Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest "Lewatywa"? Mamy bydgoski trop

Stefan Lewicki [email protected]
Henryk Lewandowski jest poszukiwany listem gończym.
Henryk Lewandowski jest poszukiwany listem gończym. Policja
"Lewatywa" ukrywa się w Bydgoszczy? Policja na temat jego poszukiwań wypowiada się ostrożnie: "Robimy, co możemy, żeby go znaleźć." - Na pewno nie wyjechał z kraju - nasz informator mówi o Henryku Lewandowskim, skazanym za zabójstwo szefa PZU w Bydgoszczy.

- Policja nie sprawdziła jednego ważnego tropu w tej sprawie - twierdzi informator "Gazety Pomorskiej". To osoba z bliskiego otoczenia poszukiwanego byłego gangstera. - Henryk na pewno nie wyjechał z Polski. Może przebywać pod nosem policji, w Bydgoszczy.

Chodzi o poszukiwanego listem gończym Henryka Lewandowskiego, pseudonim "Lewatywa". To jedna z pięciu osób, które zostały skazane w procesie o zabójstwo w 1999 roku Piotra Karpowicza, dyrektora Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka w bydgoskim oddziale PZU. Wyrok w tej sprawie zapadł 22 grudnia.

Tego samego dnia Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wydał nakaz aresztowania skazanych. Sęk w tym, że na ogłoszenie wyroku przyszedł tylko jeden z oskarżonych, Tomasz G. Na sali zabrakło pozostałych, którzy zeznawali "z wolnej stopy", w tym Lewandowskiego.
Jak twierdzi nasz informator, policjanci poszukując "Lewatywy" pominęli ważny trop.
- Przed laty Lewandowski mieszkał na Szwederowie. I prawdopodobnie mieszka na tym osiedlu w dalszym ciągu, tylko że w innej jego części, przy ulicy Gołębiej - słyszymy.

Mężczyzna, który przekazał tę informację, mówi, że poinformował też policję. - Z początku byłem odsyłany od komendy miejskiej do wojewódzkiej. W końcu mnie wysłuchano.

W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy na temat rewelacji przekazanych "Pomorskiej" przez anonimowego informatora, mówią niewiele.

Czytaj: Adam S., zabójca dyrektora bydgoskiego PZU, zatrzymany w Niemczech!

Policja wie, ale nie powie

- Trwają poszukiwania osoby, za którą bydgoski sąd wydał nakaz aresztowania i list gończy - wyjaśnia nadkom. Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego bydgoskiej KWP. - Tyle tylko w tej sprawie mogę powiedzieć. Postępowanie jest w toku - dodaje.
- Czy ktoś już informował policję o miejscu na Szwederowie, w którym może przebywać Henryk Lewandowski? - pytamy.
Odpowiedź jest krótka.

- Mogę tylko powiedzieć, że policja robi wszystko, by odnaleźć poszukiwanego. O tym, które miejsca zostały już przeszukane, o szczegółach pracy operacyjnej z natury rzeczy nie mogę mówić - kończy Maciej Daszkiewicz.

Zmowa milczenia?

Ulica Gołębia znajduje się w zacisznej części Szwederowa, na granicy z osiedlem Górzyskowo w południowej części Bydgoszczy. Znajdują się tam niskie, parterowe i jednopiętrowe kamieniczki oraz kilka bloków.

Na pytanie o "Lewatywę" mieszkańcy nabierają wody w usta. Tylko nieliczni szwederowiacy decydują się kontynuować rozmowę na ten temat.
- Tak. Wiem, że mieszka gdzieś w tej okolicy - odpowiada niechętnie około pięćdziesięcioletni mężczyzna, który wychodzi z podwórza przy niskiej kamieniczce. - Nawet widziałem go kilka razy, kiedy przebywał na więziennej przepustce.

Nasz rozmówca nie chce powiedzieć, kiedy ostatni raz widział Lewandowskiego w okolicy.
A to istotne. "Lewatywa" do jesieni odsiadywał w więzieniu w bydgoskim Fordonie wyrok 11 lat pozbawienia wolności za kierowanie grupą przestępczą. Zza krat wyszedł w październiku 2014 roku. Sąd Apelacyjny w Gdańsku zgodził się wtedy na przerwę w odbywaniu kary przez Lewandowskiego. O to wnioskował obrońca obecnie poszukiwanego mężczyzny.

- Wniosek o przerwę w karze trafił do sądu wiosną 2014 roku. Nie został uwzględniony. Do wniosku przychylił się dopiero sąd wyższej instancji - poinformował Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Powodem wypuszczenia "Lewatywy" z wiezienia był zły stan jego zdrowia, przewlekła choroba i konieczność przeprowadzenia operacji.

Poszukiwania skazanych

Dwa miesiące po wyjściu Lewandowskiego na wolność w bydgoskim sądzie okręgowym zapadł wyrok, w którym skazano go na 25 lat więzienia.
To kara za zabójstwo dyrektora Piotra Karpowicza, szefa oddziału bydgoskiego PZU. Karpowicz został zastrzelony na parkingu przed gmachem ubezpieczalni w styczniu 1999 roku.

Sąd uznał za winnych Tomasza G., byłego dilera mercedesa z podbydgoskiej Brzozy (który w opinii sądu zlecił zabójstwo), Henryka Lewandowskiego (miał znaleźć płatnego zabójcę) oraz między innymi Adama S. pseudonim "Smoła" (to on miał strzelić do Karpowi-cza na parkingu przed PZU).
Wyrok w tej sprawie nie jest jeszcze prawomocny. Obrońcy skazanych zapowiadają złożenie wniosków o jego kasację. Do tego pory za kratami znaleźli się Tomasz G., który tydzień po ogłoszeniu wyroku sam zgłosił się na policję oraz Tomasz Z. - zatrzymany w momencie, kiedy próbował autokarem wyjechać z Bydgoszczy. Z kolei w Niemczech zatrzymano również Adama S.

Oprócz Lewandowskiego, policja poszukuje też Krzysztofa Barańczyka. - Te osoby są ścigane przez policję w całym kraju - mówi Andrzej Jeżyński, prok. z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, która skierowała w tej sprawie do sądu akt oskarżenia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska