To pierwszy taki przypadek, gdy w finale NBA aż dwóch zawodników rzuca po 40 punktów. Gwiazdy ekipy Kawalerzystów obudziły się w najlepszym możliwym momencie. James do świetnej skuteczności pod koszem przeciwnika dodał tę pod swoim – Amerykanin zaliczył szesnaście zbiórek oraz po trzy bloki i przechwyty. Za to Irving w drugim meczu z rzędu zdobył więcej niż 30 punktów. W sumie dwójka James i Irving, brała udział aż przy 97 punktach zdobytych przez swój zespół.
Warriors długo przy życiu trzymał Klay Thompson, który zdobył 37 punktów i robił co mógł, by powstrzymać szalony duet z Cleveland. Trochę słabszy występ zaliczył Stephen Curry. MVP sezonu zdobył co prawda 25 punktów, ale trafił tylko 8 na 21 rzutów. Drużynie Golden State ewidentnie brakowało Draymonda Greena, który był gwiazdą pierwszych dwóch spotkań finału. Podkoszowy nie wystąpił w poniedziałkowym spotkaniu z powodu niesportowych fauli, których dopuszczał się podczas poprzednich spotkań. Bez Greena Warriors byli nieskuteczni i brakowało im rytmu w grze. Na szczęście dla kibiców Warriors, Green wróci na mecz numer sześć. Osłabienie może nastąpić pod koszem. Andre Bogut w skutek zderzenie z J.R. Smithem doznał kontuzji kolana.
Obrońcy tytułu prowadzą z Cavs 3:2 i do mistrzostwa NBA brakuje im jednego zwycięstwa. Kolejna szansa o godz. 3 w nocy z czwartku na piątek.
Golden State Warriors – Cleveland Cavaliers 97:112 (32:29, 29:32, 23:32, 13:19)
CZYTAJ KONIECZNIE
BĘDZIE SZÓSTY MECZ. KTO WYGRA?