Rzecz pachnie smażonymi ziemniaczkami i nowością - wszak to zaledwie tydzień jak uruchomili swój fast-food przy ul. Podwale w Bydgoszczy. Nazywa się FREETKI - Frytki Belgijskie.- Tak naprawdę określamy do street-foodem, czyli jedzeniem ulicznym - wyjaśnia Laura Gielewska. - Bo też nasze frytki nie są daniem podawanym na szybko, od ręki. Smażymy je podwójnie - pierwszy raz w niższej temperaturze, tak aby nabrały puszystości, drugi raz - po tym jak odpoczną minimum pół godziny. Muszą odpoczywać, aby straciły wodę. Wtedy smażone są w wyższej temperaturze, dzięki czemu zyskują chrupiącą powłoczkę. To oczywiście pewna niedogodność dla klienta, ale ten czas jest niezbędny, by produkt dojrzał do konsumpcji. Taka jest tajemnica produkcji frytek belgijskich.
Pomysł wziął się jednak nie z Belgii, a z Nowego Jorku, gdzie mieszkał i pracował przyjaciel Adama Gielewskiego, męża pani Laury. Tam zapanował prawdziwy szał na belgijskie frytki.- Pomyśleliśmy więc dlaczego taki szał nie mógłby zapanować nad Brdą? Szczególnie, że łączy nas pasja do jedzenia. Lubimy jeść i karmić innych - zapewnia Laura Gielewska.
Frytki produkowane są z oryginalnych belgijskich ziemniaków, które nadają się do tego bardziej niż polskie czy jakiekolwiek inne. Także służący do smażenia olej oraz cała linia sosów, majonezów, ketchupów są oryginalne. Nie znajdziecie w nich żadnych ulepszaczy czy zagęstników.
Gielewscy i Cygański serwują także na gorąco niezwykłą, bo 55-procentową czekoladę belgijską, a także kawy i herbaty.
Od wczoraj można również spróbować gofra na patyku. To także belgijski smakołyk sporządzany z prawdziwych jajek i mąki, bez sztucznych dodatków. Smacznego!
