https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie ta wojna?

JANINA PARADOWSKA Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"
Sojusz Lewicy Demokratycznej zainteresował się funduszem kościelnym i zapowiedział, że przygotuje projekt zmian w odpowiedniej ustawie, co natychmiast sprowokowało pytanie: czy lewica idzie na wojnę z Kościołem, by odwołując się do antyklerykalnego elektoratu podreperować swe wyborcze szanse?

     Dość powszechnie też uznano, że jest to błąd, być może nawet gol samobójczy, gdyż demonstrowanie antyklerykalizmu nie przynosi pożytku i tworzy jeszcze jedną linię niepotrzebnych konfliktów w państwie, w którym konfliktów i tak już mamy nadmiar. W samym Sojuszu zdania były zresztą mocno podzielone i głosy nadmiernie radykalne mieszały się z głosami umiaru.
     Otóż zakładanie frontu do walki z Kościołem nie jest nikomu potrzebne, ale ów fundusz kościelny jest dość intrygujący. Szermuje się zwykle hasłem, że to z niego opłacane są składki ubezpieczeniowe kleryków, sióstr, zakonnych czy misjonarzy, co ma wzbudzić sympatię i stanowić takie ludzkie uzasadnienie jego istnienia, ale na ten cel idzie zaledwie kilka z ponad 70 mln złotych. Reszta idzie na inne cele i warto, aby opinia publiczna wiedziała na jakie. Jeżeli tyle mówimy o konieczności oszczędzania, o jawności wydawania publicznych pieniędzy, to nie ma powodu, aby nie przyjrzeć się funduszowi, którego istnienie ma historyczne uzasadnienie, bowiem został on ustanowiony po tym, gdy władza ludowa w czasach stalinowskich odebrała Kościołowi jego dobra, ale być może potrzebne jest nowe uzasadnienie w czasie, gdy te dobra zostały w znacznej części zwrócone, są nadal zwracane, a władze kościelne wysuwają kolejne roszczenia.
     To jeszcze nie znaczy, że fundusz ten należy zlikwidować. Być może jest on bardzo potrzebny, ale niech i w tej sprawie będzie przejrzystość i nie ma co rzucać inwektywami w partię lewicową, oznajmiając, że idzie na wojnę z Kościołem, że oto zwyciężył w niej nurt antyklerykalny. Tak to już jest, że lewica na całym świecie wypisuje na sztandarach neutralność światopoglądową państwa, mieści w sobie różne nurty, w tym także mocno antyklerykalne, a prawica trzyma się bliżej kościoła, czasem nawet zbyt blisko nadużywając jego autorytet dla doraźnych politycznych celów. W Polsce, gdzie partie prawicowe miewają ostro lewicowe programy gospodarcze, niech przynajmniej w sprawach światopoglądowych będzie jakaś różnica, nawet jeżeli dla SLD czy SdPl ma to być hasło wyborcze, wyciągane wówczas, gdy notowania spadają i trzeba szukać nowych pomysłów na dotarcie do wyborcy czy odkurzać obietnice niespełnione.
     W końcu partie mają różne hasła i nikt nie powie, że wszystkie one są wyjątkowo dojrzałe i przemyślane. Kto wie, czy nie więcej jest pożytku, także edukacyjnego, z dyskusji o funduszu kościelnym (pod warunkiem, że pozbawiona ona zostanie emocji, po obu zresztą stronach - lewicowej i kościelnej) niż na przykład z pomysłu likwidacji Senatu, czego zrobić się i tak nie da; Senat wyrasta z polskiej tradycji i być może trzeba inaczej go ukształtować, ale niekoniecznie likwidować. Zresztą likwidatorzy różnych instytucji pojawiają się przed wyborami w nadmiarze i raczej należy przed nimi przestrzegać. W prawdziwie owczym pędzie głoszono przed poprzednimi wyborami na przykład konieczność likwidacji kas chorych i w efekcie mamy strukturę jeszcze bardziej chorą, budzącą powszechnie niezadowolenie, czyli Narodowy Fundusz Zdrowia, największy fundusz celowy będący poza jakąkolwiek kontrolą, który znów prawie wszyscy chcą likwidować, mimo że elementarny rozsądek podpowiada, by przestać wreszcie przy tej maszynerii radykalnie majstrować, ale raczej spokojnie ją poprawiać. Może więc trzeba także spokojnie poprawić ów fundusz kościelny i nie warto od razu potępiać SLD, że idzie na wojnę z Kościołem?
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska