Wcześniej w kościele w Brusach odbyła się uroczysta msza, a po niej wszystkie zespoły przemaszerowały ulicą Gdańską, prowadzone przez dyrektora festiwalu Władysława Czarnowskiego. Uliczna parada to okazja do improwizowanych popisów, więc oklasków nie brakowało. Podobały się nie tylko kolorowe stroje, także egzotyczne tańce i melodie. - Ale bąble - śmiały się bruszanki na widok najmłodszych tancerzy z różnych stron świata, bo przecież festiwal to także występy zespołów dziecięcych.
Smutek nad Kaszubami
Na scenie pojawiły się delegacje wszystkich gości, gorąco witane przez widownię i obdarowane pamiątkowymi gadżetami. - Mieliście państwo okazję podziwiać dwadzieścia dziewięć zespołów z Polski i ze świata - podsumował dyrektor festiwalu Władysław Czarnowski. - Dziękuję wszystkim, dzięki którym mogliśmy się tu znowu spotkać. Sekretarz polskiej sekcji CIOFF Edward Błaszk nie ukrywał, że jest mu smutno z powodu tego, iż to już końcówka. - Smuć się kaszubska kraino - wzdychał. - Bo to już finał. Mam jednak nadzieję, że spotkamy się za rok.
Koncertowe popisy
Organizatorzy dziękowali przyjaciołom festiwalu, ale widownia była bezlitosna, słysząc nazwiska VIP-ów: - Jeśli dali pieniądze, to klaszczemy, jak nie, to figa - można było usłyszeć.
Do późna w nocy trwały już ostatnie koncertowe popisy. Jeszcze raz można się było przekonać, że folklor łączy. Mimo odmiennych kultur i obyczajów piękno tańca i uroda pieśni przemawiają do widzów i słuchaczy z innych stron.
Folklor bez granic
Tekst i fot. Maria Eichler

To już ostatnia fotka wszystkich festiwalowych delegacji.
W niedzielę na stadionie w Brusach zakończył się Międzynarodowy Festiwal Folkloru. Jak zwykle finałowy koncert zgromadził tysiące widzów.