https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pochowa nas Chińczyk

Adam Willma
collage Ryszard Szmitkowski
Europejski przemysł walczy z chińską produkcją na śmierć i życie. W dziedzinie śmierci coraz częściej wygrywają Chińczycy.

Emilia Kończewska pogrzebała męża w maju ubiegłego roku. Pieniądze na nagrobek miała już odłożone. - Chciałam, żeby był estetyczny, ale tani, więc z lastryka. Okazało się, że płyta z prawdziwego granitu jest niewiele droższa - cieszy się emerytka z Torunia. Wybrała model z modnymi zaokrąglonymi bokami, w formie liścia, z dodatkiem metaloplastyki. - No i co z tego, że chiński? A kto go tam będzie sprawdzał?

Znika lastryko
- Opinie o chińskich nagrobkach są różne - mówi Wojciech Krawczyk, redaktor naczelny Dwumiesięcznika Funeralnego "Memento". - Faktem jest jednak, że od kiedy pojawiła się taka alternatywa, z cmentarzy znikają grobowce lastrykowe. W Warszawie, wśród nowych grobów właściwie w ogóle lastryka pan nie zobaczy.

Nagrobki z chińskiego granitu są już na tyle tanie, że stać na nie prawie wszystkie rodziny. Trudno określić jaki procent stanowią dziś nagrobki sprowadzone z Dalekiego Wschodu. Na Pomorzu i Śląsku, gdzie groby są tradycyjne mniejsze, jest ich już bardzo dużo. Pewną barierą jest dla chińskich producentów Polska wschodnia, gdzie nagrobek to góra kamieni.

Według Krawczyka to właśnie ekspansja chińskich produktów sprawia, że zawód kamieniarza powoli odchodzi w niepamieć: - Coraz częściej stare zakłady kamieniarskie zmieniają się w punkty sprzedaży. Zważywszy na skalę tego zjawiska, musi być to bardzo opłacalne.

I jest rzeczywiście. Za najtańszy chiński nagrobek z jasnego granitu detaliści płacą około 700 złotych. A zatem klient, który nie chce wydać więcej niż 2 tysiące, może przebierać pomiędzy dziesiątkami wzorów. Chińscy producenci oferują również towar z górnej półki - modele z ciemniejszych odmian granitu. Trzeba za nie zapłacić więcej, ale i tak prawie o połowę mniej niż za podobne wzory z kamienia sprowadzonego ze Szwecji.

Kamień kamieniowi nie jest równy
Do niedawna nagrobki z Chin trafiały do Polski za pośrednictwem importerów z Francji i Włoch. Dziś pojawiło się już w kraju kilka dużych hurtowni wyspecjalizowanych w nagrobnej chińszczyźnie.

Marcin Trenk z jednego z najbardziej renomowanych toruńskich zakładów kamieniarskich radzi ostrożność w wyborze chińskich produktów: - Wbrew pozorom granit granitowi nierówny. Nie poleciłbym w polskich warunkach klimatycznych najtańszego, jasnego granitu, bo jest on podatny na nasiąkanie i w okresach puszczania soków przez drzewa mogą pozostawać na nim plamy. Tym bardziej że właściwe polerowanie i impregnację zastępuje się często sztuczną chemiczną politurą, która po czasie schodzi.

Jan Hybiak z Kamienia Pomorskiego, jeden z dużych producentów na polskim rynku kamieniarskim, zaczął sprowadzać nagrobki bezpośrednio z Chin już kilka lat temu. Z różnym skutkiem: - Jakość była nierówna. Przed dwoma laty po długich wahaniach podjąłem decyzję o budowie własnej fabryki w Chinach. Po roku od zgłoszenia pomysłu zakład już stał. Dziś widzę, że był to strzał w dziesiątkę, bo koszty w Polsce rosną z miesiąca na miesiąc. W Chinach pracownicy są tańsi, bardziej zdyscyplinowani, nie tracą czasu na pogawędki przez telefon. Wydajność jest znacznie wyższa niż w Polsce, a nad jakością mam pełną kontrolę.

Niektórzy producenci poszli dalej: - Są firmy, które z Chin sprowadzają nie tylko nagrobki, ale na miejscu zamawiają również grawerowanie napisu i zdjęcia - mówi Ludmiła Sokolnicka z redakcji pisma "Kultura Pogrzebu" . - Wzór wysyłany jest internetem.

Do chińskiego pieca
Dziś największymi importerami nagrobków są polskie firmy, ale niektóre chińskie przedsiębiorstwa chciałyby bezpośrednio sprzedawać w Polsce. W tym roku po raz pierwszy delegacja chińskich przedsiębiorców weźmie udział w warszawskich targach funeralnych. Według Sokolnickiej to dopiero początek chińskiej ekspansji w branży pogrzebowej: - Za chwilę może okazać się, że Chińczycy zdominują dobrze rozwijający się rynek kremacji. Już dziś większość urn pochodzi z Chin, najtańsze, kompozytowe, można kupić już za około 200 złotych. Niebawem będą próbowali sprzedawać w Polsce piece kremacyjne własnej produkcji, które zresztą z powodzeniem sprzedają już w Rosji.

Również trumny coraz powszechniej sprowadzane są z Państwa Środka, choć sprzedawcy niechętnie się tym chwalą. - Potentaci w branży, czyli producenci z Włoch i Francji zaczęli przenosić produkcję do Chin i obniżać koszty. Trumna wyglądająca na dębową ma dziś często już tylko dębowy fornir - zauważa Ludmiła Sokolnicka. - Sami Chińczycy również chcą zaistnieć na rynku trumien, ostatnio przedstawili kilka własnych produktów w amerykańskim stylu, bardzo dobrych jakościowo, a znacznie tańszych.

Ryszard Liebchen, prezes polskiej Izby Przedsiębiorców Branży Pogrzebowej i właściciel dużej firmy handlującej akcesoriami pogrzebowymi robi wszystko, aby powstrzymać zalew chińszczyzny na cmentarzach: - Napór chińszczyzny jest podobny jak w innych branżach. Miałem okazję być w tym roku w dwóch ośrodkach w Chinach i uderzył mnie organizacyjny chaos. Chińczycy, owszem, są gotowi przyjąć zamówienie i zrealizować je w tysiącach egzemplarzy, ewentualnie skopiować europejskie i amerykańskie modele, ale branża pogrzebowa to często kwestia mody i krótkich serii. Dlatego zachęcam polskich przedsiębiorców, aby sami inwestowali w Chinach. Choć sytuacja jest trudna, nie można tracić nadziei.
Nie tylko w branży pogrzebowej.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska