Grażyna R. z Bydgoszczy: - Wielu czytelników "Pomorskiej" zwraca uwagę na niski poziom nauczania w Akademii Bydgoskiej. Mnie to nie dziwi. Kiedyś miałam okazję przeczytać notki o wykładowcach. Większość z nich kończyła Studium Nauczycielskie, potem uzupełniała wiedzę w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Córka i jej koledzy, studenci AB, zrobili kiedyś testy - okazało się, że ci, których cenią, są absolwentami prawdziwych uczelni. Niestety, w AB kadra trzyma się mocno. Nawet po przejściu na emeryturę, dalej wykłada, blokując miejsce młodej kadrze.
Witek z Bydgoszczy: - Nie potrafię wskazać ani jednej pożytecznej sprawy załatwionej przez wojewodę Kosieniaka. Ze zdziwieniem więc przeczytałem, że zaangażował się on w rzecz tak bezsensowną, jak przekształcanie Akademii Bydgoskiej w uniwersytet. Doprawdy, lepiej, gdyby nic nie robił.
Janina, nauczycielka z Włocławka: - Wstrząsnęła mną audycja telewizyjna o zaszczutym nauczycielu. Chory jest nasz system oświaty - uczeń ma wszelkie prawa, nauczyciel żadnych. Nie spotkałam się z takimi uczniami, na szczęście. Teraz zastanawiam się, czy warto nagłaśniać sprawę, dając - być może - wskazówki innym.
Czytelnik z Szubina: - Wszystko, co sprzedaję w moim sklepie, jest opakowane. Dlaczego zatem SANEPID wymaga ode mnie przeróżnych zaświadczeń o badaniach, umywalki z bieżącą wodą itd. Tymczasem w supermarketach klienci sami sięgają na półki, biorą towary bez legitymowania się czy są zdrowi, czy chorzy. Ja tego nie rozumiem.
Mirka z Torunia: - Nie dziwię się, że Miller pozbył się minister sprawiedliwości Barbary Piwnik. Ona uczciwie zabrała się za robienie porządków w wymiarze sprawiedliwości, a pan Kurczuk tylko o tym mówi. I tak jest dla lewicy lepiej.
Anna z Drzycimia: - Czy to jest w porządku, że człowiek mający stałe zatrudnienie, pobierający diety radnego zostaje ławnikiem, odbierając szansę zarobku bezrobotnym?
Marian z Grudziądza: - Wicepremier Hausner twierdzi, że najlepszym rozwiązaniem dla Wagonu będzie ogłoszenie upadłości. Uważam, że to najgorsza droga. Pracowałem przed laty w jednej z grudziądzkich firm, która znalazła się w finansowych tarapatach . Wówczas prominenci podpowiedzieli podobne rozwiązanie. I... zaorano fabrykę, a ludzi wyrzucono na bruk. Przestrzegam więc przed "zbawiennymi" radami pana Hausnera.
Opinie prezentowane przez Czytelników nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.
