tej pory przewijają się dwie narracje, jedna, że Polska jest w ruinie, i to jest oczywista nieprawda, i druga, że jesteśmy już bardzo nowocześni i zmodernizowani, co dla miast wielkości Chojnic, a nawet większych wciąż jeszcze jest abstrakcją - mówił.
Skąd wzięło się u niego zainteresowanie architekturą? Kiedy wyprowadził się z secesyjnej kamienicy swoich rodziców w Poznaniu i zamieszkał w 16-klatkowym bloku, zadziwiła go ta forma budownictwa. Gdy stawał przed blokiem, nie mógł dostrzec swojego okna. Wywiesił więc w nim kalesony... Od tego się zaczęło.
Najlepsze szlaki rowerowe w naszym regionie [zdjęcia]
Książkę „13 pięter” napisał, by zrozumieć, co się dzieje z głodem mieszkań w Polsce. Dlaczego ludzie zaciągają kredyty, by kupić sobie dom, a potem żyją przez kilkadziesiąt lat w lęku i depresji, bo nie wiedzą, czy poradzą sobie ze spłatą. - Banki zrobiły nam wodę z mózgu, że wzięcie kredytu świadczy o dorosłości - konstatował. - Tymczasem to, co miało być wolnością, bo mieliśmy być na swoim, stało się niewolą. Polska odpuściła sobie temat zapewnienia lokum obywatelom. A w Berlinie lwia część mieszkańców ma możliwość wynajęcia mieszkania.
Wnioski? - Nie poradziliśmy sobie ani z solidarnością społeczną, ani z własnością - komentował. - Uznaliśmy, że własność to rzecz święta, a to nieprawda.
Dlaczego został reporterem? Bo doszedł do przekonania, że samo robienie zdjęć, od którego zaczynał, to za mało. Że warto się czegoś więcej dowiedzieć o tym, co człowieka interesuje. - Reporterka to fajny sposób na dowiadywanie się czegoś o rzeczywistości, w jakiej żyjemy - podkreśla.
I choć piętnuje w swoich książkach i felietonach architektoniczne bezeceństwa, jakie spotyka na swojej drodze, to rozumie, że bezguście jest czasami najlepszym sposobem na zarabianie pieniędzy... Polska wygląda tak, jak chcą Polacy - podsumowuje.
Pytań nie brakowało, potem ustawiła się kolejka po autografy. Musiała szybko się zwijać, bo autor świetnych książek spieszył się na pociąg. Spotkanie prowadziła, jak zwykle profesjonalnie, Beata Królicka. A doszło do niego dzięki Dyskusyjnemu Klubowi Książki.