Podejrzany obiecał, że odda klientom ich pieniądze, co do grosza. - Nie wierzymy w jego słowa, nie wiemy, gdzie podziały się nasze pieniądze, okłamywał nas przez półtora roku - komentowała nerwowo jedna z poszkodowanych kobiet, występująca w sądzie jako oskarżyciel posiłkowy.
Perfidnie wykorzystał zaufanie klientów do znanego banku
- Podejrzany w perfidny sposób wykorzystał zaufanie klientów do znanego banku, bo, gdyby wiedzieli, że to nie jest bank, nie zainwestowaliby w lokaty - uważa Tadeusz Felski,adwokat jednej z poszkodowanych.
Przypomnijmy, 46-letni Grzegorz P. otwierał placówki franczyzowe pod logo znanego banku, m.in. w Sępólnie Krajeńskim, Nakle czy Żninie. Sprzedawał klientom lokaty oprocentowane na poziomie 12 proc., a dla znajomych nawet z 18-proc. zyskiem. Jednak to nie był interes ze znanym bankiem, tylko wyciągane z szuflady przez Grzegorza P. umowy z jego firmą Duoexpress. Jego placówki nagle zniknęły z rynku i również on razem z gotówką. Wkrótce sam zgłosił się na policję, teraz przebywa w areszcie.
Mieszkaniec Białych Błot jest podejrzany o to, że wyłudził prawie 9 mln zł od 216 mieszkańców regionu.
W akcie oskarżenia postawiono mu aż 950 zarzutów, w tym 360 dotyczy wyłudzeń, reszta fałszowania umów, a jeden uszczuplania majątku, by stać się niewypłacalnym. W jego sprawie skompletowano aż 60 tomów akt.
Wyrok: 18 października
Choć bydgoska prokuratura zabezpieczyła jego majątek wart ok. 2 mln zł, ludzie nie wierzą, że odzyskają pieniądze. Tym bardziej że, razem stracili prawie pięć razy tyle.
- Podczas wczorajszej rozprawy prokurator zażądał 6 lat więzienia dla Grzegorza P. oraz naprawy szkód i pokrycia kosztów sądowych - informuje Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. - Tymczasem obrońca wystąpił o cztery lata więzienia.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść 18 października.
