- Na co dzień jest pan biznesmenem. Co sprawiło, że podjął się pan organizacji jarmarków staroci w naszym mieście?
- Trzy lata temu, będąc w gronie miłośników antyków usłyszałem opinię, że warto stworzyć takie miejsce we Włocławku, gdzie można by kupić lub sprzedać ładny przedmiot z przeszłością. Pomysł podchwyciłem i zająłem się organizacją. Stowarzyszenie Kolekcjonerów Dziedzictwa Kulturowego Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej objęło zaś patronat nad tą imprezą.
- Pana stosunek do staroci nie jest jednak obojętny...
- Kolekcjonerstwo to moja pasja. Od niego zaczęło się zainteresowanie antykami. Najpierw zbierałem znaczki, monety, potem akcesoria, związane z grą w szachy. Wiązało się to z sukcesami mojej żony Jolanty, która w 1981 roku zdobyła tytuł wicemistrzyni świata juniorek w szachach, wywalczony zresztą w Londynie. Tak się szczęśliwie złożyło, że jesteśmy właścicielami obiektu u zbiegu ulic Starodębskiej i Spółdzielczej o dużej powierzchni, który postanowiliśmy wykorzystać na galerię. Nadaliśmy jej nazwę "Stary Świat". W każdą drugą niedzielę miesiąca spotykają się tu miłośnicy antyków - ci kupujący i ci sprzedający.
- Gdyby chciała kupić miśnieńską filiżankę, mam szansę?
- Na jarmarku wystawiane są stare meble, włocławski fajans, obrazy. Ale nie brakuje także pięknej porcelany - także miśnieńskiej.
- Do galerii zaglądają goście z Polski?
- Dzięki reklamom przy trasie Okrzei coraz częściej odwiedzają nas turyści z całej Polski. Impreza w ogóle rozrasta się i jest coraz bardziej popularna wśród włocławian. Wraz z żoną chcę rozwijać ten kierunek naszej działalności - myślimy o otwarciu domu aukcyjnego, można będzie wówczas oferować wyjątkowe eksponaty, które czasem do nas trafiają.
-
