„Tym facetom już zupełnie odbija. A to również świadczy o poziomie suwerena, który na świrów głosuje” - pomstuje poirytowany internauta. „Najwyraźniej potrzeba koniecznie badań psychiatrycznych” - wtóruje mu inny. „Typowy, wiejski cwaniaczek Cymański o mentalności fornala” - czytamy dalej w komentarzach. „Nurtuje mnie tylko pytanie, kto tego durnia wybiera do Sejmu...”.
No dobrze, ale czym się poseł Cymański tak zhańbił? Ano, podczas dyskusji dotyczącej budżetu Sejmu zaproponował zakup fortepianu. Powołał się przy tym na tradycję przedwojenną, kiedy to w gmachu Sejmu regularnie rozbrzmiewały dźwięki zacnego bechsteina. W kraju, w którym Chopin jest najbardziej rozpoznawalną marką, fortepian powinien być na wyposażeniu najważniejszych instytucji w państwie - argumentował Cymański. Nie znalazł jednak zrozumienia nie tylko wśród internetowych hejterów, ale również w osobie szefowej Kancelarii Sejmu oraz kolegów z ław poselskich.
Poseł Cymański jest osobowością na tyle wyrazistą, że trudno obok niego przejść obojętnie. W tym przypadku jednak Cymański ma absolutną rację i wstyd mi za tych, którzy wylewają na niego pomyje. W Polsce istnieje 9 uczelni muzycznych (na których chętnie studiują studenci zagraniczni) i 322 szkoły muzyczne I stopnia. Większość tych szkół nie ma problemu z rekrutacją, a to oznacza, że rodzice widzą w klasycznej edukacji muzycznej wartość do swoich dzieci. Tymczasem od wielu lat kultura muzyczna spychana jest przez polityków na absolutny margines. Muzyka klasyczna znikła praktycznie w przestrzeni medialnej.
Fortepian w Sejmie ma więc wymiar symboliczny, a koszt zakupu instrumentu jest kroplą w budżecie. Gdzież mu jednak do takich sejmowych symboli jak spa, basen, siłownia i senackich foteli z masażem.
