https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest grób mojej żony?

Maciej Myga [email protected]
- Tu powinien stać nagrobek mojej żony - mówi Janusz Galewski.
- Tu powinien stać nagrobek mojej żony - mówi Janusz Galewski. Fot. Maciej Myga
Janusz Galewski, twierdzi, że zakład pogrzebowy sprofanował grób jego żony. - Bezprawnie zabrano pomnik.

To próba szantażu, okup - mówi bydgoszczanin. Zakład się broni, bo podobno nie było innej możliwości, pomnik trzeba było zabezpieczyć.

Pasmo tragedii - tak można nazwać ostatnie kilka lat życia Janusza Galewskiego. W 1998 roku zmarła jego żona.

- Skorzystałem z oferty zakładu pogrzebowego na Placu Piastowskim w Bydgoszczy. Proponowali kompleksowe usługi, łącznie z ogłoszeniami do prasy, kamieniarzem, itp. Postawiłem żonie granitowy nagrobek. Wtedy spotkał mnie kolejny cios - opowiada pan Janusz.

To okup?
Na początku bieżącego roku zmarł syn bydgoszczanina. Pan Janusz wykupił już wcześniej dwa miejsca na cmentarzu przy ulicy Artyleryjskiej. Na jednym stał pomnik żony.

- W zakładzie pogrzebowym powiedziano, że jest za blisko, że trzeba go przesunąć, bo inaczej nie uda się pochować syna. Byłem w rozpaczy, podpisałem jakieś dokumenty. Później okazało się, że zdemontowano pomnik żony i nie postawiono go z powrotem. Próbowałem go odzyskać, ale w zakładzie "Dylewscy" powiedziano mi, że muszę za to zapłacić. Moim zdaniem to próba okupu za pomnik, który jest już moją własnością. Poza tym to sprawa do prokuratury, bo to profanacja. Ja też ucierpiałem. Odsunęła się ode mnie rodzina. Myślą, że znienawidziłem ukochaną żonę - tłumaczy Janusz Galewski.

Tymczasem w zakładzie "Dylewscy" sprawę przedstawia się całkiem inaczej. Właścicielka powołuje się na umowę.

- Nasz klient wykupił dwa miejsca, pomiędzy istniejącymi już grobami. Pomnik jego żony, zresztą bardzo cenny, granitowy, trzeba było zdemontować, bo nie udałoby się pochować jego syna. W umowie, którą sporządziliśmy, jasno jest napisane, że chodzi o demontaż. Roboty wykonywała na nasze zlecenie firma kamieniarska. Za ponowny montaż nagrobka trzeba zapłacić - informuje Barbara Dylewska, szefowa zakładu na Placu Piastowskim.

To załatwione
Kamieniarz twierdzi, że musiał zabrać granitową płytę.

- Jeśli taki granit leży obok grobu, to daje złodziejom większe możliwości, żeby go ukraść. Ten granit jest cały czas u mnie. Dzwoniłem nawet kilka razy do tego pana, ale nie było go. Dopiero niedawno sobie o tym przypomniał. Zresztą nie chcę już nawet zapłaty za ponowny montaż. Odezwała się do mnie rodzina jego żony z Elbląga. Już zapłacili za usługę - mówi Arkadiusz Randowicz, prowadzący zakład kamieniarski.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska